Tak jakoś blado wyszły te zdjęcia ale nie chcę już czekać do jutra żeby je poprawić.
Akryl nie jest może najlepszym tworzywem ale moje poduszki nie są przewidziane do leżenia i "wyglądania" ale wręcz przeciwnie,do "wycierania "się :)).Akryl bezproblemowo daje się prać,suszarkę też toleruje a jak mi się znudzą to bez żalu wymienię na inne.
Przy tej drugiej skorzystałam z innego wzoru od Krystyny-linki do obu są tu .
Podobają mi się ,powiedziałabym,tak średnio,najbardziej jednak ta górna z jednakowymi kwadratami.Są nieco szalone ale na mojej nudnej beżowej kanapie powinny nie najgorzej wyglądać.Pierwsze koty za płoty,następne będą lepsze :))
Ze zdziwieniem przyznaję,że spodobały mi się babcine kwadraty choć nigdy nie przepadałam za elementami.Ostatni raz coś takiego dziergałam gdy byłam jeszcze nastolatką (czyli daaaaawno) i weszły akurat w modę szydełkowe chusty z takich właśnie kwadratów.Sobie natentychmiast zrobiłam chustę w pięknym czekoladowym kolorze ,tzn.obramowania były brązowe bo środki kolorowe i zadawałam szyku.Wszystkie sąsiadki chciały takie mieć,zarobiłam wówczas trochę kasy :)))
Jako ciekawostkę chciałam Wam pokazać CZYM ja to szydełkowałam.
Tak,tym małym ogryzkiem bo reszta gdzieś się zapodziała ale co dziwne całkiem dobrze mi się dziergało :)))
Na poduszki zużyłam po 30 dkg akrylu kremowego i kolorowego (120m/50g) z tym ,że z kolorowych resztek dorabiałam jeszcze tyły poduszek.
Wspominałam,że wojażowałam co prawda króciutko(jedno popołudnie)i bliziutko bo tylko do mojego Brühl.No spójrzcie sami,jak nie kochać tego miasta witającego przyjezdnych po wyjściu z dworca takim widokiem :))
A do Brühl wybrałam się,trochę w celach towarzyskich i żeby zajrzeć do sklepu z komórkami w którym zakupuję swoje telefony.Ostatnio moja sieć komórkowa nabrała zwyczaju dzwonienia do mnie z różnymi dziwnymi propozycjami i to zazwyczaj wówczas gdy akurat w Polsce jestem.Miałam niejasne podejrzenia ,że podczas jednej z rozmów dałam się wpuścić w jakieś maliny i trzeba było to sprawdzić u zródła.Zródło w postaci miłego pana ,u którego zawsze wszelkie tego rodzaju sprawy załatwiam, sprawdziło no i rzeczywiście.Dostałam co prawda jako stała klientka prezent w postaci 125 euro ale oznaczało to automatyczne przedłużenie umowy na kolejne dwa lata.Tragedii nie ma bo i tak pewnie bym tę umowę przedłużyła ale wolę sama o tym zdecydować.Do tego miałam jakieś g.... za 2.50 wciśnięte.Trochę się zezliłam,na siebie głównie.
W każdym razie najlepiej jest nie rozmawiać z sieciami telefonicznie i,jeśli już, pod żadnym pozorem nie używać słówka "tak"bo nigdy nie wiadomo na co właściwie wyrażamy zgodę :)))A na przyszłość muszę wszystko osobiście załatwiać u tego pana bo może gdzie indziej dostałabym trochę więcej minut czy troszeczkę taniej ale tu jestem już klientką od lat,wiem ,że nie wciska mi kitu ,fachowo doradzi i mogę mieć do niego zaufanie.To jak dla mnie ważniejsze od niewielkich oszczędności.
Że już nie wspomnę o takim miłym drobiazgu,że nie jestem anonimowa a jestem z uśmiechem witana "Guten Tag Frau J.":))))
A potem kawusia i lody w miłym towarzystwie :)))Było bardzo sympatycznie :))
A jak lody....no wlaśnie ,co z dietą i odchudzaniem.
Odchudzanie nie zostało zarzucone,nie.Trwa zaplanowana dwutygodniowa przerwa.Po świątecznym dogadzaniu sobie (niestety) zważyłam się i wyszło mi + 1 kilo.Ale gdy zważyłam się kolejny raz to wynik był na zero.I tak jest-jak sobie napozwalam to kilo do przodu,jak nieco zastopuję ,to wraca do stanu wyjściowego.Próbuję stosować się do diety MŻ ale przyznaję,nie zawsze jestem w stanie powstrzymać się od jedzenia.W każdy razie od niedzieli lub poniedziałku znów zupka :((
Dawno ogrodu nie było prawda ? ;)
To będzie ,ale następnym razem.Dziś tylko poinformować chciałam, że paulownie kwitną !
