Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

piątek, 30 sierpnia 2013

Zaległości różne

     Jakiś czas temu na blogu  Oli wypatrzyłam świetne haftowane kartki ślubne ,zamówiłam taką kartkę na ślub mojej bratanicy.Prawda że ładna?Młodym też bardzo się podobała,uznali że to wspaniała pamiątka:))
Już wspominałam,że wesele było,prawda?
W dzień wesela pogoda dopisała,pięknie świeciło słoneczko.Jeszcze ostatnie  przygotowania -mama osobiście sprawdza czy synek dostatecznie elegancko się prezentuje,wystrojony w identyczną kamizelkę jak tata:))


Ciekawy bukiet:))


A później  były śpiewy (ochrypłam prawie) i tańce,i hulanki do białego rana:))

Panna Młoda nie zamierza się bynajmniej na gości ale na modnego ostatnio na weselach dzika.

A to najbardziej irytujący i psujący przyjemność pan .

I ja tam byłam,wino piłam,pysznościami się objadałam:))Od śpiewów ochrypłam prawie,nogi mi niemal odpadły w nowych butach,po jakimś czasie zapoczątkowałam nową mode i balowałam boso a za moim przykładem inne damy nowe buty mające:)))Wesele bardzo udane,tradycyjne,wszyscy bez wyjątku goście bawili się do upadłego:))
A i poprawiny były,a jakże:))
I znów świetnie bawili się i dorośli ...
                                                                    i dzieci:))
Moi panowie wyraźnie coś knują:))
Miałam rację:))Coś wymyślili ;)

****
Na wesele trzeba było się w coś ubrać.
Ponieważ wszystko co miałam okazało się nieco jakby za wąskie (ach,te kalorie w szafie:)),kupić czegoś gotowego na mnie też nie sposób -w sklepach albo małe rozmiary albo starobabowe worki-trzeba było sobie naprędce coś uszyć.Wiem,powinna być sukienka ale z różnych względów postawiłam na spodnie i tunikę.Spodnie chciałam sobie uszyć ale ani w internecie ani w sklepie nie znalazłam odpowiedniego materiału.W ostatniej chwili trafiłam jakieś spodnie w sklepie,żadne tam cudo ale za to we właściwym kolorze.Cieniutką satynę jedwabną na tunikę kupiłam w przez internet.Czasu miałam na styk,zanim w ogóle zdecydowałam co chcę mieć,  już był piątek.Tak więc szyłam naprawdę w ostatniej chwili.Wybrałam sukienkę z okładki  tej Burdy.
Fason dostatecznie prosty żeby go szybko uszyć, maskujący dokładnie to co zamaskować chciałam no i sukienka mogła być z powodzeniem tuniką.Szycie z konieczności było mocno "na skróty".W oryginale rozcięcia rękawów są pięknie plisami odszyte,u mnie raczej sposób chińsko-targowy:))Na tak piękne odszycie jedwabiu potrzeba  dużo więcej czasu niż ja miałam,rękawy są więc zwyczajnie podwinięte.
Dekolt wykończony lamówką i tylko do niego przyłożyłam się bardziej,nawet podszyłam ręcznie lamówkę:))Zresztą podszycie na maszynie byłoby dużo trudniejsze,jedwab nie jest wszak łatwy w obróbce:))Mam też kieszenie ale pewnie je zaszyję bo średnio się sprawdzają.
Z resztek wymodziłam różę i tak mi się spodobała że koniecznie chciałam ją gdzieś dopiąć.Dobrze wyglądała na ramieniu ale  miałam "bogate"kolczyki, które koniecznie chciałam włożyć  bo dotąd jakoś nie miałam okazji no   i wydało mi się tego za dużo.Kombinowałam z nią mocno aż wreszcie wylądowała na ręce.Wiem,dziwacznie choć moja wersja brzmi:oryginalnie:))
Tunika się sprawdziła,leciutka i przewiewna,w sam raz na bardzo ciepły letni wieczór.

