Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

niedziela, 25 stycznia 2015

I znów koronki -5/52

   Weszłam ,zobaczyłam i natychmiast kupiłam :)))Tak mi się ten materiał spodobał choć kolory, prawdę mówiąc ,zupełnie nie moje.Kupiłam na spódnicę,długa miała być i asymetryczna.W domu pomierzyłam,pomyślałam i poleciałam dokupić bo uznałam że jednak za mało.Niestety, innym się najwyraźniej też się podobało bo już tego samego dnia materiału zabrakło.Więc zmiana koncepcji.Mierzyłam,przykładałam do siebie ,do Chudej,kombinowałam  na różne sposoby i na koniec stanęło na fasonie najbardziej nieprawdopodobnym,nie moim,obcym dla mnie zupełnie."Krakowianka"(nie obrażając Krakowa)-takie określenie dawniej funkcjonowało na opisanie baby w marszczonej spódnicy i nie był to komplement.A ja właśnie coś takiego sobie uszyłam,ja,fanka wąskich,ołówkowych spódnic:)))Ostatni raz takie coś miałam na sobie chyba w dzieciństwie:))Może ma to coś wspólnego z początkami dziecinnienia :)))
Pas materiału został z kuponu odcięty i uszyłam z niego otulacz.

Żeby jednak spódnica nie była nazbyt stercząca,jakiś centymetr poniżej paska przeszyłam to całe marszczenie na maszynie.Spódnica nie jest przewidziana do noszenia na wierzch,niestety nie mam tali mojej Chudej,więc nie będzie ten szew widoczny.Długo się zastanawiałam co z dołem w końcu podszyłam całkiem zwyczajnie na maszynie,nie strzępi się to więc nie było potrzeby  obrzucania.Spódnica nie ma podszewki.Miałam nadzieję,że zastąpi ją półhalka jednak nie zdała egzaminu bo ciągle mi się przesuwała i usiłowała koniecznie spod spodu wyjrzeć na świat:))Ale odwiedziłam wczoraj Kankankową Pasjonaterię (nie mogę czemuś zalinkować - https://www.facebook.com/pages/Pasmanteria-Pasjonateria/575137985934635) gdzie ,między innymi,zakupiłam odpowiednią podszewkę,którą doszyję na stałe.
Cierpliwością nie grzeszę dlatego jak uszyłam ,to musiałam ciuch natychmiast ubrać.A skoro zaczęłam nosić spódnice poczułam gwałtowną potrzebę posiadania wysokich kozaczków do tychże spódnic się nadających.





 
Była więc okazja do paru zdjęć jednak komórka nie bardzo się sprawdziła,nawet w galerii nie było zbyt widno.Nie macie dość tych ciemności?Ja mam już po dziurki w nosie,wciąż pochmurno i pochmurno,słońca ani śladu na dodatek moja cudowna lampa została w Niemczech:((A przecież po Nowym Roku już miało być lepiej,styczeń to na ogół stosunkowo słoneczny miesiąc.Wszystko stanęło na głowie:((




Słonka Wam życzę jak najwięcej:)))

piątek, 23 stycznia 2015

Dzianinowa sukienka-4/52

   Za każdym razem gdy coś tam wymodzę ,obiecuję sobie że zrobię jakąś fajną sesję zdjęciową i w ten sposób rzecz zaprezentuję.Z sesjami jednak nie jest tak łatwo,szczególnie o tej porze roku.Zawsze czegoś akurat brakuje-światła,fotografa ,sprzętu,czasu itd.Niestety kończy się zwykle  tym,że zabraknie  mi też cierpliwości żeby to wszystko razem zgrać i pokazuję jak leci.Nie inaczej będzie i tym razem:))
Jak zapowiadałam ,tak uszyłam:))Uszyłam sukienkę,która może też być tuniką bo długość jest taka w okolicach kolana.Oto ona:
 Sukienka uszyta z dość cienkiej dzianiny na podstawie wykroju z Papavero .Prosta ,bez fajerwerków ale udało mi się popełnić  w niej błędy.Nie udało mi się dokładnie zgrać pasków pomimo dość starannego pospinania szpilkami.Podczas szycia paski się jednak poprzesuwały,to wada szycia nie overlokiem lecz ściegiem elastycznym w zwykłej wieloczynnościowej maszynie.Poprawić tego też się nie da,sprucie tego ściegu jest niewykonalne.Poza tym jednak maszyna zszyła tę dzianinę bardzo ładnie,nie zawsze tak się udaje.Za to pięknie odszył mi się dekolt czego się trochę obawiałam.Odszyłam go w ten sposób(klik) i wyszedł naprawdę dobrze.

