Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

sobota, 22 sierpnia 2020

Spodnie razy dwa

   Ma być o spodniach ale one są nudne więc dla urozmaicenia pokażę Wam jak za oknem szaleje mi kaktus:))
A teraz do rzeczy,nie mylić z "Do Rzeczy";) 
     Lato ,choć u nas stosunkowo krótkie,wymaga jednak sporo ciuchów.Niby tych spodni letnich trochę mam ale przydałoby się więcej krótszych.Pogrzebałam w zapasach(tkaninowe też mam,a co:))) i znalazłam kawałek zielonego lnu oraz kupon czegoś jasnego,jakby cienka gnieciona popelina,nie mam pojęcia co to .Ale oba kawałki w sam raz na krótsze spodnie.Szybko skroiłam jeden i drugi,jasne natychmiast uszyłam....i zapał mi się skończył.Typowe.
Drugie musiały swoje odczekać.
Spodnie są z tyłu dopasowane wszytą w pasek gumką.




Zdjęcie ,oprócz tego że pokazuje spodnie"w noszeniu",jest też zapowiedzią kolejnej wycieczki:)).

     Nie obyło się bez wpadek,co to ,to nie.
Przy szyciu jasnych spodni ,pociągnęłam niechcący za materiał i zonk!
Oj ,wkurzyłam się na siebie  na maxa!
Ale z drugiej strony nie byłabym sobą,gdybym poddała się bez walki i nie spróbowała czegoś wykombinować.I wykombinowałam.Zszyłam rozdarcie wąskim szwem przeciągając ten szew na całą szerokość nogawki.Tak samo zrobiłam na drugiej nogawce.Chyba jest ok?
Z tą tkaniną był też inny kłopot.Otóż jest tak gęsta,że każde wkłucie szpilki czy igły zostawia ślady.Męczyłam się z tym ,dopóki nie przypomniałam sobie ,że w ubiegłym roku narobiłam mnóstwo zakupów krawieckich na Aliexpres i między innymi kupiłam takie spinacze krawieckie.I teraz już poszło z górki.



      Drugie,jak już się wreszcie za nie wzięłam,szyło się nawet łatwo,len jest  dość wdzięczną tkaniną .A jednak  jest jedna pułapka.Otóż len bardzo się rozciąga w trakcie noszenia.Spodnie uszyłam wręcz za ciasne ale gdy wybraliśmy się w pole na sesję,okazało się że zrobiły się o nr większe:(.
Musiałam  je poprawić,czego nie cierpię,na dodatek pozaszywałam je porządnie ,stebnując nawet.Ale poprzestałam tylko na pasku,przy okazji skróciłam je trochę od góry bo były nieco za wysokie.Zawsze mi takie wychodzą,za wysokie znaczy.Wciąż obiecuję sobie,że zrobię wreszcie wykrój dopasowany  wyłącznie do mnie ale jakoś kończy się jak dotąd na chceniu.A to lenistwo owocuje ciągłymi poprawkami i w konsekwencji dużo większą ilością pracy.Taka niekonsekwencja.
Tego lnu miałam na styk,tak że przy pasku musiałam mocno kombinować,przy kieszeniach również.Żeby mi się kieszenie z podszewki nie wymykały,przymocowałam je tasiemką do odszycia zamka.Teraz "siedzą"na miejscu.Przy jasnych tego nie zrobiłam i tamte robią co chcą czyli wciąż wyłażą.
I żeby było jasne dla ewentualnych krytyków-to nie jest żadne wysokie krawiectwo bo też i nie miało być.Miały być zwyczajne spodnie do latania na działkę czy na targ po zakupy.Może się komuś wydawać niechlujne,zwłaszcza wykończenie, ale mnie takie wystarcza.Przecież nie będę kupować overlocka żeby pokazać ładnie wykończone portki do codziennego biegania.
Spodnie mają kieszenie gdzie tylko się da.W sumie dałoby się jeszcze więcej ale cztery  właściwie zaspokajają moją namiętność do 
kieszeni :).

Ale w przyrodzie musi być równowaga.Skoro mam dwie pary nowych spodni to musiałam sobie zniszczyć stare,które zresztą wcale stare nie były :(((Teraz muszę poszukać odpowiednich nici i może da się je jeszcze uratować.


