Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

sobota, 31 marca 2012

Dieta-tydzień trzeci

     A właściwie czwarty.Minął tydzień zawieszenia broni czyli przerwa .Próbowałam zregenerować siły.Na początku byłam grzeczna,po trzech dniach zważyłam się i mimo przerwy ubyło kolejne pół kilograma.No to jak tak,to zaczęłam sobie pozwalać :)))I na koniec tygodnia pół kilograma mam z powrotem :)Wniosek-żadnego pozwalania sobie!!!!
   Od wczoraj zaczęłam kolejny tydzień walki.Zupka nie zrobiła się ani trochę smaczniejsza,wręcz przeciwnie  :(Ale przeżyję
   .Ze względu na ciśnienie zredukowałam sobie o połowę tabletki w tych trzech pierwszych dniach bo z moich(i mojej synowej,która też dołączyła ) dotychczasowych  obserwacji wynika,że ciśnienie spada znacznie właśnie w tych dniach,w trzecim najbardziej.
   Za to wczoraj zwężałam spodnie!Już wcześniej były nieco za szerokie a teraz wisiały już okropnie.Robiłam to ręcznie (!)bo w zasięgu nie mam żadnej maszyny a patrzeć już na nie nie mogłam.Zajęło mi to cały wieczór.Matko,jaka okropna robota,jak te szwaczki kiedyś musiały się namęczyć :))Mogłabym sobie po prostu kupić jakieś ale ponieważ walka nadal trwa to chwilowo nie ma to sensu.
    Nie wiem jak u Was ale tu pogoda się całkiem popsuła,jest ponuro,zimno i właśnie  zaczęło padać.Na pociechę wrzucę parę zdjęć wiosny sprzed kilku dni.W międzyczasie zdjęcia się już trochę zdezaktualizowały,część drzew pięknie się zazieleniła,rozkwitły kolejne.Nie do wiary jak szybko tu się to dzieje.
Rozkwitły kolejne kamelie





Magnolii jest tu tyle,że to po prostu zieleń miejska :)

                                                               Pierwsze już przekwitły

I taki wielkomiejski obrazek-wspaniała,królewska magnolia a pod nią stłoczone śmietniki :)



Ciekawe tulipany,nie znałam ich




                                                     Tak zimowała  ta gunnera

                                                  Wiewiórkom też tam dobrze :))

 I ta cudowna wiosenna zieleń pierwszych listków czy igiełek :)))

Miłego weekendu :)))

Tym razem jedna odpowiedz do wszystkich :)

Dziękuję za dobre słowo na temat Montparnasse i czapeczki :))

Sweterek próbowałam zakładać i zapinać tak i siak i w każdej konfiguracji dobrze wygląda,niestety nie mam zdjęć,może kiedyś będą  :))Na bank zrobię go jeszcze raz,tym razem z innej włóczki,popełniłam w nim też  kilka błędów i muszę pomyśleć jak ich uniknąć w przyszłości.Polecam ten model,jest naprawdę super.

A'propos "pani ładnie szyje"-mój syn jak był mały a ja dziergałam (a nie wypuszczałam wówczas drutów z rąk )zawsze pytał : co szyjesz?

Gwoli wyjaśnienia-mój wściekłozielony berecik zrobiony został tylko i wyłącznie po to by zilustrować opis.Ponieważ dziergałam go z cienkiego akrylu (50g/150m ) ,wyszedł malutki, tak na lalkę albo niemowlę :)))

Elusiek,musisz zwiększyć oczywiście liczbę oczek ale powinno Ci wystarczyć,zwłaszcza jak wezmiesz grubsze druty.Mi poszło na to maleństwo jakieś pół moteczka,chociaż jak tak porównuję z całym motkiem to chyba nawet mniej.Z bawełny powinna wyjść fajna wiosenna czapeczka.

czwartek, 29 marca 2012

Czapeczka Baenie-tłumaczenie

Jakiś czas temu Kokotek miała problem z tą czapeczką.

Zdjęcie stąd : http://www.jolie.de/artikel/beanie-muetze-selber-stricken-in-nur-zwei-stunden-783337.html Robiłam już czapkę tym wzorem. .Zrobiłam więc opis,a raczej tłumaczenie opisu ,może się przyda,myślę że też całkiem początkującym.

