Udało mi się pozostałe dwie poduchy skończyć.Ta jest wydziergana z wzoru podanego przez Truskaveczkę w ramach RASZ
Tak jakoś blado wyszły te zdjęcia ale nie chcę już czekać do jutra żeby je poprawić.
Akryl nie jest może najlepszym tworzywem ale moje poduszki nie są przewidziane do leżenia i "wyglądania" ale wręcz przeciwnie,do "wycierania "się :)).Akryl bezproblemowo daje się prać,suszarkę też toleruje a jak mi się znudzą to bez żalu wymienię na inne.
Przy tej drugiej skorzystałam z innego wzoru od Krystyny-linki do obu są tu .
Wszystkie trzy poduszki razem.
Podobają mi się ,powiedziałabym,tak średnio,najbardziej jednak ta górna z jednakowymi kwadratami.Są nieco szalone ale na mojej nudnej beżowej kanapie powinny nie najgorzej wyglądać.Pierwsze koty za płoty,następne będą lepsze :))
Ze zdziwieniem przyznaję,że spodobały mi się babcine kwadraty choć nigdy nie przepadałam za elementami.Ostatni raz coś takiego dziergałam gdy byłam jeszcze nastolatką (czyli daaaaawno) i weszły akurat w modę szydełkowe chusty z takich właśnie kwadratów.Sobie natentychmiast zrobiłam chustę w pięknym czekoladowym kolorze ,tzn.obramowania były brązowe bo środki kolorowe i zadawałam szyku.Wszystkie sąsiadki chciały takie mieć,zarobiłam wówczas trochę kasy :)))
Jako ciekawostkę chciałam Wam pokazać CZYM ja to szydełkowałam.
Tak,tym małym ogryzkiem bo reszta gdzieś się zapodziała ale co dziwne całkiem dobrze mi się dziergało :)))
Na poduszki zużyłam po 30 dkg akrylu kremowego i kolorowego (120m/50g) z tym ,że z kolorowych resztek dorabiałam jeszcze tyły poduszek.
Wspominałam,że wojażowałam co prawda króciutko(jedno popołudnie)i bliziutko bo tylko do mojego Brühl.No spójrzcie sami,jak nie kochać tego miasta witającego przyjezdnych po wyjściu z dworca takim widokiem :))
Po drodze
I muszę Wam koniecznie pokazać na starym zdjęciu jak to samo miejsce pięknie jesienią wygląda.
A do Brühl wybrałam się,trochę w celach towarzyskich i żeby zajrzeć do sklepu z komórkami w którym zakupuję swoje telefony.Ostatnio moja sieć komórkowa nabrała zwyczaju dzwonienia do mnie z różnymi dziwnymi propozycjami i to zazwyczaj wówczas gdy akurat w Polsce jestem.Miałam niejasne podejrzenia ,że podczas jednej z rozmów dałam się wpuścić w jakieś maliny i trzeba było to sprawdzić u zródła.Zródło w postaci miłego pana ,u którego zawsze wszelkie tego rodzaju sprawy załatwiam, sprawdziło no i rzeczywiście.Dostałam co prawda jako stała klientka prezent w postaci 125 euro ale oznaczało to automatyczne przedłużenie umowy na kolejne dwa lata.Tragedii nie ma bo i tak pewnie bym tę umowę przedłużyła ale wolę sama o tym zdecydować.Do tego miałam jakieś g.... za 2.50 wciśnięte.Trochę się zezliłam,na siebie głównie.
W każdym razie najlepiej jest nie rozmawiać z sieciami telefonicznie i,jeśli już, pod żadnym pozorem nie używać słówka "tak"bo nigdy nie wiadomo na co właściwie wyrażamy zgodę :)))A na przyszłość muszę wszystko osobiście załatwiać u tego pana bo może gdzie indziej dostałabym trochę więcej minut czy troszeczkę taniej ale tu jestem już klientką od lat,wiem ,że nie wciska mi kitu ,fachowo doradzi i mogę mieć do niego zaufanie.To jak dla mnie ważniejsze od niewielkich oszczędności.
Że już nie wspomnę o takim miłym drobiazgu,że nie jestem anonimowa a jestem z uśmiechem witana "Guten Tag Frau J.":))))
A potem kawusia i lody w miłym towarzystwie :)))Było bardzo sympatycznie :))
A jak lody....no wlaśnie ,co z dietą i odchudzaniem.
Odchudzanie nie zostało zarzucone,nie.Trwa zaplanowana dwutygodniowa przerwa.Po świątecznym dogadzaniu sobie (niestety) zważyłam się i wyszło mi + 1 kilo.Ale gdy zważyłam się kolejny raz to wynik był na zero.I tak jest-jak sobie napozwalam to kilo do przodu,jak nieco zastopuję ,to wraca do stanu wyjściowego.Próbuję stosować się do diety MŻ ale przyznaję,nie zawsze jestem w stanie powstrzymać się od jedzenia.W każdy razie od niedzieli lub poniedziałku znów zupka :((
Dawno ogrodu nie było prawda ? ;)
To będzie ,ale następnym razem.Dziś tylko poinformować chciałam, że paulownie kwitną !
Widok takiego wielkiego drzewa całego osypanego liliowymi,dzwonkowatymi kwiatami jest niesamowity.Nie umiem jej sfotografować,te kwiaty na tle nieba są tak słabo widoczne.
Prawda,że cudo?
A tu nagie i pocięte jesienią platany jako przykład,że nie wszystko jeszcze kwitnie i się zieleni:)))
Dobrej nocy życzę :)))
Jadziu- gratuluję tego nawisu zgubionego,szybko Ci poszło :))Ciekawa jestem co takiego dziergasz ,może się pochwalisz?
Violu- no cóż,urzędy wszędzie takie same :))
Marleno- dziekuję,a wiosną jestem nieustająco zachwycona :))
Atino- trzeba przyznać,że numerki rzeczywiście wprowadzaja porządek jak już się wie o co w tym chodzi :))
Antonino- dziekuję :))A najprostsze rozwiązania są często najlepsze :))
ElkaTe- może być albo ja daltonistką jestem :))
Elusiek- no to przebiłaś mnie tymi badaniami okresowymi:))Jak na kanapie a nie na rowerze to rozumiem,że choróbsko Cię powaliło?Wiosna pod tym względem potrafi być wredna.No to współczuję bardzo Elu i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.Serdecznie pozdrawiam :)
Katarzyno,witam Cię u mnie serdecznie :))