A jeszcze co do zapasów.
Odwiedziłam niedawno Świat Lnu no i jak się można było spodziewać,oprócz gotowych spodni ,wyszłam z dwoma kawałkami lnu,tym samym powiększając jeszcze moje zasoby.Ale powiedzcie sami,czy to lnom można się oprzeć?:))To i tak skromnie bo tkaniny były przepiękne,szczególnie jedna z wzorem miłorzębu wpadła mi w oko .Kto wie....:))

A na działce rosną słoneczniki, rosną niemal wszędzie.Tak mi ich ptaki nasiały.Przerosły już drzewa:))
Uwielbiam je więc i w domu  stoją wszędzie:)))


Miłego weekendu:)))

czwartek, 13 sierpnia 2020

Gaston

      Na facebukowej grupie  "Chusty i szale razem dziergane ",Karolina Maślarz zaproponowała jako chustę lipca, chustę Gaston .Od razu wpadła mi w oko.Chusty szydełkowe już robiłam,np. Sekret paths ale poszły do ludzi i ja właściwie nie mam takiej.

Miałam jeszcze jeden motek swinga od Liloppi, kolor 101,trochę mniejszy niż poprzednie ale ponieważ chusta jest prosta,nie ma żadnych nupków ani reliefów to 1200m powinno być w sam raz.I kolory akurat moje.Natychmiast się do niej zabrałam


Chusta jest lipcowa ale udało mi się ją skończyć dopiero w sierpniu.Ale w sumie jakie to ma znaczenie:))


Chusty jeszcze nie blokowałam,jakoś mi się nie chce,coś ostatnio lenia mam.Zresztą szydełkowe chusty mogą się właściwie bez blokowania obyć.

Nie ma co więcej pisać na temat chusty,zresztą nowy interfejs nadal stwarza problemy.Uparł się i koloruje mi czcionkę raz na czarno a raz na niebiesko a na podglądzie jest czerwona.Rozumiecie coś z tego?Nie daje się to zmienić i jest  nad wyraz wkurzające.

Zbliża się święto a więc wesołego święta:)

Bez rac,faszystów i bijatyk.

niedziela, 9 sierpnia 2020

Niedziela

       A ja niedziel ,jak wszyscy wiedzą,nie cierpię.Na szczęście jest upał  więc mam wymówkę żeby nie ruszać się z domu.Tak na dobrą sprawę ,nikt mnie z tego niewychodzenia nie rozlicza,to wymówka wyłącznie dla mnie bo jednak to niewychodzenie mnie gdzieś tam trochę uwiera.Taka niekonsekwencja.Totalne"nic mi się nie chce".Snuję się z kąta w kąt ,podsłuchuję pana Manna(dziś z Maciejem Stuhrem) puszczającego jakiś totalny misz-masz,raz łomot niewyobrażalny,raz jakieś zupełnie niemannowskie nuty:).A tak w ogóle czy słuchacie radia Nowy Świat?Albo Halo Radio?Nareszcie radia,których da się słuchać.I nawet ,gdy się pozbędę w najbliższej przyszłości abonamentu telewizyjnego,zamierzam oba radia wesprzeć choćby piątką co miesiąc,jako że emerytki z nowego portfela raczej na więcej nie stać:)).No może nawet dychą bo póki co, mamy z mamą dwie emerytury a mama ,choć głównie śpi,to jednak też słucha:)).Nie mogąc się zdecydować,które radio bardziej mi odpowiada,mam w starym,nieużywanym już smartfonie ustawione radio Nowy Świat a w równie bezużytecznym bo wolnym jak żółw  tablecie-Halo Radio.I tak przełączam z jednego tzw. nośnika na drugi.

     A tak naprawdę, podejrzewam że snuję się tak nie tyle z powodu upału co z tego,że  skończyłam wczoraj jedną robótkę i znów nie mam co robić:((.Jak to normalnie ,człowiek uzależniony na głodzie:)).Wprawdzie mam taką podręczną dzierganinę zastępczą,

którą meczę już od jakiegoś czasu,ale to  nie to.

Może jednak wyjść z domu?

Miłej niedzieli:))

czwartek, 6 sierpnia 2020

Szydełko +druty

      To już doprawdy nudne,szczególnie dla mnie, to moje nieustające  wyrabianie zapasów.
Tym razem z pudeł wywlokłam 2 kłębki groszkowej cieniowanej Maxi z metalizowaną nitką,6 małych  kłębków kremowej mikrofibry i szpulka jakichś bliżej nieokreślonych nici.