****

     Gdzie w naszych czasach zawieramy znajomości?Wiadomo,ostatnio ludzie poznają się w sieci.:)))I w sieci właśnie ,na Spotkaniach Robótkowych na Fb poznałam Alicję. Ponieważ Alicja mieszka we Wrocławiu a ja tam bywam bardzo często,umówiłyśmy się na spotkanie w realu.W ubiegłym tygodniu po kilku falstartach spotkanie doszło do skutku:))

Spotkałyśmy się w pięknym wrocławskim  ogrodzie botanicznym i przegadałyśmy kilka godzin:)))To było nasze pierwsze spotkanie ale myślę,że nie ostatnie:))

****
Jeżdżąc po lekarzach,przychodniach i szpitalach przy okazji spotkałam kolejnego z dużej rodzinki wrocławskich krasnali:))Pilnuje wejścia do kliniki:))

****
A ponieważ mamie się nieco poprawiło,mogłam zacząć wreszcie ogarniać chaos pod moją gruszą.Jak zwykle zarośnięte wszystko tak  że trudno ściezkę odnaleźć:))
Młody pomagał mi pracowicie:))Pierwsze co zrobiliśmy to wykosiliśmy drogę do śliwek,które wspaniale obrodziły i są przepyszne:))

Objadam się nimi nieprzyzwoicie,uwielbiam śliwki:)))
A teraz idę na obiadek do dzieci,zostałam przez wnuczka zaproszona na mleczo (tłum.leczo):)))

Miłego dnia:))

Dziękuję za wszystkie komentarze ,to nie Redbull a one dodają mi skrzydeł:)))
Witam serdecznie nowe odwiedzające:))))

środa, 28 sierpnia 2013

Cycata bluzka ;)

     Jakieś trzy lata temu,kiedy to odnowiło mi się uzależnienie od drutów i innych takich,nakupiłam całe mnóstwo różnych motków,mam wrażenie że zupełnie bezmyślnie,w każdym razie dzisiaj nie mam pojęcia co miałam na myśli kupując niektóre:))
Miedzy innymi kupiłam kilka motków białej wiskozy.Nie miałam na nią pomysłu do czasu gdy nie  zobaczyłam, bodajże u Bean,letniej bluzeczki na szydełku z wiskozy właśnie.Wiskoza na lato jest jak najbardziej odpowiednia,tylko moja na drutach miała być.Miałam 3 motki Pearl YarnArt.
Nie będąc pewna jej wydajności -bo ja nie z tych maleństw co to zużywają 2 motki na sweterek i jeszcze im zostaje :) -dokupiłam trochę czarnej mieszanki bawełny z wiskozą,miały być na dole jakieś paski czy coś w tym rodzaju,mające za zadanie  maskować  to i owo.

