Chyba jesień idzie bo mi się zachciało czapkę robić,ta tutaj mi się spodobała i pomyślałam ,że spróbuję.To jakoś niesprawiedliwe jest,że z każdym kolejnym rokiem bardziej potrzebuję czegoś na głowę i z każdym rokiem gorzej w tym czymś wyglądam . I w tym wypadku nie było inaczej :( Dziergałam z byle czego czyli co tam leżało akurat pod ręką,leżał akryl i bawełna.Zrobiłam tak jak oryginał ale nie było najlepiej,dorobiłam niewielki daszek bo czasem to pomaga ale też niewiele pomogło.
To wystraszone spojrzenie to jak siebie w lustrze zobaczyłam :)
Pochwalę się tylko moimi firaneczkami,z nich jestem zadowolona ale tylko gdy wiszą ,bo jak przychodzi do prania i ,co gorsze,napinania, to już nie koniecznie.
I jeszcze podczas porządków natknęłam się w kąciku na prawie zapomnianą lampkę..Abażur do niej zrobiłam chyba z 25 lat temu i tak sobie stoi do dzisiaj.Wzór chyba z Przyjaciółki choć tak naprawdę to już nie pamiętam.
A teraz idę się katować widokiem waszych perfekcyjnie wykonanych cudeniek,Kudy mnie do was :(
Spokojnej nocy ,miłych snów:)
Chusta jest po prostu kolorowa i optymistyczna. Rozjaśni ponure jesienne dni.
OdpowiedzUsuńA w czapkach - hmmm większość kobiet narzeka, że wygląda fatalnie (ja też), ale kiedy jest zimno trzeba je nosić i już. Prawdę mówiąc czyniłam różne próby dobrania sobie okrycia głowy na zimę- wszystkie niesatysfakcjonujące. Więc się nie martw i czapkę noś.