Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

cotton balls

To moja jedyna robótka w ostatnim czasie.
No oprócz paru śnieżynek,którymi się zabawiałam w nielicznych wolnych chwilach.






 
Spieszyłam się i nie opanowałam dobrze balonów,wyszły trochę nierówne.Ale co tam,nie będę się tym przejmować :)))Nie mam siły po świątecznym obżarstwie:)))
Życzę miłego poświątecznego wypoczynku ;)

piątek, 16 grudnia 2016

Mój prywatny księżyc :)

      Przy przeprowadzce znajduję poupychane po kątach różne rzeczy,niektóre zupełnie zapomniane.Wywalając obrusy z szuflady,znalazłam stosik serwetek.Kiedyś,dawno je wydziergałam ale od lat leżą zapomniane i nieużywane.

Odłożyłam je na bok,zastanawiając się co z nimi zrobić.Nie chcę znów zaśmiecać sobie mieszkania niepotrzebnymi rzeczami a tak po prostu wyrzucić-szkoda.Tymczasem został wykończony jeden z pokoi i trzeba było kupić jakąś lampę.Wybierałam się do Ikei po zwykłą papierową kulę ale jakoś tak jako ta sójka za morze, a w pokoju tymczasem straszyła goła żarówka.Aż w końcu spłynęło na mnie olśnienie.Serwetki!
I tak powstał mój prywatny koronkowy księżyc :)))


Wykorzystałam 6 serwetek i 3  małe śnieżynki.Klejenie trwało ze trzy dni bo nie dało się przykleić wszystkich serwetek na raz.W niektórych miejscach związywałam brzegi razem żeby się lepiej trzymały.




Nie wiem czy lepsza niż ikeowska ale za to jedyna i niepowtarzalna:)))

Miłego weekendu :))

wtorek, 13 grudnia 2016

Dawno nie było entrelaka

     No to jest choć miało być całkiem co innego.
Zamierzałam zrobić kolejny "wirus" na szydełku, jednak okazało się,że zakupiona włóczka nie bardzo się na Wirus nadaje.



Za to entrelak wychodził jak marzenie.Kolory pięknie się układały,wprost idealnie do tego wzoru.Tak więc powstała właśnie entrelakowa chusta.
 Zastanawiałam się nad blokowaniem ale po namyśle z niego zrezygnowałam.Chusta jest cudownie puszysta,przemiła w dotyku i cieplutka.
 Zrobiłam ją już dawno ale nie było czasu na zdjęcia.W założeniu miała być sesja w pięknych ,jesiennych okolicznościach przyrody ale piękne okoliczności w międzyczasie zniknęły i została okoliczność szaro -bura,średnio na zdjęcia się nadająca.Za to już na nowe miejsce przeprowadziła się Chuda i to ona zapozowała:))

 Chusta powstała z widocznych u góry dwóch moteczków .Nie jest duża ale wystarczająca jako szalik na zimne dni bo tak została pomyślana.Włóczka ,na którą początkowo patrzyłam sceptycznie ze względu na kolory,w gotowej dzianinie podoba mi się ogromnie.Kolory ,mimo że jest ich dużo nie sprawiają wrażenia pstrokacizny.Przeciwnie,wszystko pięknie współgra ku memu zadowoleniu.Chusta ma być prezentem dla starszej pani i obawiałam się,czy nie będzie nazbyt pstrokata.
Niestety zapomniałam na jakich drutach ją dziergałam,grube jakieś ale jakie?Nie pamiętam:(.
A wspomniana Chuda mogła się przeprowadzić,bo powoli powstaje miejsce gdzie będę się mogła "twórczo"wyżywać:))Mój prywatny plac zabaw gdzie i Chuda już znalazła swoje miejsce:)))



niedziela, 4 grudnia 2016

Nowoczesna wróżka

Młodemu wypadł ząb.
Jak wypadł to wiadomo,trzeba schować bo w nocy przyjdzie Wróżka-Zębuszka.
Notabene to kolejna nowa świecka tradycja wyciągająca pieniądze z rodzicielskiej kieszeni:))))
Nadszedł wieczór,późny zresztą,mama już szykowała się do snu,gdy nagle przypomnienie- przecież ZĘBUSZKA!Młody  rano będzie prezentu szukał!
Totalna panika bo nie ma co dać!Nic nie przygotowane.Nawet kasa w postaci gotówki poszła na wieczorne zakupy. Wieczór późny,co tu zrobić?


                                                                  ......



Rano podekscytowany Młody wyskakuje z łóżka ,ciekawy co też  tam ta Zębuszka mu przygotowała.

A wróżka zostawiła list takiej treści:
"Kochany Iwusiu,mam dla ciebie w prezencie kartę z kasą,żebyś mógł sobie  sam wybrać to co ci się spodoba.
Twoja Wróżka- Zębuszka
Rodzice ci wypłacą kasę bo sam jesteś jeszcze za mały.
Pozdrawiam Wróżka"
Do listu dołączona była najprawdziwsza karta!W dodatku  z jego imieniem i nazwiskiem.

