Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

sobota, 29 listopada 2014

Leśne rękawiczki

Chyba czas byłby już się odezwać,prawda?
Nawet byłoby co pokazać,niewiele ale jednak.Ostatnio zwykłe"nie chce mi się"chyba podstępnie przerodziło się w regularną listopadową deprechę.Trudno się zmusić do czegokolwiek z wyjątkiem dziergania.Najchętniej zaszyłabym się w kącie z drutami w rękach i książką w uchu, i nie wychodziła z tego kąta do wiosny:).A tu "pospolitość skrzeczy" i nie daje się na tfurczości skupić,która to tfurczość w związku z tym posuwa się w tempie ślimaczym:)))
Ale do rzeczy czyli do tego co już tydzień temu skończyłam jednak nie potrafiłam się zmusić do napisania posta.W poszukiwaniu natchnienia,które to mnie ostatnio było opuściło,wlazłam do Pinteresta a wiecie czym to grozi,człowiek wyjść o własnych siłach stamtąd nie może:))).Też nie mogłam aż trafiłam na  ten wzór .Chodziły mi co prawda po głowie rękawiczki ,ale myślałam o całkiem innych.Te drzewa mnie jednak zauroczyły i jak umiałam tak zrobiłam:)))

Wyszły koślawe ale i tak się dziwię,że je zrobiłam .W połowie pierwszej miałam ochotę rzucić je w kąt,takie wkurzające jest to przeplatanie,szczególnie że rękawiczki  to formy trochę za małe jak dla mnie:))Nie mogę się nadziwić jak ludzie mogą robić takie maleńkie zabawki na przykład.Ja chyba mam za wielkie łapska do małych form,notabene rękawiczki też musiałam nieco przedłużyć żeby pasowały:))Te planowane miały pasować do niedawno powstałego kompletu,te drzewka jednak niezbyt się skompletowały:))Następne robić?Kto wie,wełny wciąż jeszcze trochę zostało:))
Aha,dziergałam na dwójeczkach (addi,a co:)),włóczka ta sama co we wspomnianym wyżej komplecie.Ile zużyłam nie mam pojęcia:))

To na tyle:))Miłego weekendu życzę i idę na szary(ani śladu słońca) spacer ,choć mi się do bólu nie chce.

PS
Zauważyliście że zlikwidowałam weryfikację?I okazało się,że przez ten czas kiedy była, spamerzy się odczepili.Nie mam złudzeń że na zawsze,gdy wrócą znów trzeba będzie utrudnienie wprowadzić ale póki co- hulaj dusza i komentuj do woli,bez utrudnień:)))

sobota, 15 listopada 2014

Znów semele

     Przyjaciółka zobaczyła na zdjęciu i się zakochała:))W semele naturalnie.Cóż było robić,trzeba było dziergać:))Miało być niezbyt cienkie i raczej większe,i w delikatnym gołębim popielu.Te wymogi spełniła ta włóczka:
Z zaskoczeniem odkryłam że w środku kłębka ukryta jest dodatkowa szpuleczka nici.Do cerowania?W każdym razie miła niespodzianka:))
     Na semele zużyłam 4 motki (ok.20 dkg),dziergałam na drutach 3,5(tym razem chwalić się nie ma czym ;)).Aby chusta lepiej się układała,zaokrągliłam przy pomocy rzędów skróconych wewnętrzny brzeg.Nie obyło się oczywiście bez wpadek.Najpierw dwa falstarty bo naturalnie już dawno zapomniałam jak ją robić.Potem ,gdy już dochodziłam niemal do połowy ,okazało sie że się pomyliłam.I to oczywiście w tych cholernych drabinkach gdzie żadna pomyłka nie da się nijak zamaskować.Mało tego,gdy wyciągnęłam druty i rozłożyłam udzierg szczęka mi opadła.Okazało się,że muszę pruć nie kilka rzędów a połowę tego co udziergałam.Przez drabinki przeklęte bo niezauważenie popełniłam taki sam błąd wcześniej:((Wrrr
Dalej sprawdzałam już co i rusz i jakoś dobrnęłam do końca.Uff!Nie mogę powiedzieć żebym za tym wzorem przepadała,o nie.
Nie będzie sesji,nie ma kto pozować a i miejsca odpowiedniego brak.Tak więc post ilustrowany bardzo skromnie.