Pojedynczo każda z tych nitek była mi na nic bo jakichś serwetek czy czegoś w tym stylu raczej nie robię.Z mikrofibry zrobiłam tylko elementy maskujące do poplamionej lampy.Ponieważ wszystkie pasowały do siebie kolorystycznie,postanowiłam je połączyć.Kolorek taki sobie,cukierkowy i raczej mało  elegancki ale mnie się spodobał:).Te nitki też niekoniecznie na ciuchy ale co to szkodzi spróbować?Akurat w tym samym czasie wpadł mi w oko wzór Elara pullover Whitney Hayward, który akurat  z okazji koronawirusowego lockdown był  dostępny za darmo.I zaczęłam coś tworzyć.
Początkowo całość miała być zrobiona na szydełku tak jak we wzorze.Zakładając oczywiście,że nitek wystarczy.Zrobiłam,a jakże,jednak bluzka okazała się sięgać do miejsca gdzie normalni ludzie mają talię a ja -oponę.Coś z tym trzeba było zrobić.Zaczęłam jakieś kombinacje szydełkowe z pozostałymi nićmi ale to wszystko było do niczego.Cóż tradycji musi jednak stać się zadość-prucie.Sprułam do karczka.Szydełko jest wybitnie niciożerne,wymyśliłam więc że na drutach powinno wystarczyć na długość pozwalającą na ukrycie  również opony.
Nabrałam oczka na brzegu karczka i poleciałam początkowo prostym ściegiem pończoszniczym ten jednak  zaczął mi zbaczać w bok.No to znowu prucie.Myślałam o ryżu ale ryżu nie lubię dziergać i w końcu wymyśliłam ściągacz.Może niezbyt szczęśliwie biorąc oponę pod uwagę, ale spróbowałam.
Wyrobiłam do końca kordonek i mikrofibrę,zostało mi tylko dużo tych szpulowych.I niby wszystko dobrze, ale....
Jakoś tak przy tych wszystkich kombinacjach z dołem bluzki,zupełnie przeoczyłam fakt,że karczek wyciągnął mi się do zupełnej nieprzyzwoitości:(((((

No i co teraz?Nosić się tego w tej postaci absolutnie nie da (chyba że w polu :))),co bardzo wyraźnie wyszło na zdjęciach.
Ja generalnie dekolty ,bo to już raczej dekolt niż karczek,bardzo lubię,im większy tym lepszy ale tym razem to już zdecydowanie przegięłam:)).Zastanawiałam się czy w ogóle te zdjęcia zamieszczać.
Pruć?Trzeci raz?No nie :((Rzucić w kąt?Szkoda trochę.Kombinować,jak zwykle.







No to kombinuję.Jeżeli nie pruć (nie!) to jakoś inaczej trzeba te dziury na biuście zlikwidować.Kupić wstążkę i przepleść?Ale wstążka nie wytrzyma prania i skąd wziąć taki akurat kolor a żaden inny mi tu nie pasuje.Zastanawiałam się nad różnymi możliwościami kilka dni aż przypomniało mi się,że zalega gdzieś u mnie taka tkanina zasłonowa,którą ktoś kiedyś mi zostawił.Sprawdziłam kolor-idealny:))I nawet ten połysk pasuje:)).
Początkowo chciałam pasek tkaniny przepleść ale w końcu po prostu przyfastrygowałam go od wewnątrz i tylko z przodu.
I oto wersja druga,poprawiona.


W tym wydaniu bluzka już nadaje się nie tylko na pole.
Ostatnio dziewczyny pozują do zdjęć w takich  pozach a la Marilyn Monroe,kolanko w kolanko i koniecznie dziubek.Nie udało się,ani dziubek ,ani kolanko,modelka ze mnie ,okazuje się,żadna,za to była kupa śmiechu:))).


Zebrane podczas sesji zielsko zdobi  kąt do tej pory(już ponad  tydzień chyba) i ma się dobrze.Przyznacie że jest niesamowicie ozdobne.A już dzika marchew to prawdziwa gwiazda i zasługuje  na najbardziej honorowe miejsce w ogrodzie.A nie wiem co to ta druga roślina.Ktoś wie?
P.S.
Na zdjęciach z pola mam drugie z uszytych ostatnio spodni.

Miłego zbliżającego się weekendu:))

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Spod gruszy

       Pod gruszą pada deszcz :))Już był mocno wyczekiwany,po roślinach widać było,że mocno wody potrzebują.W beczkach też znacznie wody ubyło.Po wiosennych ,niemal nieustannych deszczach,ostatnie tygodnie znów były bardzo suche.Ziemia wprost betonowa,szczególnie że u mnie przeważnie glina.
Dobrze też że pada bo mam więcej czasu ,żeby ogarnąć choćby zbiory.
Ususzyłam trochę nagietka i poczynię sobie cudowną maść na dolegliwości wszelakie.

