Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

wtorek, 26 listopada 2019

Chińszczyzna

      Szalejąc  na Aliexpress,nie sposób było oczywiście ominąć włóczek.Jak się już tak ich naoglądałam,nabrałam ochoty na wypróbowanie puchatej "kaszmirowej"włóczki.Zakupiłam sobie taki oto zestaw-30 dkg włóczki a do każdego motka dodatkowa szpuleczka z nitką wzmacniającą.Naturalnie w jedynym słusznym kolorze:))Nawet zbyt długo nie czekałam,coś chyba ze dwa tygodnie a do tego dostałam jeszcze drutki w prezencie,miły gest:))

Nie wiedząc co to za cudo,zrobiłam sobie uczciwie próbkę.Po praniu nic się z nią nie stało,wyglądało ładnie i było przyjemne w dotyku choć z całą pewnością nie kaszmir.Angora chyba.


 Sprawdziłam co na temat tej włóczki piszą w komentarzach i wydawało się,że ma super wydajność,nawet biorąc pod uwagę moje gabaryty.Zaczęłam więc od dołu bo skoro już uczciwie zrobiłam  tę próbkę,to przecież nie mogło się nie udać.Nie mogło? Nie u mnie.Niestety pomimo wyliczeń,zaczęłam od za dużej liczby oczek i trzeba było spruć.
Drugi raz przerobiłam prawie dwa motki zanim spostrzegłam się,że jest jednak coś jakby za wąsko.Niby mogłoby by być ale w tym rozmiarze i do tego na gładkim, bardzo efektownie prezentowały się wszystkie fałdki i wypukłości,niekoniecznie te najbardziej pożądane.

Kolejne prucie i w ten sposób pruciowej tradycji stało się zadość :))).

Trzeba przyznać,że włóczka przeszła przez te prucia w całkiem niezłej kondycji.Za trzecim razem już się nie wygłupiałam oddolnie,tylko wróciłam do sprawdzonej metody czyli od góry.
Już od jakiegoś czasu miałam zapisany w "do zrobienia" ten sweterek z Dropsa  ale jakoś się do niego nie mogłam zabrać.Teraz do tego wzoru wróciłam i zaczęłam podobnie,głównie dlatego że w ten sposób wygodnie było dodawać oczka.

W moim zamyśle sweter miał być w kształcie trapezu,wiadomo dlaczego:)).Początkowo miałam zamiar robić te paski do momentu,aż osiągnie wystarczającą szerokość a dalej już dziergać gładko, ale akurat Marzena z Wełnianych Myśli pokazała na Instagramie swój projekt,bardzo podobny ,z paskami na całości.Spodobało mi się to i też już do końca zrobiłam paski ,zwłaszcza że nie bardzo chciałam całkiem gładko z powodu jak wyżej.


Wolałam żeby się coś działo a dziejąc się ,odwracało uwagę od  nadmiarów.Schudnąć się nie daje,raczej wprost przeciwnie,to jakoś trzeba się maskować:)).
Sweterek ma dość duży dekolt,z tyłu nieco podniesiony przez rzędy skrócone.
Dla urozmaicenia poszerzyłam na dole rękawy i  fajnie to gra z tą leciutko rozszerzaną całością.


Zrobiłam go jeszcze jakoś tak latem ale z prezentacją czekałam mając nadzieję na jakąś sesję.Niestety, nie wyszło więc dokumentacja fotograficzna jak zwykle ostatnio. A że w tzw.międzyczasie zapanowały znowu na świecie ciemności, to i jakość zdjęć taka więcej mglista .
Sweterek zrobiłam na drutach nr 4,zużyłam jakieś +- 23 dkg,jak dla mnie ta wydajność włóczki to mistrzostwo świata :)).Włóczka bardzo przyjemna,mnie nie gryzie (ale osoby bardzo wrażliwe może jednak lekko podgryzać),leciutka i ciepła.Sweterek "się nosi"i jest lubiany:)).


Włóczki sporo mi zostało,mam zamiar dokupić sobie trochę w innym kolorze i będzie jeszcze jedna bluzka:)).Tymczasem dziergam z innego koloru bluzkę dla mamy.Idzie ślamazarnie bo się z nią tajniaczę,ma być prezentem świątecznym:).
P.S.
Jakoś zupełnie nie mam ostatnio czasu,nawet nie odpisałam na komentarze z poprzedniego posta o Puciu za co przepraszam i za wszystkie bardzo dziękuję .Pucio ku mej radości przypadł bardzo wnuczkowi do gustu,jest "jak prawdziwy"i tylko ma jedną wadę-nie umie siedzieć:)))


czwartek, 7 listopada 2019

Pucio

      Pewnego dnia,gdy bezmyślnie  włóczyłam się po sieci,wpadł mi był w oko szydełkowy Pucio.
Rodzice maluchów wiedzą z pewnością kto zacz.Moja wiedza na ten temat wynika z posiadania małego wnuczka,który czytuje z mamą historyjki o Puciu więc pomyślałam,że może taki spodobałby się małemu.

Moje umiejętności w zakresie zabawek są prawie żadne,co dobitnie ilustruje choćby ta jedna ,którą kiedyś wymęczyłam,ostatnich ośmiornic nie liczę,bo to trochę inna robótka.Po ninjago Jay zarzekałam się wprawdzie,że nigdy więcej ale że trochę czasu już upłynęło,to  zapomniałam że z amigurumi to mi raczej nie po drodze.

Szybko sobie jednak o tym przypomniałam :))
Nie miałam dobrej bawełny na taką zabawkę i użyłam tego co miałam czyli akrylu.To była masakra!Akryl się rozwarstwiał i stawiał opór na wszelkie możliwe  sposoby.Z głową poszło już lepiej bo to bawełna.
Ręce to jakiś kosmos!Jak można robić takie chude rzeczy,moje wielkie łapska tego nie ogarniają:)))

Oczy robiłam trzy razy!
Raz dopiero po przyszyciu zobaczyłam,że przyszyte są nierówno  .Odprułam.
Po następnym przyszyciu(!) okazało się ,że Puciowi zrobiłam oczy na swój obraz i podobieństwo czyli jedno oko większe ,drugie mniejsze.Jak mogłam nie zauważyć,że guziczki są różnej wielkości?!Odprułam.
Użyłam innych guzików,choć mniej pasujących ,za to jednakowych.Tym razem niby dobrze ale już nie było miejsca na brwi.

A o poróżowaniu policzków po tym wszystkim po prostu zapomniałam.

Skorzystałam z  darmowego wzoru od Ani z bloga W pogoni za szyciem.Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy-moja wersja ma się tak do oryginału jak Maluch do Mercedesa.Po raz kolejny przekonuję się,że zabawki to nie dla mnie.
Pucio pojechał wreszcie wczoraj do właściciela.Trochę się obawiałam jak go przyjmie ale wygląda,że się zaprzyjaźnili:)).Wybrali się razem na spacer,Pucio został usadzony w wózeczku,Młody prowadził:))


 Gdy się zmęczył,pojechali sobie razem.





I tylko się martwię czy te ręce są dostatecznie mocno przyszyte na takie noszenie:)))).


Miłego weekendu :)))