Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

piątek, 19 września 2014

Długo zapowiadany sweter

Oj,długo:)))Kilka razy miał być pruty,w trakcie dziergania zmieniała mi się koncepcja ale w końcu jest.Zdjęć będzie sporo bo nadmorska sesja mi się podoba i nie wiem co wybrać:))
Ja wiem,że miało mnie nie być ale w ostatniej chwili jednak się złamałam i wrzuciłam laptopa do auta:)))Internet choć słabiutki to jednak jest, więc....:)))





Sweter ma same wady,nie ma zapięcia,bo jak pisałam nie mam pomysłu,ma  rozciągniętą,rozchełstaną górę....




......ale już go lubię:)))Może właśnie dlatego:)))









Sweter robiony jest od góry bezszwowo,rękawy i boki mają fałszywy szew a przy nim na dole usadowiły się dwie małe owieczki:))Owieczki podejrzałam u Anneczki i tak mi się spodobały,że od razu postanowiłam je tu wykorzystać.





Wszystkie brzegi są robione podwójnie.Na plisy nabrałam oczka na brzegach i zrobiłam szeroką plisę podszywając ją od spodu.Na pozostałych brzegach robiłam od razu podwójną pliskę.

Zużyłam około 40 dkg Tweedu i różne resztki czarnych wełen .Druty nr 5.Sweter robiony dość luźno stąd owieczki też takie "luźne".

I to by było na tyle:))Teraz będę się dalej wczasować :)))

sobota, 13 września 2014

"Winter Is Coming"

A skoro tak ,to ja się przygotowuję:))Zaczęłam od skarpetek.Na zdjęciu "kupka"rodzinna-męskie,damskie i dziecięce.
Szału nie ma,trzeba by nabrać trochę więcej wprawy bo popełniłam trochę błędów  ale spodobało mi się i już mam w planach dalsze, tym samym będę się wprawiać.Przy skarpetkach korzystam z kilku podpowiedzi ,klin na podbicie robię na podstawie tego wzoru.Jak widać do doskonałości mi daleko:)))Pięta jest wzmocniona wg wzoru ,który znalazłam w Autopilocie skarpetkowym Truscaveczki.Pięta formowana za pomocą rzędów  skróconych.Skarpety zaczynane od palców ,fajny sposób nabierania oczek  na tak robioną skarpetkę też niedawno podpowiedziała Truscaveczka .
Kolejne skarpety,męskie zrobiłam z grubej -8 ply-włóczki z Lana Grossa.Miałam 20 dkg (motek 100g/210m),z tego wyszły duże skarpetki rozmiar 45.Sposoby dziergania jak wyżej.
,



Ponieważ włóczki sporo zostało ,zrobiłam też skarpetki dziecięce.Początkowo robione normalnie,również od palców zaczynane a że trudno mi trafić we właściwy rozmiar,dalej zrobiłam spiralnie by uniknąć wyrabiania pięty.W ten sposób wyszły skarpetki nieco podobne do skrętek które dzierga Ola .



A włóczki jeszcze trochę zostało:)))
W ramach zimowych przygotowań udało mi się wreszcie ukończyć męczony już od dłuższego czasu sweter.Na razie tylko informacja,pokazywany będzie gdy uda się jakąś sesję dla niego załatwić.Może w międzyczasie wymyślę mu też jakieś zapięcie bo na razie nie ma żadnego.Nie żeby to jakiś wielki problem był.Uwielbiam łazić rozchełstana a jak koniecznie muszę się zapiąć ,to równie dobrze może to być jakaś agrafka ozdobna czy coś w tym stylu.A dziurek robić nie znoszę stąd w moich kardiganach rzadko pojawiają się guziki.Tym razem pewnie też skończy się na jakichś zatrzaskach:)))
Będąc z rozpędu w swetrowym ciągu,wzięłam się za przeróbkę mojego kołowca .Wciąż mi w nim coś nie pasuje.Mam jakiś pomysł żeby go ulepszyć i zobaczymy co wyjdzie .Nawet chciałam go spruć ale dostanie jeszcze jedną szansę.

Tymczasem znikam na jakiś,niedługi , czas.Będę odpoczywać:)))Pewnie moje blogowe zaległości urosną jeszcze bardziej,bo będę komputerowy odwyk miała.Już teraz nie nadążam z odwiedzaniem Was,że o komentowaniu nie wspomnę ale w końcu wszystko nadrobię,przynajmniej taką mam nadzieję:))) Najpierw jednak czekają mnie dwie podróże,w tym jedna już jutro,ach,jak ja tego nie lubię...