Nagietki rosną gdzie same chcą,pozwalam im się panoszyć bo nie dość że ładne,to jeszcze pożyteczne z nich ziółko.
Widać jak coś zeżarło mi kapustę.Złapałam w niej małe ślimaczki ale może miały jeszcze jakichs kompanów do stołu :/
Tu widać jakie pożarte są kapusty.Złapałam na nich małe ślimaczki ale nie wykluczone że miały jeszcze inne towarzystwo do stołu :(.

Powojnik Blue Angel odżył po spryskaniu go Mospilanem.Wcześniej wszystkie kwiaty były podziurkowane jak sito przez jakiegoś szkodnika.


 


Wiecie jak wygląda niebieska dalia?Tak jak na zdjęciu poniżej.To kolejny bubel ze sklepu internetowego Świat kwiatów.pl.Zamówiłam tam mekonopsa-był tak wyschnięty że w ogóle nie ruszył,to samo z tuberozą,niebieska dalia jest taka jak widać różowa,no chyba że ja daltonistką jestem.Jeszcze jest róża która też wyglądała bardzo marnie ale w końcu jakoś dała radę,może dlatego że akurat dużo padało. Choć jeszcze nie kwitła i nie wiadomo czy jest taka jak miała  być.Aha,i lilia drzewiasta,której do drzewa daleko ale to już może wina stanowiska i suszy.Wszystkie rośliny zamówione wiosną w jednej przesyłce.Może to przypadek ale już raczej tam nie będę zamawiała.


Pierwszy raz posiałam tę okrągłą cukinię Tondo i nie bardzo wiedziałam co z niej zrobić.Internety podpowiedziały,że świetnie nadaje się do faszerowania.Spróbowałam i rzeczywiście smaczna.Nafaszerowałam ją warzywami z kaszą jęczmienną.Już urosły następne i czekają na farsz:)).

Cukinia rośnie pięknie w przeciwieństwie do np.ogórków czy pomidorów.Właśnie próbuję zrobić z niej keczup.
Rozwichrzony pięciornik kwitnie,w przyszłym roku zostanie przycięty do samej ziemi bo się za bardzo rozbujał.

Jabłka mam tylko na jednej jabłonce za to obrodziły nadzwyczaj obficie.

Niestety spadają.Szkoda żeby zgniły pod drzewem więc systematycznie zbieram i przerabiam na  przecier, choć bez przecierania.Papierówki mają mierny smak w słoiku ale ja jabłka uwielbiam i dla mnie są jak najbardziej ok.

Posiałam trochę słoneczników ale rosną marnie,za to te które wysiały się same, rosną nad podziw.
Ten wlazł na dziko do  skrzyni i rośnie jak szalony,tu miał już 2,37 m i jeszcze urósł.



Driakiew.Taka skromna a taka ładna.

A po przekwitnięciu ma takie cudne kulki, schnące teraz razem z lawendą.




Jest taka strona/blog pod nazwą CHPD czyli Chujowa pani domu.Moje ostatnie cukiernicze wyczyny akurat podpadają pod ten temat.
Zebrałam troszkę wiśni a wszak nie ma nic pyszniejszego od placka z wiśniami.No i nie ma to jak pieczenie z wyłączonym myśleniem.Od przyjaciółki dostałam przepis ale nie przyszło mi do głowy dopytać na jaką blaszkę ta ilość ciasta.Choć z drugiej strony gdybym chwilę pomyślała a nie robiła tego szybko i bezmyślnie to sama bym do tego doszła.Ale akurat myślenie poszło w tym czasie na długi spacer.Wzięłam dużą blachę i w połowie wyszło mi ,że coś tu jest nie tak.No trudno,najwyżej nie będzie drugiej warstwy ciasta,wykleiłam ile się dało i wykładam wiśnie - kurcze,wiśni też za mało.Miałam dwie łodygi  rabarbaru,dołożyłam - wciąż jeszcze za mało,no to jeszcze starłam jabłko.Przywaliłam to wszystko bezą i do pieca.
Cóż....Ciasto zniknęło błyskawicznie i na dodatek każdy mógł sobie wybrać kawałek z takimi owocami jakie lubi:))))))



Jesień idzie ?
Miłego tygodnia:))