  Wiskoza się ciągnie,żeby było ściśle od góry zaczęłam na drutach 2,5 i stopniowo do dołu zwiększałam rozmiar drutów aż do ,chyba, 5 na dole.
Dekolt i rękawki wykończone francuzem.
Wiskoza okazała się bardzo wydajna,trzech motków na całą bluzkę spokojnie wystarczyło .Taka prosta bluzeczka bardzo mi się podobała ale widoczne spod niej wdzięki już trochę  mniej:)) Postanowiłam czarną włóczkę wykorzystać na wykończenie dołu i ozdoby owe wdzięki nieco  maskujące :).
Dół bluzki obleciałam na szydełku półsłupkami a potem ukochanymi rakowymi.Trochę się pospieszyłam bo na ozdabianie wyszło mi mniej włóczki niż myślałam,nie było sensu zostawiać resztki więc dorobiłam do tych istniejących rakowych rząd słupków i  poleciałam rakowymi kolejny raz:)).
Pomysł na ozdoby/maskowanie wykluł się oczywiście już w trakcie pracy.Z czarnej bawełny robiłam na szydełku łańcuszek i przyszywałam go do bluzki jak popadło:))Popadło mniej więcej tak:
Fajnie.Bluzkę wyprałam ,wysuszyłam i okazało się ,że mam ją nieco dłuższą niż na początku:)) To akurat nie problem. Jednak sznureczki poprzyszywane dość lekko odstawały i nie wyglądały najlepiej co widać na zdjęciu.Dawaj więc je porządniej przyszywać:))
I przyszyłam.Tak porządnie,że aż się wybrzuszyły tworząc pięknie wyprofilowane cycki:))
Gdyby były w innym miejscu i udawały prawdziwe to jeszcze ale w tej sytuacji trzeba było je jakoś spłaszczyć.Prucie nie wchodzi w grę bo na bank poprzecinałabym nie to co potrzeba.Wyprałam bluzkę raz jeszcze,blokowałam,prasowałam-najpierw delikatnie a potem poszłam na całość,z temperaturą ,parą i co tam jeszcze żelazko miało:))Uparte cycki jednak siedzą w najlepsze,nic im nie zaszkodziło:))Tylko w efekcie tych zabiegów bluzka stała się tuniką a w ramach kolejnych nieplanowanych efektów powywijał się jej malowniczo brzeg i prawie do pasa rozciągnął się dekolt:))
I tak wygląda wersja ostateczna.

Właściwie bubel i nie powinnam w ogóle tego tu pokazywać.Ale z drugiej strony może ktoś dzięki temu uniknie moich  błędów.
A z trzeciej strony to ja, tak jak i ta tunika,trochę odstaję od normy bo nie podniecają mnie idealne sweterki robione na drutach , wyglądające na sklepowe i maszynowe,gdzie nie doszuka się człowiek choćby  jednego  krzywego oczka.Lubię natomiast trochę szaleństwa tak więc postanowiłam tę tunikę nosić.Tak jak jest, z cyckami.Dekolty lubię,tuniki takoż,falbanki mi nie przeszkadzają.Cycki może trochę tak ale wersja oficjalna brzmi,że to nie brak umiejętności tylko zamierzony efekt artystyczny:)))I tego,proszę państwa, będę się trzymać:))

  Gorzej,że się najwyraźniej lato kończy :( Włożyłam właśnie sweter i zastanawiam nad skarpetkami,nic tylko siąść i płakać :(((Musieliście tak na te upały narzekać?

Dobrej nocki:))

Zauważyłam ,ze przybyły mi nowe obserwatorki,witam serdecznie:))

piątek, 23 sierpnia 2013

W biegu

Wpadłam znów tylko na chwilę,coś ostatnio zupełnie nie mam czasu,może ma ktoś go trochę na zbyciu?
Po przyjeździe trzeba było się ogarnąć ,rozpakować,kilka pilnych spotkań i szycie na chybcika jakiegoś ciucha na wesele
Potem wesele
poprawiny,dzień oddechu i okazało się że babcia tak balowała-tu z panem młodym-

że teraz to odchorowuje.Z tego to powodu ja koczuję u niej we Wrocławiu jeżdżąc do domu tylko ciuchy zmieniać :(
Nie mam za bardzo warunków do pisania,nawet Wasze blogi odwiedzam z dużym opóźnieniem.Ale,że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło,to jutro spotykam się w Ogrodzie Botanicznym z koleżanką robótkowiczką ,Wrocławianką poznaną na Spotkaniach Robótkowych na Fb.Już się cieszę :)))Dwie przyjemności w jednym:))
W telewizji Malowany Dzbanek w Sopocie,z drugiej strony trzeba w czymś mamie pomóc,nie mogę się skupić.Uciekam więc:))
Dziękuję,że mimo mojej nieobecności ktoś tu zagląda,mam nadzieję ze wkrótce znajdę trochę spokojnego czasu żeby nadrobić zaległości.
Miłego weekendu:)))

wtorek, 13 sierpnia 2013

Łupy ;)

Dojechałam i znowu jestem;)))Jechało się przy sprzyjającej pogodzie i stosunkowo niedużym ruchu całkiem przyjemnie i szybko,rzadko udaje mi się dojechać w 8 godz.