Miłej niedzieli:)))

środa, 10 września 2014

Z życia wzięte

     Co mnie rozbawiło
     Niedawno zaczął się rok szkolny,również przedszkolny gdzie swą karierę rozpoczął nasz Pirat.Co tu ukrywać,młody jest rozpieszczonym maminsynkiem i on owszem ,na koniec świata ale z mamą i tatą:)))Skończył poważne 5 lat i oczywiście wie że przedszkole go nie może ominąć i nie ma rady jak tylko się z tym pogodzić:))Pierwszy dzień był zapoznawczy w obecności rodziców,co prawda nie brał w niczym udziału ale przeżył.Na drugi dzień już bez rodziców miało być.Rano młody się trochę potargował bo przecież zawsze warto spróbować,a nuż uda się nie pójść.Mama jednak nie dała się zbajerować.Zrezygnowana kupka przedszkolnego nieszczęścia wychodziła z mamą i wychodząc żałosnym głosikiem pisnęła :Żegnaj tatusiu :)))
Cóż,przeżył:)))Tylko panią w przedszkolu zaskoczył pytaniem:Gdzie jest męska toaleta?:)))

Co mnie zbulwersowało
    Moja mama,osoba w słusznym już wieku,wybrała się do banku bo jej wyciągów z konta się zachciało.Wyciągi dostała,przy okazji załatwiła inną sprawę i uznała,że skoro jakieś tam pieniądze na koncie są,chwilowo niepotrzebne ,to szkoda żeby sobie leżały tak za bezdurno,lepiej żeby coś zarabiały.Ok,pani w banku oczywiście niezwykle pomocna poleciła lokatę,a jakże.Mama lokatę założyła,jakąś kwotę tam wpłaciła i co miesiąc taka sama kwota ma być na to konto/lokatę przelewana.Wszystko pięknie tylko popatrzmy na szczegóły lokaty,ładnie nazwanej "Kapitał na marzenia":
Okres trwania lokaty - 144 miesiące !
Oprocentowanie lokaty - 2,68%
Data wygaśnięcia -  2026-09-03 !
Data najbliższego naliczenia odsetek-2016-09-03
Możliwość dopłat-tak
Możliwość wypłat-nie
Reasumując-wrobiła baba w banku starszą panią w lokatę na 12 lat,pieniędzy się z tego nie da wypłacić,tzn.podobno da się ale bez odsetek,pierwsze odsetki dopisane po dwóch latach!Mama ma 86 lat i trudno zliczyć wszystkie choroby jakie ją gnębią.Jakie ma szanse dożyć 98 lat żeby zacząć spełniać swe "marzenia" kiedy na rehabilitację musi czekać kilka lat?I w tej chwili to jest jej marzeniem.Ta "oszczędność"nawet dla młodych nie jest żadnym dobrym interesem bo jest mnóstwo innych możliwości oszczędzania,na krótkie terminy i z odsetkami od razu a nie za dwa lata i bez zamrażania kapitału na długi czas.Nawet w tym samym banku.
Niby  mama nie została oszukana,pieniądze niby jej nie przepadną,jak to pani w banku ujęła i tak leżą na koncie.Ja jednak odbieram to "doradztwo" jako brak etyki.Brak etyki daje się zresztą zauważyć na każdym kroku i w każdej grupie zawodowej.W rozmowach ludzie w ogóle nie rozumieją w czym rzecz.Zdziwieni mówią:Ale o co ci chodzi?Przecież wszystko jest zgodne z przepisami i z prawem?
-A nie czujesz,że mimo to jest to postępowanie niegodne,nie w porządku?
Zdziwieni ogromnie patrzą jak na idiotkę.Naprawdę nie rozumieją:((Chciałabym doczekać czasu,gdy w naszych szkołach zamiast ogłupiania,będzie się właśnie etyki uczyć.
Aha,jaki bank?PKOBP

