Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

wtorek, 28 listopada 2023

Sukienki

      Wyczytałam ostatnio, że Karolina Herrera miała powiedzieć  "Skończyłaś 40 lat?Zapomnij o mini i dżinsach".Ok co do bardzo krótkiej mini ,ale dżinsy?!Jak można obejść się bez dżinsów?Może w świecie K.Herrery da się to zrobić bo ona nie lata na targ,na działkę czy do Biedry ;)))W mojej rzeczywistości z dżinsów  i sportowych łapci raczej nigdy nie wyjdę:)))

Ale może rzeczywiście już pora ,żeby zacząć się,przynajmniej okazjonalnie, nosić nieco bardziej "do wieku" , więc może sukienki?

    W czasie mojej blogowej nieobecności wzięłam się też za moje materiałowe zapasy.A dokładnie za dwa kupony dzianiny czekające już dłuższy czas na uszycie.Kupony były trzy ale z trzeciego uszyłam już sukienkę dość dawno (była fajna dopóki nie  urosłam :( ), natomiast dwa pozostałe czekały na moją wenę.No i nadejszła ta wiekopomna chwila,że mi się zachciało trochę poszyć.

Pierwsza z nich to zupełnie prosty worek z chomątem u szyi.Jako niejakie urozmaicenie z resztek uszyłam duże ,nakładane ( bo to najłatwiej) i lekko odstające  kieszenie (a ja kieszenie wiadomo,pasjami ;)).

Dołem,żeby nie było za krótko (bo spod spodu wyglądały jakieś brzydkie elementy nożne),doszyłam pasek materiału,w który lekko wmarszczona jest góra sukienki.

                                                   

Całość wygląda tak:
 

                                                     
Długość wyszła mi zupełnie dla mnie niekorzystna ale jest to pewnego rodzaju kompromis.

                                                                   ***

     Druga jest zupełnie inna.Sukienka ma lekko podwyższony stan.Ten stan miała podkreślać swojego rodzaju pliska.Niestety z tą pliską to nie do końca mi wyszło i trzeba było kawałek spruć.Ale to łatwo powiedzieć,spruć.Szyłam ściegiem elastycznym i gdy zaczęłam to prucie to o zgrozo! wyszło mi co ? Dziury oczywiście :(((


                    

No katastrofa po prostu.I co ? I znów jakieś kombinacje.W zapasach znalazłam taką bawełnianą koronkę,która nawet kolorystycznie niemal idealnie pasowała.Na wszelki wypadek zdekatyzowałam,bo nigdy nic nie wiadomo a kolejne prucie nie wchodzi w grę.Dziury zostały tą koronką zamaskowane i chyba nie najgorzej wyszło.




Sukienka początkowo była niemal do kostek -bo co będę resztki zostawiać.Ale uznałam ,że jednak nie lubię jak mi się kiecka pod nogami plącze przy wchodzeniu np.na schody.Skróciłam trochę.Popatrzyłam-nie ,wciąż za bardzo workowato wygląda.Skróciłam kolejny raz i tak już chyba zostawię.

Aha,i dekolt to tzw.woda czyli też chomąto tylko innego rodzaju:)).
                                             
Przy okazji wyciągnęłam kolejną starą rzecz o której właściwie zapomniałam czyli filcową bransoletkę,z czasów kiedy bawiłam się jeszcze w takie rzeczy.Druga bransoletka jest prezentem od wnuczka więc obowiązkowa do wszystkich stylizacji :)))

A tymczasem zaczęły kwitnąć grudniki....


... a więc ZIMA :(((
Grudniki ją wyczuły,bo niestety już jest ,ku memu utrapieniu :(((A miałam" do powiatu" jechać,w tej sytuacji nie odważę się w tej pośniegowej brei.I do tego jeszcze coraz gęstsza mgła i nadal sypie,no gorzej być nie może:(.
Nie cierpię tego białego goowna!

Aby do wiosny ;)





poniedziałek, 20 listopada 2023

Sukienka jesienna

      Listopad ma się już ku końcowi ale choć przyszły deszcze i wiatrzyska,to u mnie wciąż stosunkowo ciepło.Z naciskiem na stosunkowo ;)A ja z udziergiem październikowym a może nawet wrześniowym, tyle ,że chyba sprzed roku.

    Jakoś tak w ostatnich latach  nastąpił wysyp dzianinowych sukienek.Na tej fali ja też takiej zapragnęłam .Miałam w zapasach motek  od Włóczki Warmii i by zaspokoić zachciankę szybko zaczęłam dziergać.