 Rękawy i dół podłożone na kilka cm i przeszyte  podwójnie lecz nie podwójną igłą,która mi jakoś "nie leży", tylko po prostu dwa razy przeszyte ściegiem elastycznym.Nie bardzo to widać na tych zdjęciach.
Nieskromnie powiem ,że mi się podoba i jestem zadowolona z rezultatu.Jak się trafi okazja do jakiejś sesyjki to pokażę na ludziu,na razie prezentacja na Chudej musi wystarczyć:)))
No i będzie to nr 4/52 z wyzwania u Yadis.
A teraz wracam do maszyny bo jeszcze mi zapał nie przeszedł:)))
Miłego weekendu:))

środa, 21 stycznia 2015

3/52

   Trzecim tegorocznym udziergiem jest czapeczka dla Pirata.Miała być w komplecie z rękawiczkami i szalikiem ale zapału ledwo na czapkę mi wystarczyło.Druty chwilowo poszły w kąt bo się do maszyny dorwałam.Wywaliłam cały stos nagromadzonych materiałów i postanowiłam i tych zapasów zacząć się pozbywać.Ostatnio udaje mi się dość skutecznie ograniczać zakupy włóczkowe ale ,że to w przyrodzie równowaga musi być zachowana, namiętnie kupuję tkaniny.I oczywiście "bo ładne"a później coś się z nich zrobi.To już jakaś kompletna paranoja:(((

Ale wróćmy do tematu czyli do czapki.Ostatnio spodobały mi się koty a że nie mam żywego, to zachciało mi się chociaż wrabianych.Tak powstała kocia czapeczka.Kolory miały pasować do ciemnej,granatowej kurtki.Przy okazji, po wielokrotnych próbach,po złorzeczeniu na własny brak zdolności i pojmowania,nauczyłam się wreszcie nabierania oczek sposobem włoskim.Uff...
Próbowałam nauczyć się korzystając z angielskich tutoriali,niestety bez żadnych efektów.Dopiero  u Lete załapałam o co chodzi.Tym to sposobem zaliczyłam kolejny z punktów w wyzwaniu u Maknety,szósty czyli nowa technika:))
I sama czapeczka.

Czapeczka jest podszyta dzianiną.





Robiąc denko,wykorzystałam 7 drutów,każdy klin robiąc na oddzielnym drucie.Chyba u Gackowej wyczytałam,że to dobry pomysł i rzeczywiście.
No i jest to nr 3/52 w wyzwaniu Yadis.
 

   A ten bajzel czeka na jutro bo nie chcę się już tłuc po nocy.Taki zapał mnie ogarnął,że już nie mogę się doczekać:)))Na razie szyje się sukienka,spódniczka,żakiet.W kolejce czeka kurtka,kolejny żakiet lub kurtka,trzy  sukienki do uszycia ,jedna do przeróbki:))))A w szafie jeszcze cały stos tkanin:))No czy to jeszcze jest normalne?I nie wiem co ja tak ostatnio z tymi sukienkami.Całymi latami żadnej nie włożyłam a teraz nic tylko sukienki i sukienki.Odbiło babsku chyba:)))Jutro od rana siadam do maszyny:))

niedziela, 18 stycznia 2015

Koronkowo i niepraktycznie

    Jak już nie raz pisałam,usiłuję pozbywać się zgromadzonych zapasów.Tym razem trafiło na dwa motki Zephira 50 z Adriafil.