Co mnie zaniepokoiło
Zdarzenie nr1
    Poszłam na zakupy.Ponieważ pogoda była "na dwoje babka wróżyła",niby ciepło ale takie jakieś...wzięłam ze sobą bawełniany sweterek i przewiesiłam go przez torbę.Złaziłam gdzie mi tam było potrzeba, na końcu weszłam do  dużego domu towarowego,wjechałam windą na samą górę bo tam najsmakowitsze kąski dają czyli moteczki,przydasie,tkaniny :)))Pooglądałam,zakupiłam po co przyszłam ,zjechałam na dół i do dom bo się późno zrobiło.W połowie drogi stanęłam.A sweterek!?Nie ma!Jasny gwint,to ostatnio mój ulubiony :(((Obejrzałam się za siebie,niestety nigdzie nie leży.No to po śladach : Karstadt,winda-jak na złość otwierała się wciąż nie ta którą jechałam,wjazd na górę,lustracja -no kurcze,nigdzie nie ma.No to dalej na dół i do wyjścia z zamiarem dalszego cofania się po tych śladach.Ale zaraz,coś granatowego mi mignęło,jest ,jest mój sweterek:)))Cała szczęśliwa ale i wkurzona na siebie bo o nim zupełnie,kompletnie zapomniałam.

Zdarzenie nr 2
   Poszłam na pocztę paczuszkę wysłać.Po drodze mam na moje utrapienie,może nie tyle moje co mojej kieszeni,Tchibo:))No jak nie wdepnąć kiedy z daleka widzę,ze nowy,fajny towar:))Wdepnęłam i popłynęłam:))Wymaszerowałam z reklamówką, nie pustą bynajmniej:))Gnębiona lekko wyrzutami sumienia dotarłam do poczty.Luuudzie ile ludzi!Pełno jak u nas gdy dawniej margarynę rzucili:))Moją paczuszkę musiałam zapakować więc znalazłam odpowiednią kopertę,przysiadłam,zaadresowałam,zakleiłam i stanęłam w kilometrowej kolejce.Stoję sobie,stoję,cierpliwie bo przecież nasze kolejki przeżyłam to co mi tam taka niemiecka.Obok mojej kolejki jest nieduże stanowisko gdzie pan sprzedaje znaczki,przyjmuje jakieś zwykłe przesyłki i takie tam.
Tak mniej więcej w jednej czwartej mojego stania do pana podeszła pani podając mu jakąś reklamówkę.Nawet się zaciekawiłam co też mu ona w tej reklamówce przyniosła.Ale stoję dalej.
Nagle w dwóch czwartych mojego stania poraziła mnie myśl :
Rany boskie!!!Moje zakupy!!!!!!!
Zapomniałam że postawiłam je koło stolika gdy pakowałam paczkę.Rzuciłam się w tamtą stronę-naturalnie nie ma śladu.Rany!Ukradli!Obwąchałam wszystkie kąty,no nie ma.Podejrzliwie obejrzałam wszystkich klientów czy przypadkiem nie stoją z moją nieszczęsną reklamówką,ale gdzie tam.Stoję dalej i prawie płaczę,takie ładne spodnie,taki śliczny płaszcz,przecież nie kupię drugich bo kosztowały sporo :(((((
Tak gdzieś w trzech czwartych mojego stania poraziła mnie następna myśl:
Baba z reklamówką!!!!!!A może to moją reklamówkę znalazła i oddała???!!!!
Stoję dalej i nadziejuję się tą myślą,nie lecę do pana bo okienko do którego stałam już tuż,tuż.Dostałam,wysłałam i idę,pytam ja ,pyta pan a co w tej reklamówce było,o cudzie!jest!Co za ulga:))I nie napiszę w jakich inwektywach o sobie myślałam.