Nadłubałam się trochę na trójeczkach ale za to robota z gatunku bezmyślnych bo poza karczkiem i rękawami reszta to dzierganie telewizyjne. Sukienka jesienna bo to nie wełna  lecz bawełna z akrylem .


 Nie bardzo wiedziałam jak zrobić z jednego motka jednakowy kolorystycznie środek i rękawy, w końcu wymyśliłam że zrobię to na okrągło,rękawy razem z korpusem  a potem rozetnę ,tak jak przy swetrach żakardowych.

 Nigdy wcześniej tego nie robiłam, wyszło szczerze mówiąc tak sobie , ale tym akurat fragmentem chwalić się nie zamierzam ;). 
Z wierzchu za to wygląda nieźle.
Na tyle wystarczyło mi jednego motka,zostało parę metrów.Motek miał ich chyba 1400 ale nie jestem pewna.
Może to być sukienką lub tuniką,do wyboru.


I nasz piękny zamek załapał się na sesję.Jeden z dwóch zresztą :).Kiedyś się może ogarnę i zaprezentuję obydwa.
I resztki tej pięknej,czerwono-złotej  jesieni ,zanim wiatr strąci wszystkie liście.





Spokojnego tygodnia:)




czwartek, 9 listopada 2023

Zestaw jeszcze jesienny

     Moje upierdliwe wyrabianie zapasów nieustająco trwa.Znowu wydałam karton różnych włóczek i mulin (notabene oddałam za darmo,wysłałam na swój koszt i nie doczekałam się nawet "dziękuję"- O tempora,o mores! ) i wciąż nie widzę większej różnicy.Mnożą się między sobą czy co?

Oprócz wydawania pomału je wyrabiam.Zostało mi 5 motków Limy Dropsa z tego  i tego swetra i postanowiłam je wykorzystać.Potrzebny mi był szary rozpinany kardigan bo  poprzedni trochę się był złachał .Dokupiłam więc 7 motków Limy szary kamień (8465) i 6 motków Kid Silk Dropsa szary (10).

Ponieważ nie do końca przemyślałam jak ten sweter ma właściwie wyglądać,zaczynałam go chyba z pięć razy.Wciąż mi coś nie pasowało.Wiedziałam tylko ,że ma być robiony w całości od góry (bo to dla mnie ostatnio niemal jedyna słuszna metoda), ma mieć podwójną stójkę i plisę. 
W końcu stanęło na ściągaczowym karczku.Lima obecnie jest nieco cieńsza od poprzedniej wersji,do tego mogły się też różnić odcieniem co zwykle nie jest zauważalne podczas dziergania,natomiast bardzo widoczne po skończeniu.Diergałam więc na przemian ,raz z grubszej ,raz z cieńszej,co było szczególnie uciążliwe przy rękawach bo trzecim motkiem był przecież moher.

Trochę się bałam ,że mi tej Limy zabraknie a sweter chciałam mieć dość długi,żeby zaoszczędzić,spodnią warstwę listwy i stójki zrobiłam z podwójnej nitki czarnej Alpaki Dropsa,też z zapasów zresztą.Wydaje mi się ,że z czarnym wyszło nawet ciekawiej.Listwę też robiłam dwa razy,bo za pierwszym razem nabrałam za dużo oczek.Mści się moja niechęć do próbek i starannego przeliczania oczek.Z resztki włóczki zrobiłam kieszenie,które u mnie występują gdzie się tylko da.Uwielbiam!


Początkowo planowałam zapięcie na guziki ale w trakcie uznałam,że i tak latam wiecznie rozchełstana to na co mi się nad dziurkami gimnastykować,na dodatek w podwójnej plisie.Na okoliczność gdy trzeba się będzie nieco zapiąć mam swetrową agrafkę i to mi w zupełności wystarczy.


Moheru zużyłam 5 moteczków więc jeden mi został.A że niedawno zobaczyłam u  Dagny Zielińskiej świeżo wydany wzór na   Montenegro Beret,w którym natychmiast się zakochałam i bez zastanawiania się kupiłam,to już wiedziałam na co ten motek wykorzystam.W zapasach wynalazłam  50 gramowy moteczek czegoś szarego-nie mam pojęcia co to,połączyłam z moherkiem i szybciutko powstał beret.Moherowy!Ale że uważam ,że ten przysłowiowy "moherowy beret" to nie nakrycie głowy tylko stan umysłu,mój zamierzam z dumą nosić.Już go uwielbiam i chyba machnę sobie jeszcze inne:))


Tak więc podsumowując- wyrobiłam z zapasów 5 motków Limy,pół motka czarnej Alpaki i moteczek czegoś na beret.Tak więc jestem o 6,5 motka do przodu :))Przemilczę ile musiałam kupić,żeby się tego pozbyć:))))))Do swetra użyłam drutów nr 4 i 4,5 ,beret na 3.