Zakupiony w szale zakupów poczynionych kilka lat temu na fali  na nowo odkrytej namiętności do dziergania,czekał w pudle na swój czas.Nie bardzo wiedziałam co z nim począć.Aż tu niedawno wpadł mi do głowy pomysł na tę włóczkę.Spódnica!To też na nowo odkryta namiętność,no może jeszcze nie namiętność ale ochota,do spódnic:)))I nie jakaś tam praktyczna spódniczka w rodzaju np.tej zielonej ,nie,nie.Wymyśliłam sobie mianowicie spódnicę koronkową,do bólu niepraktyczną:)))
I jest:)))
Miała być sesja ale nie wyszło :((Pogoda nie dopisała,czasu zabrakło :((Dzisiaj co prawda wyszło słońce ale nie ma fotografa.Cóż,Chuda własnie wróciła z pozowania u znajomej więc to ona spódnicę zaprezentuje.
 Spódnicę zrobiłam na drutach nr 3 (karczek),3,5 ( koronka)  i  4 (dół).Nie udało mi się zużyć całej włóczki,wyrobiłam jeden motek i troszeczkę z drugiego.Z powodu dużej zawartości akrylu (50%) nie blokuje się zbyt dobrze i oczka na gładkim karczku wyszły nierówne.Nie jest to specjalnym problemem bo nie noszę bluzek do środka,karczek będzie zakryty.Spódnica ma w pasie podszytą na maszynie gumę.Między ściegiem pończoszniczym a koronkowym jest kilka rzędów francuza czego jednak na zdjęciu właściwie nie widać.
 Długo zastanawiałam się jak wykończyć dół.Miał się nie zwijać i być na tyle elastyczny,żeby mieć swobodę ruchów.zdecydowałam się na szeroki -4x4 oczka-ściągacz,dodatkowo zrobiony na grubszych drutach.Oczka zamknęłam bardzo luźno.
 Początkowo miałam zamiar uszyć do niej  podszewkę ale szukając jakiejś odpowiedniej w swoich zapasach,trafiłam na spódnicę z gniecionego szyfonu której nie udało mi się nigdy włożyć i leżała sobie do ewentualnej przeróbki.Okazała się idealną halką.Wystaje spod spódnicy ale musi tak być,bo inaczej te koronki czepiałyby się butów.

Pytanie tylko czy i tę spódnicę kiedykolwiek założę:)))

Aha,wykorzystałam wzór paarislehekiri z książki Haapsalu Sall.

Będzie to nr.2/52 z wyzwania u Yadis.

A wyzwaniu u Magdy mogę wykreślić robótkę zaczętą w ubiegłym roku.Załapałaby się też jako włóczka z zapasów.

sobota, 17 stycznia 2015

Zwyklaczek

    Leży już sobie biedak od bodaj dwóch miesięcy.Nie,źle piszę,nie leży, jest noszony choć taki niekompletny.A niekompletny bo mu zapięcia brak.Z tego też powodu nie był do tej pory pokazywany,chciałam go najpierw zapiąć i dopiero pokazać.Wymyśliłam sobie do niego metalowy zamek,"srebrny" i rozpinany z dołu i z góry. Niestety  nie ma takiego a innego nie chcę:((No nic,może kiedyś na taki trafię zanim sweter się zużyje:))Powstał z potrzeby ogrzania bo na wyjeździe miałam tylko płaszczyk wiatrem podszyty a zimno się zrobiło.Wełnę miałam ze sobą,miał powstać sweter dla kogoś.Ponieważ nie znam zbyt dobrze gustów "Ktosia",prosiłam od miesięcy o jakąś podpowiedź.Nie doczekałam się.Uznałam ,że to chyba trochę za wiele prosić się żeby komuś coś zrobić.Sweter zrobiłam lecz dla siebie.Czarny,nieduży,zwykły,bez fajerwerków,z przykrótkimi (tak miało być)rękawami.