Zdarzenie nr 3
     Poszłam znów na zakupy.Nakupiłam,nakupiłam,zapłaciłam i wyszłam.Miałam kupić jeszcze czekoladki na prezent więc weszłam do kolejnego sklepu gdzie dają czekoladki w nieco lepszym gatunku,na prezent odpowiedniejsze.Wzięłam czekoladki,po drodze dwie kawy bo promocja (nota bene mocno kawa podrożała),zapłaciłam,zapakowałam,pożyczyliśmy sobie z panem nawzajem miłego weekendu i poszłam.W domu zakupy wypakowałam,pochowałam,kwiatki (też na prezent)do wody i ......cholera ,gdzie czekoladki????!!!!!Przeszukałam torby,szafki,nawet do kubła zajrzałam,a co,tam też mogłam włożyć.Nic.Z tego wniosek,że czekoladki zostały sobie w sklepie:((((Nie poszłam tam bo czasu nie miałam a sklep dość daleko,moja strata.Jak byłam na siebie wściekła,to można sobie wyobrazić i nie o stratę finansową,o nie.
    I to mnie właśnie niepokoi.Te trzy zdarzenia to tylko jeden tydzień.Zakupy notorycznie zostawiam w sklepach,klientka po prostu idealna,nieprawdaż?Zapominam na każdym kroku.Zaczynam się bać wychodzić z domu.Czasem na ulicy sprawdzam czy aby na pewno jestem ubrana bo sama sobie nie dowierzam.Prawda,zawsze byłam roztargniona i zapominalska.Dzieci się śmiały onegdaj,że matka kupiła sobie tabletki na pamięć i zapomniała je brać:))Mam jednak wrażenie ,że jest jakby gorzej tylko pytanie-to tylko starość czy ten Niemiec?

O matko,ależ się rozpisałam:))Uprzejmie o wybaczenie proszę i dziękuję za poświęcenie tym którzy doczytali do końca:)):))

PS.
Cudem uratowane z mojego zapominalstwa spodnie -śliczne,w kwiatki -niestety oddałam,do niczego mi nie pasowały ale za to płaszczyk przeciwdeszczowy-śliczny,w kropki -zostaje:))))To tyle jako uzupełnienie:)))

niedziela, 7 września 2014

Uszyłam sobie

Niedawno pokazałam uszyte przeze mnie dwie bluzki oversize.Bluzki nie były dla mnie ale tak mi się spodobały,że postanowiłam sobie też podobną uszyć:)).Buszując po letnich przecenach trafiłam na nadający się materiał,żadne tam cudo,zwykły poliester w musztardowym kolorze.Musztarda to zupełnie nie moja kolorystyczna bajka ale jakoś przekornie mi się spodobał.Tym bardziej,że był niejednolity kolorystycznie,miał przebarwienia ,które wyglądały jakby wyblakł na słońcu i kto wie czy tak nie było sądząc po śmiesznej cenie:)))
Bluzka ma dłuższy tył i rozcięcia po bokach.Jest to po prostu złożony prostokąt tkaniny,zupełna prościzna.Zachciało mi się jednak poszaleć z dekoltem,żeby asymetryczny był.No i jest ,tylko że bardziej do niego pasuje określenie krzywy niż asymetryczny:))Do tego paski tkaniny obcięte z boków okazały się trochę za wąskie i skośne paski na lamówki wyszły nieco za mało skośne, a w związku z tym trudno było ładnie odszyć dekolt.Niestety nie dostałam pasującej gotowej lamówki.Obszyłam tym co miałam i niestety na samym przodzie lamówka pozostawiała wiele do życzenia.Ani to pruć,ani tak zostawić:((.
 Pozostało jak zwykle kombinować.Pozostałe resztki tkaniny pocięłam na różnej szerokości paski,poskładałam na pół i zszyłam zygzakiem.Z tego zrobiłam róże i nimi zamaskowałam najgorsze miejsce.Wyszło nie najgorzej,co?

 Bluzka od razu miała swoją premierę:))

 Te dwa ostatnie zdjęcia pokazują jej prawdziwy kolor.
A dolne mój zachwyt nad samofotografowaniem:))))
Szycie było niezłą przygodą biorąc pod uwagę  niedostatki maszyny a także fakt,że szyłam na stoliczku balkonowym :)))Ale jakiś przemożny pęd do szycia mam ostatnio,nawet te przeszkody mnie nie powstrzymują:)))
W sumie zachwycając się "oversizami" zapomniałam,że mam takie dwie bluzki a jedną nawet ze sobą:))Uszyłam je kiedyś w celu pochowania różnych niedoskonałości do czego nadają się znakomicie.Jedną z nich często nosiłam ale drugiej nie udało mi się założyć bo zwyczajnie o niej zapomniałam.Tym razem mam ją przy sobie ale lato mi się skończyło:((((Cóż,przynajmniej sesję jej zrobię i choć tu ją pokażę bo przecież niezła jest:)))
 Tutaj już totalnie poszłam na łatwiznę,tylko dekolt wycięłam a boki po prostu zszyłam razem na prawej stronie zostawiając tylko otwór na ręce:))Ale asymetria jak widać być musi,patrz dół bluzki:))