Machnęłam sobie dwa selfi przedpokojowe nie spodziewając się innych możliwości ale jadąc po zakupy wzięłam sweter i beret w nadziei,że między deszczami znajdzie się jakaś chwila na choćby na kilka zdjęć.No i udało się:)).


Generalnie z obu rzeczy jestem bardzo zadowolona.Sweter jest super ciepły i tych pasków wynikających z różnej grubości wełny nawet specjalnie nie widać.Tyle tylko,że muszę sobie teraz zrobić jeszcze jeden szary sweterek,dużo cieńszy bo ten to raczej zamiast kurtki niż pod kurtkę :)).








A teraz mam zaczęte dwie robótki-jedna drutowa,druga szydełkowa,obie raczej długodystansowe bo pierwsza to cienizna okropna a druga to projekt ogromny i dość pracochłonny.

Będzie się działo:)))

niedziela, 5 listopada 2023

Pracowita niedziela

     Na działkę lubię chodzić właśnie w niedzielę.W dzień powszedni przychodzą sąsiedzi,z każdym trzeba pogadać a cenny czas ucieka i często kończy się tym,że zanim w ogóle zacznę działać to już muszę wracać.Sąsiadki mam fajne ale gadatliwe,czasu w przeciwieństwie do mnie ,mają pod dostatkiem.A niedziele są super,cisza,spokój ,nikt w pracy nie przeszkadza.


Pogoda dopisała,na działkach żywej duszy,tylko ja i koty,nic tylko nadrabiać działkowe zaległości.Posadziłam czosnek zimowy bo już czas,posiałam marchew i pietruszkę.Pietruszki nie miałąm już chyba trzeci rok z rzędu choć siałam kilka razy.Już sama nie wiem,nie wzeszła czy ślimaki zeżarły.Ale próbuję znowu,może kiedyś wzejdzie.


Na działkach mamy sporo kotów i jak tylko ziemia jest świeżo wzruszona,zaraz robią sobie na grządkach kuwetę,przy okazji wygrzebyjąc to co zostało zasiane lub posadzone.Grządkę z cebulą i czosnkiem słoniowym musiałam w końcu przykryć włókniną,bo ciągle cebulki były na wierzchu.Tym razem chcę koty przechytrzyć :).Przed sadzeniem czosnku przycięłam poplon i po posadzeniu przykryłam ziemię tą zieleniną.Mam nadzieję ,że się koty dadzą nabrać:)).


Pomagają też powtykane gęsto patyki i ogólnie bałagan na grządkach bo kotom niezbyt wygodnie wsadzać pomiędzy nie tyłeczki.Kuwety sobie dranie znalazły :)).



Ciepła pogoda sprawia,że wciąż można znaleźć jakieś plony.Rośnie koperek,musztardowce,mizuna.Znalazłam nawet rzodkiewki choć niektóre z nich pierwsze znalazły ślimaki.Rzodkiewki posiałam bardzo późno nie licząc za bardzo ,że coś z nich będzie a tu proszę.

Pojadłam też całkiem sporo malin ,które miałam już ściąć ale skoro wciąż owocują,odłożę cięcie na później.

Zadziwia mnie w tym roku mój biały powojnik J.P.2.Przez kilka pierwszych lat miał skubany focha i w ogóle nie kwitł.Przesadziłam go w inne miejsce no to z łaski pokazał dwa,trzy kwiaty i to wszystko, ale w tym roku to naprawdę zaszalał,zakwitł pięknie raz,potem drugi raz i jeszcze teraz ma  kolejne kwiaty.Ciekawe czy to jednorazowa fanaberia czy już mu tak zostanie.
Zanim mi się kręgosłup zbuntował ,zdążyłam jeszcze uporządkować kolejną grządkę a że ta pusta już jest,rozłożyłam tam warstwę kompostu i przykryłam kartonem,nie całą co prawda,bo mi kartonów zabrakło, ale i  to się uzupełni bo

zakupy robię głównie przez internet to i kartony się znajdą.
Wykopałam też kilka dalii,reszta jeszcze została ale choć wciąż kwitną,to już jednak pomału czas je wykopać.

Pozbierałam też nasiona nasturcji w nadziei,że w końcu uda mi się zrobić z nich "kapary".

Dużo jeszcze jest do zrobienia ale odpuściłam bo kręgosłup dawał już znać ,że wystarczy na dziś.Co tam,jutro też jest dzień :).
Miłego tygodnia :))