No to zaczynamy:
Na druty pończosznicze (lub z żyłką-jak kto woli )nabieramy 64 oczka (=16 o.na każdym drucie) i przerabiamy 4 cm ściągaczem -1 o.lewe ,1 o.prawe.Na wysokości 4 cm przekładamy robótkę na druty z żyłką.
Zaznaczamy początek rzędu

narzucamy nitkę na prawy drut -narzut


następne dwa oczka przerabiamy razem na prawo


powtarzamy -[1 narzut,dwa oczka razem] do końca rzędu


dochodzimy do końca rzędu,usuwamy znacznik-nie będzie już potrzebny


Na lewym drucie mamy narzut i oczko prawe,narzucamy nitkę na prawy drut,tworzą się nam dwa narzuty


narzut z poprzedniego rzędu i oczko  za nim przerabiamy razem na prawo



Powtarzamy cały czas to co w nawiasie [1 narzut; narzut +oczko prawe przerobić na prawo]


Po przerobieniu 21 rzędów  zaczynamy redukować liczbę oczek,robimy 1 rząd  tylko dwa oczka razem bez narzutów-na drucie zostaje nam 32 oczka.
Przekładamy robótkę na cztery druty i przerabiamy 2 rzędy oczek prawych.
Dalej co drugi rząd zmniejszamy robótkę o 4 oczka (na każdym drucie przerabiamy 1 raz 2oczka razem ).
Gdy zostanie nam 16 oczek zmniejszamy tak jak poprzednio ale w każdym rzędzie aż zostanie nam 8 oczek,które ściągamy razem na nitce.Gotowe.

Wzór jest podany na grubą włóczkę 55m/50g.

Jeżeli coś jest niejasne to jestem do dyspozycji :))Nie robię opisów na co dzień ,nie wiem więc czy wszystko jest zrozumiałe :))

niedziela, 25 marca 2012

Montparnasse.I takie tam...

Skończyłam sweter.Ale jakoś nie radzę sobie z obfotografowaniem go więc tylko dwa zdjęcia jako dowód,że jest moja wersja Montparnasse
Przy okazji znalazłam sposób na ukrycie tego czego nie chcę pokazać :)))
Narobiłam całą masę zdjęć ale wszystkie są do .... :)Potrzebuję modelki a przynajmniej manekina bo ja się nie nadaję.W plenerze nie ma kto fotografować a samej siebie to mi głupio publicznie :))Jak mi się kiedyś uda jakoś lepiej ze zdjęciami to pokażę dokładniej.
    Sweter jest baaaardzo codzienny głównie ze względu na wełnę,z której już raz zrobiłam jeden,nawet ładny ale niestety wyglądałam w nim jak tonka do kwadratu,trzeba było spruć.Wełenka nie  wyładniała od tego zabiegu a zyskała więcej supłów niż miała przed tym,a miała ich trochę.Kupiłam ją głównie z powodu zgniłozielonego koloru,który bardzo lubię.
  Nie wiem ile mi poszło (jak zwykle ),nie mam pod ręką wagi.Wełna to Alpalaine 75%wełna ,25% alpaka ,85m/50g ,druty 3,5.Sweter trochę podgryza ,choć  mi to specjalnie nie przeszkadza ale ma cudowny luzacki sznyt,uwielbiam takie ciuchy.I ta moja prostacka wełna jakoś tu pasuje ,już go lubię.Jeszcze musze się z nim pobawić w lepsze blokowanie ale w pierwszy chłodniejszy dzień z pewnością będzie miał premierę :)
Tak bardzo mi się ten fason podoba ,że chcę zrobić jeszcze jeden taki ,tym razem z lepszej gatunkowo włóczki a może letnią wersję z bawełny,jakieś ładne leżą w domu i czekają na swój wielki dzień.
Korzystając z pięknej pogody udałam się "w aleje"tutejsze czyli na Popelsdorfer Alle...
....rozsiadłam się na ławce i dawaj wzbudzać sensację :))Bo rozsiadłam się z drutkami i tak sobie przez ponad godzinę przyjemnie podziergałam.Reakcje były różne,starsze panie życzliwie się uśmiechały,bywały uśmieszki albo obojętność-w końcu ludzie tam robią różne dziwne rzeczy :)))Fajnie było :))Zauważyłam,że pomimo wielkiej nieśmiałości mej publiczne drutowanie idzie mi coraz lepiej :).