I na zakończenie już jeszcze jeden stary uszytek,rzecz ukochana przeze mnie,noszona już od kilku lat i pewnie przez następne kilka nie pozbędę się jej.Od czasu do czasu jest tylko dopasowywana poprzez przeszywanie guzika,w zależności od tego czy urosłam czy zmalałam:)Uszyta z flaneli w drobny kwiatowy wzorek,na podszewce.I asymetryczna ;) Jak widać lubię asymetrię:)))A prawda jest taka,ze asymetria świetnie maskuje niedoskonałości figury:)))
Ulubiona kamizelka:

 I to już naprawdę wszystko:)))
Życzę Wam miłej niedzieli.Tutaj ma padać.I dobrze:)))

piątek, 5 września 2014

Zostałam upomniana :)

     Usłyszałam dzisiaj pytanie jak długo jeszcze ten sznurek na blogu będzie wisiał?Yyyy...Ale o co chodzi?Sznurek się nie podoba czy co?Chodzi o to ,że nie ma nowego wpisu! :)))
Dostałam kopa no to się zabieram do roboty:)))Rzeczywiście,lenia mam (ale nowina,co?).Lenia nie tylko na pisanie ale na wszystko.Wbrew zaleceniom lekarskim mało się włóczę,że o innych "sportowych"wyczynach nawet nie wspomnę:))Czasem gdzieś się leniwie przejdę i właśnie na leniwą przechadzkę Was zapraszam.Bo samej spacerować nudno:))) Spacer będzie taki zbiorczy,trochę jeszcze miniono-letni a trochę już obecnie-prawie-jesienny ale za to potrwa aż do wieczora:))


Jak widać poniżej,nie tylko ja podglądam sąsiadów ;)
A co powiecie na kolorowy samochód?Mnie się podoba:))

Srebrni panowie rozsiedli się na ulicy wzbudzając powszechne zainteresowanie.W rękach każdy ma puszkę na pieniążki.Jeśli ktoś wrzuci pieniążek wszyscy podnoszą puszki i nimi potrząsają:))Zabawny pomysł i widać było,że publika doceniła oryginalność bo grzechot słychać było bardzo często:))
Od czasu do czasu na Münsterplatz można się natknąć na coś ciekawego.Tym razem był kiermasz ceramiki.Fantastyczne rzeczy artyści wystawiali,całe szczęście że nie mam miejsca ,gdzie taką fajną ceramikę mogłabym upchnąć bo pewnie nieźle bym finansowo popłynęła:))


To teraz może w moje stałe miejsce spacerowe czyli przez Poppelsdorfer Alle do..... Ogrodu Botanicznego,no gdzieżby indziej:))
W alei ,na rozległym trawniku dzieje się wszystko-ludziska się opalają,wylegują,grają w piłkę i dziwne gry,wyprowadzają psy(sprzątają po nich!!!),dzieci,uczą się,uprawiają sporty wszelakie,młodzież urządza tu swoje ,czasem dziwaczne ,imprezy przybywając obficie zaopatrzona w  skrzynki piwa ,odbywają się przyjęcia (na zdjęciu pod namiotem) i nikt nikogo nie przegania a trawie to zupełnie nie szkodzi:))



Ogród zmienia się nieustannie,dofinansowanie z Unii dostali czy co?Ale jakoś nigdzie nie zauważyłam tej charakterystycznej ostatnio dla nas niebieskiej tablicy.Ten wodotrysk to też coś nowego.

To był jeszcze ogród letni a ten już końca lata.

Wszędzie nowe nasadzenia .
Nie wiem co to ,ale prawda że ślicznotka?
Ostatnio pojawiła się w ogrodzie Sztuka.Ale niestety jak szybko się pojawiła,tak szybko część Sztuki złodzieje ukradli.Tak przynajmniej głosiła gazeta.Poniżej ta ,która się ostała.Na dwóch zdjęciach po prawej instalacje "dźwiękowe",poruszane wiatrem klekoczą albo stukają.


Przepiękna rabata.