Byłam zajęta rozpakowywaniem i sprzątaniem, gdy dzieci przywiozły mi paczuszki,które w międzyczasie do mnie przyszły,wypakowałam też to co "przypadkiem"  wpadło mi w ręce w Niemczech:))I na to wszystko jeszcze przyjechał kurier z butami:))Oczywiście nie wytrzymałam i jak tylko goście pojechali rzuciłam się do paczek:))
Matko i córko!Ale się obłowiłam!Oj będzie się działo i szyło,pytanie tylko kiedy:))Poważnie się zastanawiam czy mi życia wystarczy:))
Miałam nie kupować,wiem,ale gdy w Motkach była wyprzedaż......
 Po ostatnich kłopotach z kupieniem spodni,zakupiłam sobie kilka kuponów tkanin i będę szyła,wyjdzie taniej i będę miała to co chcę.Nie tylko na spodnie zresztą są to tkaniny,ta na samej górze będzie ciuchem na wesele.
No  i buty....Też się naszukałam w sklepach i nie dostałam tego co chciałam.Znalazłam jedną parę w Zalando,po namyśle zmówiłam,w końcu można przecież odesłać jak nie będą pasowały.
Ale pasują:))Lewy trzeba tylko trochę "rozchodzić"bo prawy idealny.Zakochałam się od pierwszego włożenia:))Szpilki,cudownie niepraktyczne ale takie piękne,kocham takie:)))

Nie wytrzymałam ,musiałam się pochwalić:))A teraz wracam do tobołów i okien:)

Miłego dnia:))

PS.Właśnie dostałam od firmy kurierskiej sms że przyjedzie kurier z butami:)))Mają refleks,prawda:))

niedziela, 11 sierpnia 2013

Na chwilę...

Wpadłam dziś tylko na chwilę, w ramach odpoczynku  od pakowania.
Do pokazywania nic specjalnego nie mam.
Zrobiłam co prawda bluzkę ,z cyckami .....
....ale  pokażę i wyjaśnię co to za cycki jak znajdę trochę więcej czasu:))

  Podenerwowana bliskim wyjazdem na niczym konkretnym nie mogę się skupić, czymś ręce jednak zająć trzeba i tak powstało takie dziwactwo, które fajnie podzwania przy poruszaniu ręką.Czy zostanie ,czy będzie zutylizowane jak poprzednia to się okaże:))

Podczas ostatnich zakupów natrafiłam też na kilka sztuk rękodzieła.
To pufy,fajny pomysł,ciekawe czym są wypchane,miałam wrażenie że w środku jest jakby słoma.
50 €

Podkładki pewnie chińskie bo niecałe 3 €,jak na ten sklep to tanio:))

Bransoletki mnie zadziwiły,cena właściwie- 60 €.
Tutaj widać je dokładniej,w środku nie mają koralików.
Dzisiaj krótka wizyta,wracam do pakowania:))
Rany,jak ja to wszystko wepchnę do auta,chyba krasnoludki mi te rzeczy podrzucają bo to przecież niemożliwe żebym ja sama tyle tego.....:))

Miłego tygodnia :))

Mnie czeka dość wyczerpujący zakończony weselem na które muszę jeszcze sobie uszyć ciuch jakiś:))Już jestem zmęczona:))I do tego w głowie od jakiegoś czasu mam istną karuzelę,pić nie muszę i tak mi się wszystko kręci.No dobra,czas na mnie:)))
Odezwę się gdy się ogarnę:))

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Inspiracje

Przeglądając kolorowe pisma u fryzjera natknęłam się na kilka pomysłów jak wykorzystać stare koronki,serwetki itp.Może kogoś zainspirują:))







Pomysłowego tygodnia:))

sobota, 3 sierpnia 2013

To znowu ja :)