W ten sposób mam prezent świąteczny ,że tak powiem,z głowy:))Przyszła też mała paczuszka,która "załatwi"mi prezentowo kolejną osobę.Tym samym okres świąteczny uważam za otwarty i myślę nad kolejnymi prezentami.Jednym z nich miały być np.te skarpetki:))

Ale chyba zostaną u mnie bo trochę się z rozmiarem rozminęłam a poza tym te dziury...Robiłam na dwójkach co dla mnie oznacza na igłach a i tak rozwlekle,no nie potrafię dziergać ściśle,nie i już.Może wrzucić do pralki na konkretne pranie?Coś te skarpetki nie miały szczęścia,czy też ja do nich.Zaczęte jeszcze nad morzem,po przyjeździe zostały sprute i dopiero teraz zrobione od nowa.
    A teraz nastąpiła chwila której jak wiem nie tylko ja nie znoszę-co dalej?Czyli co na druty czy szydełko wrzucić?Mam co prawda pomysła ale to pomysł raczej długofalowy z uwagi na to ,że potrzebny tu będzie  prócz drutów też overlok, które to sprzęcicho jest dopiero w planach:))I to nie na pierwszych pozycjach:))Czyli dalej nie wiem co:(((Idę grzebać w motkach,może doznam olśnienia.
Miłej niedzielki :)))

czwartek, 13 listopada 2014

Na cieplejsze dni

Wciąż jeszcze  jest dość ciepło i mało listopadowo.Za wcześnie na grube wełniane szale i kominy a z drugiej strony za chłodno żeby z gołą szyją latać.Miałam kilka motków tej włóczki ,z jednego zrobiłam kiedyś ponczo/siatkę a reszta sobie leżała bo nie bardzo wiedziałam jak ją wykorzystać.Dopiero teraz wpadłam na pomysł otulaczy,takich jesienno -wiosennych służących też jako ozdoba.Jeden motek w zupełności wystarczył na taki nieduży otulacz.

 Przy okazji patrząc na moją pięknie fotoshopem wygładzoną bródkę żałuję że takiego ustrojstwa nie ma w rzeczywistości ;)
Ten ostatni ma kolor raczej taki jak na dole,taka trochę mleczna czekolada.
Kominki robione są w skos tak jak ta spódnica ale z oczkami tymczasowymi na początku.Pierwszy usiłowałam zszyć tym, jak mu tam,kitchenerem którego nie cierpię.Nie bardzo mi to wyszło,te farfocle mocno przeszkadzały i wyszły dziury.Nie widać tego co prawda w gotowcu ale "kiczener"poszedł do diabła i kolejne "zszyłam"za pomocą trzeciego druta .Zdecydowanie lepiej:))Robiłam na drewnianych KnitPro nr 8.Tak naprawdę to nie wiem po co podajemy na jakich drutach robiłyśmy,markę znaczy.Chyba po to żeby się pochwalić ,że takie mamy:))No to się pochwaliłam:)))
Zostały mi jeszcze trzy motki tej włóczki ,będą następne otulacze:)

A tymczasem miłego weekendu:)))

wtorek, 11 listopada 2014

Dla panienki

Przyjaciółka wykopała gdzieś w domowych zapasach jakieś zalegające motki i dostałam to z prośbą o zrobienie z nich czegoś dla niej i dla wnuczki.Jako,że to łatwiej, zaczęłam od wnuczki:))





Był sobie wśród innych jeden motek wrzosowego cieniutkiego czegoś,który przerobiłam na tę sukieneczkę.Coś nie miało etykiety ale to jakiś akryl,prawdopodobnie po-Aniluxowy.Między karczkiem a dołem zrobiłam jeden rząd okienek na wciągnięcie wstążki ale takowej chwilowo nie mam.Brzegi jak zwykle rakowym wykończyłam,dekolt wachlarzykami.
Wykorzystałam ten wzór,ktoś zamieścił go na Fb ale nie wiem skąd pochodzi,od Rosjanek chyba.