Brzegi i stójka to gruba szydełkowa plisa ze słupków reliefowych.Na dole w charakterze ozdoby dwa rzędy zwykłych dziurek.Robiony najprościej czyli od góry,raglan warkoczykowy i ten warkoczyk "schodzi"na boki swetra i spód rękawów.Ciepły,noszony i lubiany:))
Zrobiony z Limy Dropsa,zużyłam 10,5 motka.Dużo jak na taki mały sweterek ale sporo "pożarło" szydełko.Druty nr 4,szydło grube :)).

   Jeszcze jeden gotowy udzierg czeka na prezentację ,niestety światła jak na lekarstwo,z zaplanowanej na dzisiaj sesji nic nie wyszło:((((Może na Chudej zaprezentuję jak się nieco rozjaśni.Tymczasem idę kończyć hafciarskiego UFO-ka bo się na niego zawzięłam:)))
Miłej niedzieli:))

czwartek, 8 stycznia 2015

Wyzwania

    Jak pewnie już większość wie, Yadis  i Makneta nowy rok zaczęły ogłoszeniem wyzwań dziewiarskich.Na ogół nie biorę udziału w tego rodzaju zabawach.Nie żeby mi się nie podobały, ale ja leniwa jestem,nie lubię też obowiązków a podjęcie takiego wyzwania stwarza  obowiązek wywiązania się.Tym razem jednak podjęłam się i ja.I to obu bo w sumie się trochę pokrywają.Ponieważ jakoś ostatnio nic mi nie idzie,co zacznę to w kącie ląduje,potraktowałam je jako bodziec żeby wreszcie coś sensownego robić:))
Yadis  proponuje 52 projekty w ciągu roku.Dużo ale kto wie,spinać się specjalnie nie będę ale może uda się to zrealizować.

Maknety natomiast prac ma być "tylko" 15 ale za to nie jakieś tam tylko spełniające konkretne kryteria.I tu ,przyznaję,trochę pochopnie wzięłam udział,nie doczytałam np.że trzeba też coś zaprojektować i opublikować a to chyba  przekracza moje zdolności:))Aha,i ten projekt z kolejki na Ravelry,tja,ja nie mam kolejki na Raverly ,mam za to swoją prywatną na pulpicie ,może zostanie zaliczone:))))Z resztą być może sobie poradzę.Być może...:)))Ale w końcu to tylko zabawa:))

Skoro się podjęłam to zaczęłam działać.Na razie skromnie bo powstały tylko skarpetki.
 Skarpety robione od palców najpierw wzorem pończoszniczym,potem spiralnym (bezpiętowo) a na końcu ściągaczem 2 na 2.Wykorzystałam dwa rodzaje włóczki skarpetkowej, "ciapatą" i grafitową robiąc w dwie nitki.Ponieważ nie jestem pewna czy nie przesadziłam z długością - skarpety dla wnuczka mają być,na razie nie zakończyłam nitek,najpierw trzeba będzie je zmierzyć.

                               

Tym samym będzie to 1/52 projekt u Yadis i zaliczony punkt 11 u Maknety.Właściwie to i punkt 9 bo włóczka leżała już kilka lat.
Czyli u Maknety wygląda to tak:

U mnie leje od rana,na spacery żadnych szans ,idę dziergać.Rozgrzebane mam dwie robótki drutowe i jedną hafciarską.

Miłego dnia :)))

sobota, 3 stycznia 2015

Prezenciki

    Prezenciki bo to żadne poważne prezenty tylko takie drobiazgi.Na dodatek tym razem miałam nie dość ze lenia,to jeszcze zupełną pustkę w głowie,żadnych pomysłów.Coś tam sobie mgliście planowałam ,nawet zamówiłam moteczki ale tylko jedne doczekały się realizacji,a i to tylko dlatego że było na nie konkretne zamówienie.
Konsekwentnie staram się nie kupować włóczki "bo ładna"a tylko w konkretnym celu,te też swoje przeznaczenie mają ,gorzej z realizacją bo za co się nie wezmę,to rzucam bo jakoś "nie idzie".
A wracając do prezentów,ze srebrnej Dory powstał na zamówienie zamotek.
Każde zdjęcie robione w innych warunkach i na każdym inaczej wygląda,na środkowym najprawdziwiej.
A przy okazji kręcenia sznurka udało mi się rozwalić młynek.Taka zdolna jestem:))Na szczęście już po nakręceniu całego sznurka.
Spadł mi na podłogę i rozpadł się na części.

