Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

środa, 27 maja 2015

Lepiej późno niż wcale

     Od dłuższego czasu jestem jakaś zakręcona.Z niczym nie nadążam,przegapiam wszystkie terminy o ile komórka czy inne ustrojstwo  mi o nich nie przypomni.No,katastrofa po prostu.O stopniu degradacji moich szarych komórek może świadczyć fakt,że  np.dwa razy chciałam zdmuchnąć (!) lampkę przy ekspresie do kawy :))))O innych głupotach to już nawet nie wspomnę:)))Demencja jak się patrzy:(.
   A cały ten wstęp dlatego,że przegapiłam urodziny swego własnego bloga,25 maja 2011 napisałam pierwszy nieśmiały post .Pamiętam jak czekałam na odwiedziny ,na pierwsze obserwatorki,pierwszy komentarz:)).Gdy już zaczęłam,wzięłam się do pisania z wielkim zapałem.W 2011 opublikowałam 108 postów(a to tylko siedem miesięcy było),w 2012 - 164 a  dalej mój zapał zaczął powoli opadać.W 2013 już tylko połowa czyli 87 postów,2014 - 62 a o stanie obecnym nawet nie ma co mówić.Szczerze mówiąc cały czas zastanawiam się czy po prostu bloga  nie zamknąć skoro zupełnie weny do pisania nie mam a i moje robótkowanie ostatnio też mocno ograniczone zostało.Jak i większość pewnie,dużo więcej czasu niż na blogach spędzam na Fb, bo to same wiecie- szybko,łatwo,nie trzeba się wysilać - tu lajknąć,tam emotikon,gdzieś parę słów.A blog leży odłogiem:(.
Jednak mimo wszystko całkiem z niego zrezygnować jakoś nie mam serca.To przecież miejsce gdzie poznałam wiele wspaniałych osób.Niektóre znajomości ze świata wirtualnego przeniosły się do świata realnego , zawiązały się przyjaźnie które sobie bardzo cenię ,jak więc to wszystko nagle odrzucić.Jestem rozdarta.
    Pomimo tego,że blog taki zaniedbany widzę, że zaglądacie do mnie i cieszy mnie to ogromnie.
I z okazji tych przegapionych urodzin i z wdzięczności że ze mną jesteście,  chciałabym Was , moich czytelników, jakimś drobiazgiem obdarować.Drobiazgi będą nawet dwa.

Pierwszym prezentem będzie komplet siermiężnej,lniano-drewnianej biżuterii (którą nieopatrznie już wcześniej pokazałam i można ją sobie dokładniej tutaj  obejrzeć:)).

Drugim są trzy ładne,wrzosowo zielone moteczki.Ilość wystarczająca na nieco grubszą chustę (np.taką albo taką )czy szal(np.taki jak tutaj ),skarpety czy na co tam kto chce :).
Zabawa jest dla obserwatorów i warunek to wyrażenie w komentarzach chęci posiadania z określeniem czego,wełny czy kompletu.
Banerek jeżeli ktoś zamieści to fajnie ale przymusu nie ma:))

 Zabawa potrwa do 25 czerwca.No to cóż,zapraszam:))


czwartek, 14 maja 2015

Przedmiot pożądania :)

      Czasem tak mam,że coś zobaczę i się wręcz zakochuję w tym czymś,i muszę ,ale to bezwzględnie muszę to zrobić.Tak było na przykład z Viajante,której(którego?) nota bene jeszcze nie miałam okazji założyć ,takie to dziwadło ,ale mnie zauroczyło od pierwszego wejrzenia:)).
Tym razem padło na pewną torbę.
Zobaczyłam i od razu ślepą żądzą zapałałam-muszę to mieć!No ,może nie to ale coś podobnego:)))Natychmiast zaczęłam szukać odpowiednich nitek,musiał być len,inne nie wchodziły w grę.Wybór padł na Bodrum Alize ,mieszankę lnu i poliestru która wydała mi się dobra na torebkę i była w odpowiednim kolorze.W niemieckim sklepie trafiłam na ładne zapięcie,wydawało się odpowiednie,potem okazało się,że nie do końca.Tak więc zgromadziłam materiał,zrobiłam ze trzy elementy i....stanęłam w miejscu.Na niemal rok.Jednak myśli o torbie nie zarzuciłam i podczas tego urlopu w końcu podeszłam do tego poważnie.
No i jest:

Nie do końca jednak jak trzeba mi wyszło.Miała być nieco większa choć mniejsza niż w oryginale.Przymierzałam wielokrotnie,spinałam spinkami w te i nazad i wydawało się ok.A po zszyciu już nie.