Mój laptop ostatnio wyraźnie już zdradza objawy demencji starczej,coraz rzadziej rozumie co ja do niego klikam.Trzeba się już chyba na poważnie zastanowić nad kupnem nowego,to już kolejny potrzebujący wymiany sprzęt z gatunku nie tanich :((
Do tego blooger nie chce mi dodawać obserwowanych blogów na pasek boczny,mało tego ,rżnie tak zwanego głupa i udaje,że nie obserwuję żadnych nowych,no wkurza mnie po prostu .
 :)))
A dookoła wre praca w przydomowych ogrodach i ogródkach a ja pękam z zazdrości i myślę sobie ,że u mnie pewnie krokusików moc a i przylaszczki może już kwitną i te najwcześniejsze malutkie tulipanki.....Ech,rozmarzyłam się...A jak już do tego mojego ogródka dotrę to znów zastanę trawę po kolana :(
A jak już tę trawę i całą resztę ogarnę to nie zostanie mi  czasu ,żeby się tym nacieszyć :(Życie...

Kolorowych snów Wam życzę :))

Jadzia-sweterek to nie moje dzieło choć zdaje się ręcznie robiony,zakupiony w ostatnio moim ulubionym sklepie,gdzie sprzedają dobre szmaty za ułamek wyjściowej ceny i gdzie podczas ataku chandry nakupiłam ich .....no,powiedzmy trochę :)))Ale wszystkie do noszenia i ze wszystkich jestem bardzo zadowolona co jest rzadkością :)))Rower się pokaże  :))
Antonino-już się przydaje,w aleje pojechałam sobie :))
Elusiek-O matko,ale urosłam od tych pochwał:)))Uśmiech jest jak najbardziej  do Was :)))

Witam serdecznie u mnie nowe obserwatorki-DankęM i Gohcę

Popołudnie w Bruhl

     Korzystając z paru godzin wolnego czasu machnęłam się do Bruhl odwiedzić znajomych ale przede wszystkim odebrać mój rower,który zostawiłam u nich na przechowanie.Zbrzydło mi już totalnie łażenie na piechotę,wszędzie daleko do tego zakupy które trzeba przynieść.A tam w piwnicy stoi sobie bezczynnie to moje cudo a raczej cudak -każde koło inne,rdzy na nim już chyba więcej niż lakieru a tegoż też kilka kolorów i to jakich :))Kiedyś muszę go pokazać :))Kupiłam go dawno na rowerowym pchlim targu za niewielkie pieniądze z tą myślą,że nawet jak trzeba go będzie zostawić to niewielka strata.I tak to rowerek służy mi z przerwami już ,zaraz ile to będzie,chyba z 5 lat :))Dużą zaletą jego cudacznego wyglądu jest,że jak dotąd nie było amatora który chciałby go ukraść:))Choć to się może zmienić bo teraz stoi na ulicy a np.w nocy jak wiadomo wszystkie koty są czarne i potencjalny złodziej dopiero rano zorientowałby się ,że akurat ten jest różowy :)))Na wszelki wypadek puk,puk :))
  Brühl to moja miłość po prostu od pierwszego spojrzenia :))Cudowne miasto.Jak tylko wysiadłam z pociągu  i wyszłam z dworca na wprost pałacu ,poczułam ogromną tęsknotę za tym miejscem.Może jeszcze kiedyś wrócę ,kto wie.
   A tam trwa właśnie jarmark wiosenny,tłumy ludzi ,stragany,balony,jest co zjeść (!),jest co wypić :)))


Tam z lewej strony to nie ja :)))
Stragany z różnościami,niektóre smakowite,oj smakowite :))Tu na przykład z kandyzowanymi owocami.Dzielnie niczego nie kupiłam ale niektórych spróbowałam-niebo w gębie :))
Jest tez obecne ,jakżeby inaczej,rękodzieło wszelakie-biżuteria