Ostatnio nie bywam tu zbyt często.Może to wina kanikuły bo upały,aczkolwiek  je lubię,to  jednak rozleniwiają.A trochę też wpadłam w dół po moim wypadku z kolankiem i jakoś straciłam chęć na pisanie ,czytanie i w ogóle miałam chandrę.
Nie straciłam za to chęci na dzierganie,no ,może na chwilę.Pokazywać jednak specjalnie nie mam co,jak się dzierga wszystko na raz to niczego nie można skończyć:))Tak wygląda moja tymczasowa letnia pracownia :)))
A właściwie wyglądała przed paroma dniami bo teraz nieco się zmieniło.
To czerwone w koszu  to męczona od dwóch miesięcy sukienka,już o niej wspominałam.Mam jeszcze czas to się nie spieszę ale sukienka dostała już rękawy i teraz czeka na karczek bo robiona jest od dołu.
Białe leżące na krześle jest, wówczas ledwo zaczętą,teraz prawie na ukończeniu letnią bluzeczką.
Kolorowe elementy na podnóżku to nieudana sowa.
Temat wywołała Danusia na Fb i zobaczcie u niej jaką fajną żabę zrobiła,znajdziecie też tam linki gdzie można pooglądać te świetne zabawki.
Ja zakochałam się w hipopotamie ale wzięłam się za sowę,naiwnie myśląc,że chyba łatwiejsza będzie.Nie była.Poległam.Wyszło mi takie coś:))
Na razie odpuściłam bo nie chcę kupować nowej włóczki podczas gdy w domu włóczką zawalone są wszystkie kąty .Gdy dobiorę odpowiednie niteczki wrócę do tematu bo ogromnie mi się te heksagony podobają.Ale przyznaję,ze łatwe to nie jest:))
  Leżą tam jeszcze dwie robótki z którymi nie wiadomo co będzie,na razie czekają na wenę.Poniewierają się też (czego nie widać) koraliki,których pewną ilość zakupiłam i się zabawiam:)))

To tylko takie wprawki,pomysł jeszcze nie do końca sprecyzowany.
Co tam jeszcze?Aha,zrobiłam lniany szalik na szydełku,ale to nic nowego ,powtórka tego.
Kiedyś tam ,przy okazji czegoś innego zrobiłam taką broszkę,nic specjalnego,dodaję dla porządku:).
Spacerów za wiele nie było,jeżeli w ogóle to wspierając się na kulach do lekarza i z powrotem :))Albo trzymając się wózka i wówczas spacer był tylko do najbliższej ławki,gdzie kontuzjowana noga mogła sobie spokojnie poleżeć,ja spokojnie podziergać a babcia popatrzeć na ludzi:)))
Doktory powiedziały ,że dopracowałam się porządnego krwiaka,dali opatrunki,antybiotyki,kazali w górze trzymać i zimnym obkładać:)Trzymając się lekarskich wytycznych,mając pierwszorzędną wymówkę żeby się obijać,wylegiwałam się kiedy tylko mogłam,z robótką naturalnie:))Kolanko już się podreperowało na tyle,że mogę normalnie chodzić,prawie normalnie schodzić i wchodzić po schodach,nawet prowadzić ale wciąż tam jest coś, co mi przeszkadza i najwyraźniej to jeszcze nie koniec.

W każdym razie jako ciekawostkę mogę Wam tylko pokazać coś takiego,napotkanego na pobliskim płocie:))Nie do końca wiem o co chodzi ale że wydziergane to natychmiast ściągnęło moją uwagę:))
To by było na tyle ,żeby Was nie zanudzić.Chandra czy też dół powypadkowy wydaje się pomału ustępować to pewnie będę się znów częściej pojawiać,choć plan na najbliższy czas mam napięty:))
Mam też ogromne zaległości w odwiedzaniu Waszych blogów,nie mogę jakoś nadążyć,postaram się to nadrobić:))

Miłej letniej niedzieli:))

A na upały polecam stary sprawdzony sposób-wachlowanie ;)