Ogród już trochę jesienny i tylko magnolia zdaje się o tym nie wiedzieć :))Zresztą kilka kwitnących kasztanowców też zauważyłam,biedne drzewa sponiewierane przez wrednego pasożyta, zgłupiały.
Nic sensownego nie robię to pomyślałam,że może przynajmniej kulturalnie się "ubogacę" i ruszyłam odwiedzić dom Augusta Macke.Droga prowadziła przez Alter Friedhof  na którym znajduje się grób żony artysty, Elisabeth (na zdjęciu z lewej strony). 
August Macke mieszkał w tym domu w latach 1911-1914,miał tam swoje atelier,obecnie jest to muzeum.Nawet ja mam w pewnym sensie związek z tym domem,ponieważ w latach powojennych mieszkali tam teściowie jednej z "moich"babć:)))
http://poulwebb.blogspot.de/2012/05/august-macke-part-1.html

Dom w stylu późnoklasycystycznym znajduje się przy Bornheimer Straße.
Wstęp kosztuje 5€ .Fotografować niestety nie wolno.
Atelier artysty
http://museen.de/august-macke-haus-bonn.html
August Macke miał 27 lat gdy zginął w pierwszych dniach pierwszej wojny światowej.Przed wyjazdem namalował swój ostatni obraz Pożegnanie.
http://www.plakaty-i-reprodukcje.pl/august-macke/pozegnanie-obraz-3887
W muzeum trwała akurat wystawa prac Hermanna Hesse (1877-1962) "Mit Feder und Farbe".Hesse bardziej chyba znany jako pisarz niż malarz,laureat nagrody Nobla z  dziedziny literatury w 1946r .Wystawa ciekawa,o ile pierwsze akwarele były takie,jak by to powiedzieć,mocno amatorskie to późniejsze bardzo mi się podobały.
Nie żebym się choć w najmniejszym stopniu na sztuce znała:)))Ot,albo mi się coś podoba albo nie:))
http://index-magazin.com/online/hermann-hesse/
Szczerze mówiąc chyba nigdy wcześniej o Hessem nie słyszałam,w każdym razie tego nie pamiętam,nie przypominam sobie żebym czytała którąś z jego książek.Może trzeba by się zainteresować skoro już jego obrazy obejrzałam,tylko kiedy?Czas to coś czego mi brak najbardziej:))
To tyle w temacie kultury:))Wracamy do włóczenia się:))
O sorry,zapomniałam o jeszcze jednym wydarzeniu kulturalnym.A może "kulturalnym".Otóż jakoś tak wiosną,w marcu bodajże, Bonn otrzymało od artysty Markusa Lüpertz  to oto dzieło zatytułowane Beethoven.Rozpętała się burza.Wiele osób sądziło,że to po prostu żart Prima Aprilisowy,że nie mogą przecież poważnie postawić tego czegoś w Stadtgarten nad Renem.Mówiono,ze Beethoven się w grobie przewraca:))Jeden z czytelników pewnej gazety nazwał rzeźbę  „Kneethoven“ bo wygląda jakby go dzieci w przedszkolu z plasteliny ulepiły:))Mimo wszystkich kontrowersji i negatywnych opinii, "Kneethoven"stoi i straszy a ja się specjalnie wybrałam ,żeby to "dzieło" zobaczyć.
Artysta i jego dzieło.
http://www.monopol-magazin.de/fotostrecke/artikel/20108022/Bonn-erhaelt-Beethoven-Skulptur-von-Luepertz.html 
Przy okazji rzut oka na Ren.
Dzień ma się ku końcowi. Niespieszny powrót.Od ratusza wyrusza grupa na wieczorne zwiedzanie Bonn z przewodnikiem z pochodnią i w stroju z epoki (jakiejś :)) 

Ulice, na których normalnie kłębią się tłumy przechodniów i turystów,niedzielnie puste.Miło tak na odmianę bez przepychania się między ludźmi, pospacerować,warto się przyjrzeć ślicznym zabytkowym kamieniczkom,oświetlonym  promieniami zachodzącego słońca.


Nogi Was pewnie bolą od tego łażenia więc na dzisiaj skończymy,zwłaszcza że słońce też już zachodzi:)))Obiecuję sobie,że wybiorę się kiedyś zobaczyć miasto wieczorem.Może i będzie okazja bo właśnie rozpoczyna się festiwal beethovenowski i w niedzielę wieczorem ma być jakiś koncert w mieście na Rynku.Wstęp wolny więc grzechem byłoby nie skorzystać z okazji jeśli nic nie stanie na przeszkodzie:))
Tymczasem życzę Wam pięknego weekendu i do następnego razu,może tym razem bez poszturchiwania coś zamieszczę:))