Wyroby z filcu

Sporym zainteresowaniem cieszyły się takie szydełkowe tuniki

zwłaszcza,że panie sprzedające osobiście je reklamowały.
Ale czy były kupowane czy tylko oglądane to trudno powiedzieć.Niemcy nie wydaja już tak chętnie pieniędzy jak kiedyś i tak jak u nas przy takich okazjach więcej jest oglądających niż kupujących.Nie żałują jednak pieniędzy na jedzenie i picie tak ,że znalezć  stolik na wolnym powietrzu graniczyło z cudem :))
I choć tych knajp,kawiarni,cukierni jest naprawdę bardzo dużo,to się porządnie naszukałyśmy zanim znalazłyśmy stolik.Ale tak czy siak sezon kawiarniany uważam za otwarty :)))
Rowerek odebrałam,miałam nawet taki pomysł żeby się nim do Bonn machnąć ale ten odmówił współpracy,nie żeby nie chciał jechać ale po pół roku stania w piwnicy na gwałt domaga się jakichś zabiegów kosmetycznych bo mu sie wszystko zastało :)))Tak więc  kolejka.Gdy czekałam na pociąg podjechał taki oto wycieczkowy.Ludziska przy jedzonku i przy winku zwiedzają okolicę,niezły pomysł :)Swoją drogą ci to wiedzą jak korzystać z życia.
Pociągi jeżdżą normalnie co 20 min ale że było sobotnie popołudnie to co godzinę ,oczywiście przyszłam jak zwykle za pózno i musiałam 40 min czekać.Do tego kiosk gdzie zwykle kupuję bilety zamknięty.W pociągu są oczywiście automaty ale właśnie-Automaty!!!Nie cierpię ich!Kiedyś gdy gdzieś tam pociągiem jechałam dopiero za piątym (!) podejściem udało mi się bilet kupić.Na dodatek akurat w tych trzeba mieć bilon a ja w bilonie 2 euro.Na szczęście dobrzy ludzie rozmienili mi pieniądze.Miałam nadzieję,że nie będzie zbyt dużo ludzi bo to nie dzień roboczy ale myliłam się ,do tego co trzeci z rowerem.Wiosna!Uff.Jakoś wtarabaniłam się z tą moją kozą do pociągu,kupiłam bilet dla siebie i dla kozy(nie bez problemów), udało się znalezć dla obu miejsce.Siedząc obok cholernego automatu stwierdziłam za to z satysfakcją,że problem z kupowaniem biletu  ma co druga osoba czyli nie jest ze mną jeszcze tak zle:)))
Dojechałam,rower stoi przypięty do słupa na ulicy a ja muszę jakieś smarowidło dla niego znalezć.W każdym razie jestem cała happy,że już nie muszę "piechty"latać.


Miłej niedzieli życzę :)))


Wszystkim razem i każdej z osobna bardzo dziękuję za wsparcie i trzymanie kciuków :)))
Kryska-a co niby miałabym mieć za złe :)))

piątek, 23 marca 2012

Po 2 tygodniach

      Zaliczyłam drugi tydzień diety,pora na podsumowanie.
   Przez ten tydzień ubyło 1,5 kg a więc w sumie schudłam 5,5 kg,uważam że to niezły wynik.Samopoczucie dość dobre choć odczuwam lekkie objawy niedoboru żelaza.Zjem trochę wątróbki i będzie dobrze :)Trochę osłabiona jestem ale to też może być w części wina wiosny.Ogólnie rzecz biorąc jest ok.Czuję się dużo lżejsza,lżej mi się chodzi no i psychicznie mam się nieco lepiej.
   Teraz robię sobie tydzień przerwy na regenerację a po tygodniu wracam do zupki.Nawiasem mówiąc na widok zupki wkrótce będę miała odruch wymiotny :))Ale zupkę wytrzymam!Bardziej boję się teraz tego tygodnia bo przestają obowiązywać reguły diety i muszę sama decydować co mi wolno a czego nie.Nie mogę się głodzić bo cwany organizm zaraz zacznie sobie tłuszczyk oszczędzać ale nie mogę sobie też zbytnio pozwalać.No,zobaczymy
   A diabeł kusi ,oj,kusi.Zwłaszcza wieczorami szepcze mi do ucha:zjedz jabłuszko,co tam jedno jabłuszko,nie zaszkodzi ci a ja przecież wiem,że jak sięgnę po to jedno jabłuszko to już pójdzie lawiną.Tak jak alkoholik wpada w ciąg alkoholowy po wypiciu kieliszka ,tak ja po tym jednym jabłuszku wpadnę w ciąg jedzeniowy i stracę wszystkie hamulce.I będzie"do diabła z tym"i tak już coś zjadłam to jeszcze plasterek salami(i już paczki nie ma),a jeszcze jedną czekoladkę (i zeżrę ile znajdę),na jednym jabłuszku też nie poprzestanę tylko wrąbię kilo. Tak właśnie wygląda uzależnienie :(
   Chciałam też wszystkim bardzo,bardzo mocno podziękować za wsparcie.To że jesteście i mi kibicujecie w tych zmaganiach pomaga mi bardziej niż cokolwiek innego.Sama rzuciłabym to w diabły po tygodniu,jak zwykle zresztą.Proszę,trzymajcie dalej kciuki,będzie mi to bardzo  potrzebne.Pozdrawiam wszystkich serdecznie:)))Buziaki i jeszcze raz dzięki :)))