Dzisiaj Święto, jak przebiegło?
Z tego co zdążyłam podejrzeć to w Warszawie świętowano jak zwykle.
A u Niemców też jak zwykle-11.11 o godz 11.11 rozpoczęli piątą porę roku czyli karnawał:))
Miłego wieczoru:))

niedziela, 9 listopada 2014

Listopad...

A z nim chandry,humorki i ogólne "nie chce mi się".Jeszcze 1 listopada był zupełnie nie-listopadowy i spędziłam go zupełnie inaczej niż większość.Tak się złożyło,zresztą wiecie że ja na cmentarze latam jak rok długi to tym razem poleciałam gdzie indziej:))
To nie tak ,że ja gwiazdorzę ,koleżankę musiałam ukryć bo nie mam pozwolenia na publikację:))
Jak widać sweter chętnie noszony przy każdej okazji:))
       Teraz zrobiło się już bardziej listopadowo- ciemnawo,mokrawo więc i humorek taki bardziej listopadowy.Do tego przeziębiłam się (nad tą rzeką pewnie:)) i do tego nękają mnie jakieś kłopoty gastryczne:((A już zupełnie humor mogły popsuć(i trochę popsuły) urodziny bo to szczególna zmiana kodu-dostąpiłam zaszczytu wkroczyć do grona seniorów ,buuu:(((( I czy w tej sytuacji można się dziwić,że mi się nie chce?
Ale dłubię tam coś,coś nawet nadłubałam tylko trzeba by to obfocić a tu ,oczywiście,nie chce mi się:))Miałam nawet mocne postanowienie poprawy i zaplanowałam te foty na dzisiaj ale popatrzyłam i uznałam ,że nie mam jednak natchnienia.I poszłam na jesienny spacer:))Tak ze zamiast robótek foty ze spaceru:))Bez obawy,nie dużo ;)Bo też mi się nie chciało:))
Rzeka ta sama co wyżej lecz w innym miejscu.




 Jakoś zmarzłam,szczególnie w głowę,chyba nie pozbyłam się jeszcze do końca przeziębienia.Poczułam w związku z tym pilną potrzebę posiadania kolejnej czapki (co by pasowała do kolejnego ciucha)czyli trzeba się wziąć do roboty:)).Ponieważ wracać jeszcze nie chciałam a trzeba było się rozgrzać,wstąpiłam na kawę do jedynej(!) czynnej knajpy.Wszystko inne pozamykane,wygląda na to że święto ,25 rocznica obalenia muru berlińskiego.Ale żeby knajpy  pozamykać!?Skandal:)))
Lokal z widokiem na Ren i dobrą kawą:))


 Łażąc wczoraj po sklepach w poszukiwaniu prezentu ,znalazłam i kupiłam buty.Buty jak buty,są fajne i dokładnie takie jakich właśnie potrzebowałam ale nie dlatego warte są wzmianki.Są szczególne bo wczoraj je kupiłam,dzisiaj włożyłam ,przełaziłam w nich trzy godziny i nawet nie zauważyłam ,że mam nowe buty na nogach:))Taki cud doprawdy rzadko się zdarza:)))
Nie,nie,buty bynajmniej nie są tym poszukiwanym prezentem:))
Zobaczyłam coś takiego....
....i żądzą zapałałam....I trzyma mnie ta żądza już od jakiegoś czasu...I polazłam do odpowiedniego sklepiku,gdzie można tę żądzę zaspokoić...I oryginalną włóczkę wymacałam,wymiziałam,powzdychałam....
Pani wyraziła gotowość natychmiastowego sprowadzenia potrzebnej ilości tyle tylko że ta ilość kosztuje niezłą sumkę,szczególnie że mi się chce sukienki.Cóż,ja się zastanawiam a żądza nie odpuszcza:)))Zgadniecie czym się to skończy:)))

To tyle,następny post już stricte robótkowy.
Miłego tygodnia życzy Wam Tonka -seniorka:))