Widok takiego wielkiego drzewa całego osypanego liliowymi,dzwonkowatymi kwiatami jest niesamowity.Nie umiem jej sfotografować,te kwiaty na tle nieba są tak słabo widoczne.
Prawda,że cudo?
A tu nagie i pocięte jesienią platany jako przykład,że nie wszystko jeszcze kwitnie i się zieleni:)))
Dobrej nocy życzę :)))
Jadziu- gratuluję tego nawisu zgubionego,szybko Ci poszło :))Ciekawa jestem co takiego dziergasz ,może się pochwalisz?
Violu- no cóż,urzędy wszędzie takie same :))
Marleno- dziekuję,a wiosną jestem nieustająco zachwycona :))
Atino- trzeba przyznać,że numerki rzeczywiście wprowadzaja porządek jak już się wie o co w tym chodzi :))
Antonino- dziekuję :))A najprostsze rozwiązania są często najlepsze :))
ElkaTe- może być albo ja daltonistką jestem :))
Elusiek- no to przebiłaś mnie tymi badaniami okresowymi:))Jak na kanapie a nie na rowerze to rozumiem,że choróbsko Cię powaliło?Wiosna pod tym względem potrafi być wredna.No to współczuję bardzo Elu i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.Serdecznie pozdrawiam :)
Katarzyno,witam Cię u mnie serdecznie :))
Poduchy wyszły Ci super. Wciąga ta robota:)zdjęcia extra. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNo! tempo masz niesamowite rano jedna a wieczorem trzy:) piękne zdjęcia ale jestem zauroczona tymi drzewami, paulowniami, cudowne!!! dlaczego u mnie takich nie ma? aż Ci zazdroszczę:) tylko nie mów, że jeszcze pachną do tego:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Cudowne widoki ale te fiołkowe kwiatuchy mnie urzekły:))) a podusie :) są świetne i napewno rozweselą kanapę;) pozdrawiam cieplutko Viola
OdpowiedzUsuńUporałaś się szybko z poduszeczkami, kolorki są bardzo ładne i ładnie się prezentują. Widoki śliczne i te drzewo...Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńI ja witam słonecznie :-)
OdpowiedzUsuńPiękne podusie. Kolory super.
A widoki masz super. Te drzewa kwitnące... Muszę w końcu pojechać w jakieś ciekawe miejsce bo inaczej uschnę :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Poduszki wyszły fajne:) Ja lubię takie elementowe robótki. Widoki rzeczywiście zachwycające, ale najbardziej gratuluję Ci wytrwałości w dietowaniu!!! Podziwiam!!!
OdpowiedzUsuńAleż żadne tam choróbsko, tylko zimno i deszcz zmusiły mnie do tego leniuchowania. Ale dziękuję za życzenia :-) Poduszeczki bardzo ładne, wsyskie csy :-) Przypomniałaś mi, pisząc o zarobkowaniu na chustach, jak ja zarobkowałam na szydełkowych kamizelkach, też będąc nastolatką. Technika była taka, że robiąc chyba półsłupki, nabierało się nitkę na palec i powstawało coś w rodzaju futerka, taki kubrak puszysty. Muszę sprawdzić, czy jeszcze to umiem. Te kwiaty na drzewach zachwycające, nigdy takich nie widziałam. Tonko, pisz jak najwięcej. Uwielbiam to czytać. A zdjęcia koniecznie też! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zwykle wspaniałe. Nigdy nie spotkałam na swojej drodze paulowni. Tak to chyba nazwałaś. Nie siedziałam też nigdy pod platanami. Oj mam wiele braków . Jak to nadrobić? Jak tylko będę w Warszawie wybiorę się do ogrodu botanicznego. Mam wątpliwości, czy akurat trafię na kwitnące , piękne drzewo , ale zawsze coś ciekawego wypatrzę.
OdpowiedzUsuńNo cóż piszę o swoich robótkach, muszę Ci coś pokazać. Myślę , że w wolnej chwili coś pstryknę i prześlę Ci mejlem. Teraz prześlę Ci linka żółtego sweterka , który jest moją inspiracją http://limescented.wordpress.com/2011/06/05/shifting-sands-cardigan/ . W święta rozpracowywałyśmy z córką wzór i to rozszerzenie kołnierza. Pozdrawiam serdecznie i czekam na piękne wiosenne zdjęcia. U mnie też już się zieleni ale nawet forsycje nie kwitną.
Poduszki wyszły super! Świetnie dobrałaś kolory.
OdpowiedzUsuńOglądałam właśnie Twoje kolorowe wiosenne zdjęcia i napatrzyć się nie mogę. U nas jeszcze takiej wiosny nie ma, niestety.
Serdecznie Cię pozdrawiam