Życzę wszystkim wspaniałego wiosennego weekendu:)))

Cieszę się ,że się Wam "moje"magnolie podobają :)Uważam,że są wspaniałe i na pewno je tu jeszcze zobaczycie zanim zakwitną też u Was:)))
Elusiek-tak,szwy będą na wierzchu
Ewa-niemoc twórcza minie,to tylko okres przejściowy :))

czwartek, 22 marca 2012

Takie tam....

Odwiedził mnie pan paczkonosz i przyniósł nową zabawkę :)
Zaraz sobie przewinęłam mój koślawy kłębek swetrowej wełny na taki zgrabniutki kłębuszek :)
Oj,lubię takie zabawki :))A sweter powoli nabiera kształtu,minęłam półmetek
Ja wiem ,że to na razie nie wygląda ciekawie ale mam nadzieję,że wykończony spełni moje oczekiwania.Rośnie też powoli wstążeczkowe coś:)
Też jeszcze nie wygląda i co do tego też mam  nadzieję :))
Poza tym mam dylemat.Na dworze wiosna obłędna,szkoda w domu siedzieć z drugiej strony nałóg drutowy też się o swoje upomina,wiadomo ,dzień bez drutów jest dniem straconym :)))Starając się pogodzić jedno z drugim dziergałam w ogrodzie b. i w ten sposób przyrosła też moja robótka "na wynos" :)
Która też jeszcze nie "wygląda" :))
Zdjęć w ogrodzie dzisiaj nie robiłam ,ale.....idąc do ogrodu.....no,po prostu nie mogę się oprzeć i koniecznie oczywiście muszę się z Wami podzielić :))




Miłego wieczora :)))
Kryska -z odchudzaniem muszę szybko bo mi na powoli mojej słabej silnej woli nie wystarczy :))A poważnie to te wszystkie reguły oczywiście znam ale teoria u mnie zwykle rozmija się z praktyką.Wiem ,że prawdziwe wyzwanie to utrzymanie wagi będzie,no zobaczymy :)
Ewa -70 dkg to też niezle,ważne że w ogóle się rusza w dół.Powodzenia :)
Jadzia -ten bukiet z brzozy z wydmuszkami będzie na pewno pięknie wyglądał,musisz go pokazać :)
Robótki babci Tereski-tutaj zawsze wiosna jest dużo wcześniej,taki klimat mają czego im nieustająco zazdroszczę :)
Elusiek-azalii jeszcze nie ma,fiołków też nie widziałam ale za to magnolie coraz piękniejsze :)Zanim u Ciebie zakwitną zapraszam do mnie,nie mogę się oprzeć żeby tych śliczności nie pokazać :))
Violetta -jesteś dobrą żoną skoro się tak poświęcasz dla męża :))Ale jak się waży 48 kg to z czego tu chudnąć?Dzięki za kciuki i witam Cię u mnie (od tego powinnam była zacząć :))).

Witam też ciepło nowe obserwatorki Marię i właścicielkę bloga Radziejowe Zacisze :)))