Młody był zachwycony:))Nie dość,że dostał coś, czego jeszcze nigdy nie dostał,to nawet nie słyszał żeby ktokolwiek dostał taki prezent:))Koledzy w szkole mu nie uwierzą:)))

Zaintrygowana spytałam skąd ta karta?Prawdziwa w dodatku?Okazało się,że karta należy do synowej a ponieważ Iwo to też trzy pierwsze litery imienia synowej,to tylko dopisze resztę i nadal będzie w porządku:))Karta wróciła już do mamy bo"rodzice ci wypłacą"i wszyscy zadowoleni:))) 
Mam pomysłową synową:)))

sobota, 5 listopada 2016

Ninjago Jay

       Na moje nieszczęście wnuczek zobaczył gdzieś w sieci szydełkowego ninjago.Ninjago to aktualnie jego ulubione postaci z bajek i dopóki tak jest,mam problem z prezentami z głowy-lego ninjago i sprawa załatwiona :)))
Ale tym razem było gorzej.Zobaczył tego niebieskiego i natychmiast "skajpuje":babcia zrobisz?A babcia na to -bo przecież wyboru nie ma żadnego,wszystkie babcie to wiedzą-jasne,zrobię,a jakże i robi dobrą minę a w duchu myśli:ratunku,przecież ja w życiu zabawek nie robiłam!Jak to cholerstwo ugryźć?!
Myślałam i myślałam,jak długo się dało odkładałam na później ale w końcu czasu zostało bardzo mało-w poniedziałek młody zgłosi się po odbiór swego potworka.
Ludzie,ile zdrowia takie małe paskudztwo kosztuje!
Robiłam ,prułam,klęłam,kombinowałam i w końcu skończyłam.Zabrało mi to 5 razy tyle czasu ile mi się wydawało,że zabierze.Mistrzostwo świata toto nie jest.Amigurumi to zdecydowanie nie dla mnie.Mam za wielkie łapska do takich robótek.Na końcu jeszcze schrzaniłam dokumentnie oczka temu ninju :(
I szlus,koniec,ende.Oby nigdy więcej:)))


Mam nadzieje,że klient nie będzie zgłaszał przesadnie dużo zastrzeżeń a jeszcze większą nadzieję,że nie zamówi reszty towarzystwa:)))
A tak wygląda oryginał bo pewnie nie wszyscy ich znają:))

Poza tym skończyłam sweter (choć mam niejasne przeczucie,że do poprawki ) i chustę-z tej jestem bardzo zadowolona.Obie rzeczy do obfocenia co w listopadzie nie jest rzeczą prostą.A zaczęłam szydełkować coś co właśnie powinno być skończone.Ninja mi weszła w drogę:)))
Miłej niedzieli Wam życzę i idę kończyć pakowanie-jutro wracam
 do mojego remontu:)))

niedziela, 30 października 2016

Tak jesiennie....

         Jakoś rzadko spaceruję ostatnio,trochę z braku czasu ale głównie z lenistwa.Jednakże dzisiejszy dzień był tak piękny,że grzechem byłoby nie wyjść z domu.
Uprzedzam,że będzie dużo zdjęć bo jakoś trudno mi było wybrać:))





Wybrałam się tym razem na drugą stronę Renu,do Beuel.Rzadko tam się zapuszczam bo na piechotę jest dość daleko a jeździć tam nie mam potrzeby.Dziś jednak spacer miał być dłuższy niż 15 min:))



Uważam,że bulwar po tej stronie rzeki jest dużo ładniejszy ,a w tej jesiennej szacie wyglądał przepięknie.



 Ren bardzo zmalał,opadów ostatnio  było niewiele.Barki ,które normalnie w tę i nazad jak po autostradzie pływały,mogą płynąć tylko w najgłębszym miejscu i z niepełnym ładunkiem.Widać,ze ruch na rzece jest ograniczony.
A tu taka ciekawostka:)))


Das Brückenmännchen -google tłumaczy jako "mężczyźni

mostowi"jest zabawną kamienną rzeźbą i ma ciekawą historię.

Na zdjęciu widoczna jest kopia a oryginał znajduje 

się teraz po stronie Bonn i już go tu kiedyś pokazywałam przy okazji innego spacerku.
A oto ta historia:
W 1898 roku po zbudowaniu pierwszego  mostu nad Renem ,rzeźbę tę umieszczono na filarze po prawej stronie mostu,tuż nad przejściem dla pieszych,  zadkiem zwróconą w stronę Beuel.Jaki był powód tego,że się tak na Beuel wypiął?
Otóż między Bonn a Beuel (obecnie dzielnica Bonn )powstał spór o lokalizację mostu i w jego wyniku mieszkańcy Beuel odmówili sfinansowania
swojej części.Chcieli oni mianowicie  mieć most nieco dalej na północ,bliżej swojego centrum jednak powstał on tak jak zaplanowano. Most zakończył się w polu i początkowo nie było  do niego nawet drogi dojazdowej. Stąd  Bonn,które musiało samo sfinansować budowę ,w ten sposób witało sąsiadów:)))


Ale...
Tamci nie pozostali im dłużni i w odwecie  na lewym filarze mostu zamieścili Brückenweibchen  czyli rzeźbę pyskatej praczki ,która z wredną miną podnosi do rzutu pantofel:))

Obie miejscowości w końcu się porozumiały,Beuel zapłaciło swoją część a na pamiątkę zostały tylko te rzeźby:))







 Można się było posilić naleśnikiem ale jakoś mało głodnych było.Nic dziwnego,pora tuż poobiednia:)))


 I jak tu nie kochać takiej jesieni :)))




 A gdy po ulicach stadami krążą znów jak hieny (głównie) białe furgonetki na wschodnich numerach,to wiedz że są wystawki:))
A będąc wczoraj na zakupach znalazłam przygotowaną specjalnie dla mnie zdrową żywność ;) Jak miło:)))

Spacer wszedł mi nieźle nie tyle w nogi co w biodra.Zdarza się to coraz częściej ,czyżbym musiała już zacząć na endo zbierać? :(
Ale najważniejsze,że zmienili czas i nie muszę po ciemku wstawać czego szczerze nienawidzę:))
Miłego tygodnia:))Bądźcie ostrożni w drodze na groby.