Najpierw wpadłam w czarną rozpacz,następnie zaczęłam te szczątki oglądać.Nic nie było połamane a tylko każda część osobno, zaczęłam więc kombinować jak to było poskładane.Po jakiejś godzinie już wiedziałam mniej więcej w jakiej kolejności powinno być składane ale za nic nie chciało mi się to złożyć.Igły wciąż"wylatały" i nie chciało się kupy trzymać.Ja z gatunku tych co to trochę techniki i się gubią ale bywam też zawzięta:)))W końcu skoro ktoś to złożył to teoretycznie i ja powinnam.Zajęło mi to cały wieczór ale w końcu złożyłam:)))
I działa!Skromnie uznałam,że jestem genialna ;)

A tak,miało być o prezentach:)))
Pozostałe dwa to małe uszytki.Jeden niestety poszedł do ludzi i w pośpiechu zapomniałam go sfotografować.W planie jest jednak drugi identyczny ,tym razem dla mnie więc kiedyś pokażę.
Drugi to otulacz z czarnego polaru i dzianiny z cekinami.


Wyszedł całkiem fajny,mnie się podobał ,mam nadzieję że osobie nim obdarowanej też.Jest ciepły i dekoracyjny no i w jedynie słusznym kolorze:)))

I to by było na tyle:))Miłej,słonecznej niedzieli Wam życzę:))
Tutaj niestety słońce poszło precz i teraz leje :((

czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy Rok!


No i skończył się szczęśliwie rok 2014 i mamy nowiutki roczek 2015.
2014 trwał jakieś 5 miesięcy a w tym dwa miesiące to listopad i grudzień :)))Powiedzcie jak to jest?Gdy się miało lat -naście rok trwał tak ze dwa lata przynajmniej a teraz skurczył się do niebywałych rozmiarów:)))Niedługo już tylko te najgorsze ,ostatnie dwa miesiące z niego zostaną ;)Tak czy siak mamy już styczeń a z nim nowe chęci do życia.A na dowód ,że jest lepiej,nowy roczek powitał świat (tutejszy przynajmniej) pięknym słońcem:)))Nawet rośliny czują,że teraz już będzie z górki,kamelia pod domem wzięła się za kwitnienie a inne niecierpliwie wyłażą spod liści:))
Nie u nas ,nie.Po kilku świątecznych dniach w domu ,wzięłam i poleciałam w świat:))Niezbyt daleki ale trochę cieplejszy.Pyrzyce pożegnały mnie śniegiem i słonecznym -6 ...
....a zagranica powitała +4,mokrym,mglistym i obrzydliwie ponurym.Po równie mglistym,ciemnym  i ponurym Sylwestrze stało się piękne słońce:)))
Noc sylwestrową spędziłam w dużej mierze na uspokajaniu oddanego mi pod opiekę psa.Racząc się przy tym szampanem ,zastanawiałam się czy jakby się też napił to denerwowałby się mniej ale w końcu tego jednak nie sprawdziłam:))
Pogodny dzień wygonił mnie na powietrze i miło było tak iść w stronę słońca i czuć jak się organizm vit D napełnia:)))

I tego słońca życzę Wam na wszystkie dni tego Nowego Roku!Niech się Wam darzy!Niech głowa będzie pełna pomysłów a kieszeń środków na ich realizację!
I niech zdrówko Wam dopisuje a może zdrówko przede wszystkim:))Szczęśliwego Nowego Roku!!!

PS
A robótki?Coś tam powstało ,niezbyt wiele ,coś się robi niemrawo,jakoś weny wciąż brak.