Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

sobota, 16 kwietnia 2016

Co robię kiedy nic nie robię

     W poszukiwaniu pewnej informacji,przejrzałam swój zaniedbany blog,poczytałam przy okazji niektóre posty i pożałowałam,że przestałam pisać, że zamieszczam tylko dziergadła, a i te z rzadka.Trochę życia tu zamknęłam i fajnie jest sobie czasem przypomnieć o czymś, często już zapomnianym.Właściwie nie wiem co się stało.Czasu brak?Jest go właściwie tyle samo.Zapału do pisania już nie ma?Trochę tak.Może nie tyle nawet zapału co tematów jakoś nie widzę.Oślepłam czy cóś:)))Chciałabym wrócić ale trudno jakoś znów się wdrożyć do w miarę regularnego blogowania.Z rytmu człek wypadł:)).Postanowiłam jednak spróbować.Najwyżej się nie uda:))
Dalej będą zdjęcia brzydkie więc dla równowagi na początek trochę pięknej,napotkanej dziś wiosny :)))

      Na początek wyjaśnię może co robię kiedy nic nie robię,tzn gdy nie dziergam,nie piszę,nie komentuję i ogólnie się nie udzielam:))Zdaje się,że już wspominałam coś o remoncie?Tak,tak,kupiłam mianowicie mieszkanie i teraz od kilku miesięcy się remontuję:)))Nie chciałam wcześniej o tym pisać dopóki wszystkie sprawy związane z kupnem nie zostały załatwione.Teraz mieszkanie już należy do mnie i absorbuje mnie niemal bez reszty.
   Od początku było wyzwaniem.Korzystnie kupione,było w dość opłakanym stanie.Wymagało generalnego remontu ale zacząć trzeba było od opróżnienia go.Kto likwidował mieszkanie,wie co to znaczy.Ma-sa-kra!!!Worki niepotrzebnych rzeczy-starych ciuchów,naczyń,zabawek,papierów i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze.Meble.Wszystkie , z wyjątkiem jednej szafy i stolików,które się przydają,trzeba było rozwalić i wynieść.Dużą część szczęśliwie zabrał sąsiad do spalenia,resztę-w tym 4 kanapy i dwa kobylaste fotele -trzeba było połamać i wynieść.Do tego stare dywany,wykładziny,kołdry itd.Dwie śmieciarki napełniłam tym.Ile wyniosłam na śmietnik ,nie zliczę.Wciąż wynoszę.
Jak już się uporaliśmy z tym całym śmietnikiem,zaczęła się demolka.Na pierwszy ogień poszły podłogi,które trzeba było ocieplić, gdyż położone nad arkadami mieszkanie było okropnie zimne."Ocieplenie" ich w wykonaniu administracji wyglądało tak:
Styropian 2-centymetrowy a pomiędzy nim deseczki(!).Mistrzostwo świata po prostu:)).
No i zaczęła się gehenna.Wywalanie wszystkiego do imentu,w tym chyba przedwojennego gruzu zalegającego pod podłogą.Ten gruz śnił mi się po nocach.Wykupiłam chyba wszystkie worki na gruz w okolicy.Trzeba to było załadować i znieść w workach dwa piętra niżej do kontenera.Już nie wiem ile tych worków w sumie było,w każdym razie dwa kontenery czyli jakieś 7 ton bo do tego doszedł jeszcze gruz ze zburzonych ścianek.Mnóstwo hałasu,kurzu i nerwów.Koszmar,mówię Wam.Następnie sukcesywnie ocieplanie:folia,wełna mineralna,z powrotem ślepa podłoga i styropian.Uff. Już ciepło:)))
c.d.n.

Rozumiecie teraz ,że nie mam głowy do niczego innego,prawda?Robótki jakieś tam sie robią ale więcej prują:))Obecnie czeka mnie kupno kafelków i kuchni więc już o niczym innym myśleć nie jestem w stanie ,ale jak już zaczęłam to pomęczę Was trochę tym moim remontowaniem:)))To też w końcu "robótka" i to jaka:))Tymczasem miłego niedzielnego wypoczynku życzę:))