Ma być o spodniach ale one są nudne więc dla urozmaicenia pokażę Wam jak za oknem szaleje mi kaktus:))
A teraz do rzeczy,nie mylić z "Do Rzeczy";)
Lato ,choć u nas stosunkowo krótkie,wymaga jednak sporo ciuchów.Niby tych spodni letnich trochę mam ale przydałoby się więcej krótszych.Pogrzebałam w zapasach(tkaninowe też mam,a co:))) i znalazłam kawałek zielonego lnu oraz kupon czegoś jasnego,jakby cienka gnieciona popelina,nie mam pojęcia co to .Ale oba kawałki w sam raz na krótsze spodnie.Szybko skroiłam jeden i drugi,jasne natychmiast uszyłam....i zapał mi się skończył.Typowe.
Drugie musiały swoje odczekać.
Spodnie są z tyłu dopasowane wszytą w pasek gumką.
Zdjęcie ,oprócz tego że pokazuje spodnie"w noszeniu",jest też zapowiedzią kolejnej wycieczki:)). |
Nie obyło się bez wpadek,co to ,to nie.
Przy szyciu jasnych spodni ,pociągnęłam niechcący za materiał i zonk!
Oj ,wkurzyłam się na siebie na maxa!
Ale z drugiej strony nie byłabym sobą,gdybym poddała się bez walki i nie spróbowała czegoś wykombinować.I wykombinowałam.Zszyłam rozdarcie wąskim szwem przeciągając ten szew na całą szerokość nogawki.Tak samo zrobiłam na drugiej nogawce.Chyba jest ok?
Z tą tkaniną był też inny kłopot.Otóż jest tak gęsta,że każde wkłucie szpilki czy igły zostawia ślady.Męczyłam się z tym ,dopóki nie przypomniałam sobie ,że w ubiegłym roku narobiłam mnóstwo zakupów krawieckich na Aliexpres i między innymi kupiłam takie spinacze krawieckie.I teraz już poszło z górki.
Drugie,jak już się wreszcie za nie wzięłam,szyło się nawet łatwo,len jest dość wdzięczną tkaniną .A jednak jest jedna pułapka.Otóż len bardzo się rozciąga w trakcie noszenia.Spodnie uszyłam wręcz za ciasne ale gdy wybraliśmy się w pole na sesję,okazało się że zrobiły się o nr większe:(.
Musiałam je poprawić,czego nie cierpię,na dodatek pozaszywałam je porządnie ,stebnując nawet.Ale poprzestałam tylko na pasku,przy okazji skróciłam je trochę od góry bo były nieco za wysokie.Zawsze mi takie wychodzą,za wysokie znaczy.Wciąż obiecuję sobie,że zrobię wreszcie wykrój dopasowany wyłącznie do mnie ale jakoś kończy się jak dotąd na chceniu.A to lenistwo owocuje ciągłymi poprawkami i w konsekwencji dużo większą ilością pracy.Taka niekonsekwencja.
Tego lnu miałam na styk,tak że przy pasku musiałam mocno kombinować,przy kieszeniach również.Żeby mi się kieszenie z podszewki nie wymykały,przymocowałam je tasiemką do odszycia zamka.Teraz "siedzą"na miejscu.Przy jasnych tego nie zrobiłam i tamte robią co chcą czyli wciąż wyłażą.
I żeby było jasne dla ewentualnych krytyków-to nie jest żadne wysokie krawiectwo bo też i nie miało być.Miały być zwyczajne spodnie do latania na działkę czy na targ po zakupy.Może się komuś wydawać niechlujne,zwłaszcza wykończenie, ale mnie takie wystarcza.Przecież nie będę kupować overlocka żeby pokazać ładnie wykończone portki do codziennego biegania.
Ale w przyrodzie musi być równowaga.Skoro mam dwie pary nowych spodni to musiałam sobie zniszczyć stare,które zresztą wcale stare nie były :(((Teraz muszę poszukać odpowiednich nici i może da się je jeszcze uratować.
Spodnie mają kieszenie gdzie tylko się da.W sumie dałoby się jeszcze więcej ale cztery właściwie zaspokajają moją namiętność do
kieszeni :).
A jeszcze co do zapasów.
Odwiedziłam niedawno Świat Lnu no i jak się można było spodziewać,oprócz gotowych spodni ,wyszłam z dwoma kawałkami lnu,tym samym powiększając jeszcze moje zasoby.Ale powiedzcie sami,czy to lnom można się oprzeć?:))To i tak skromnie bo tkaniny były przepiękne,szczególnie jedna z wzorem miłorzębu wpadła mi w oko .Kto wie....:))
A na działce rosną słoneczniki, rosną niemal wszędzie.Tak mi ich ptaki nasiały.Przerosły już drzewa:))
Uwielbiam je więc i w domu stoją wszędzie:)))Miłego weekendu:)))
jak dla mnie to "out couture", a ze lnom sie nie oparlas to sie nie dziwie- statnio kupujac materialy dla szwagierki, wyszlam z kawalkiem lnu w pudrowym rozu dla siebie- a ja przeciez "nieszyjaca"!!!
OdpowiedzUsuńLnom nigdy nie mogę się oprzeć, gorzej z szyciem bo nie mogę się zdecydować co właściwie chcę i w rezultacie zapasy tkanin rosną.
UsuńFajne te spodnie i jedne i drugie. Ja już się wyleczyłam skutecznie z szycia.
OdpowiedzUsuńNajlepszym lekarstwem był remanent z powodu przeprowadzki- wszystko rozdałam.
Miłego;)
Spodnie potrzebowałam więc uszyłam.Co do innych rzeczy, to staram się teraz najpierw pomyśleć gdzie i czy w ogóle będę to co ewentualnie uszyje nosić.Bo tak szczerze mówiąc to nie bardzo jest gdzie.Pozdrawiam :))
UsuńFajne spodnie. Noszę się z zamiarem zrobienia formy dla siebie bo jestem niewymiarowa ale jakoś tak czasu brakuje. Ale chyba wypada się za to zabrać. Do tej dzięki przy kieszenie to pasuje taki lisek wyszyty - wzór na Pinterest. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie, taka forma bardzo by się przydała gdy człowiek nie wygląda jak modelka, trzeba się kiedyś w końcu zmobilizować i wykonać.Za dziurę to się już chyba zimą wezmę bo latem na wszystko czasu brakuje:)).
UsuńPodziwiam,za co się nie weźmiesz,wszystko Ci wychodzi.Dla mnie szycie spodni to ciemna magia.
OdpowiedzUsuńNo nie Mario,bez przesady, nie wszystko :))Ale akurat spodni to się w życiu naszyłam,nawet męskie zdarzyło mi się szyć i jeszcze wszystkiego nie zapomniałam:)).
UsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo ambitnie z tym szyciem, gratulacje Ja jedynie przeszwam za duże poszewki na poduszki i podkracam spodnie.
OdpowiedzUsuńZamek Czocha piękna sprawa, byłam tam zeszłej jesieni, bardzo mi sę podobało.
Pozdrawiam Small Megi
Dziękuję :)
UsuńBardzo mi się podobają Twoje spodnie :) może mi się kiedyś uda też tak dobrze coś uszyć :)
OdpowiedzUsuńLen ma w sobie coś takiego, że nie sposób mu się oprzeć no po prostu trzeba kupić :D
Pozdrawiam serdecznie.
A czy Twoim spodniom czegoś brakuje? Nie zauważyłam :)
OdpowiedzUsuń