No i to zapięcie sprawiło kłopoty.Pierwszy raz miałam z takim do czynienia i nie bardzo miałam pojęcie jak to wyjdzie.


Przez ten kwadratowy kształt nie mogłam  umocować paska na ramię do torby,przyszywałam i prułam i w końcu synowa wyszperała mi dwa pasujące kółka,wnuk zamocował do zapięcia i to okazało się jedynym możliwym rozwiązaniem.
Pasek jest też inny ale tu już zaistniała obawa ,że braknie włóczki więc powstał taki jak widać.
W zaufaniu przyznam się,że tak naprawdę torebka nie jest jeszcze skończona,ponieważ brakuje jej podszewki.Nie mam pod ręką nic odpowiedniego, na pewno jednak znajdzie się coś w mojej szafie a zgodnie z moją nową świecką tradycją nie latania od razu do sklepu tylko wykorzystywania zapasów , torba na podszewkę musi poczekać.Ponieważ jednak to może potrwać czas jakiś a torba jest na lato to i tak nie zawaham się jej użyć  w tym niekompletnym stanie:)))A właściwie ,jak widać,już użyłam:)))


Jest zrobiona ściśle, nie ma żadnych dziur i spokojnie można jej używać.Tyle tylko że środek niezbyt ładnie wygląda, ale że najtrwalsze są prowizorki....:))))



Ja sobie oczywiście zdaję sprawę ,że moja wersja to taka uboga krewna oryginału.A ja sama mam mocno ambiwalentne odczucia,raz mi sie podoba a raz nie.Oryginałem jestem nadal zachwycona i gdyby mi w ręce wpadło odpowiednie zapięcie to kto wie czy nie pokusiłabym się o kolejną ,już bogatsza o to doświadczenie:)).Tymczasem musi mi ta wystarczyć:))
Aha,zużyłam niecałe trzy motki włóczki,szydełko nie wiadomo jakie bo się numer starł:)) 
I jeszcze wyzwanie u Yadis - torebka to będzie 16/52 a chabrowa sukieneczka o której zapomniałam to 15/52.Całkiem w lesie jestem z tymi wyzwaniami:((

I to by było na tyle:))
W Niemczech dzisiaj święto więc długi weekend zaliczamy:)))Życzę żeby był ciepły i słoneczny,obojętnie długi czy krótki:))

wtorek, 12 maja 2015

Po urlopie

     Czas spędzony niby powoli i leniwie minął jakoś dziwnie szybko i po 13 godzinach podróży,w tym godzina na rozkołysanym promie i 2 godzinach w korku,znalazłam się znów w Niemczech.Tegoroczna wiosna w Szwecji niestety pozostawiała wiele do życzenia.Nawet jak było słonecznie to wiał silny i lodowaty wiatr co niekoniecznie zachęcało do spacerów i wycieczek.Ledwo kilka ostatnich dni było nieco cieplejszych.Nie zawsze jest tam tak zimno,na dowód zdjęcia z kwietnia 2011-nawet w jeziorze się taplaliśmy:))Tym razem jednak szczęście nie dopisało.
W związku z tym najlepszym miejscem okazała się kanapa i "Morderstwa w Midsomer"które namiętnie z synową oglądałyśmy:))Jedynie psisko zmuszało do spacerów:))
 W te cieplejsze dni jednak trochę się człek powłóczył.I na przykład, wędrując wąskimi uliczkami, popatrzył na wiosnę w Laholm .Niestety bateria w aparacie wzięła i padła była to i zdjęć niewiele :(.
Oczywiście nie ominęłam starego cmentarza przy kościele:)).
W parku napotkałam zabytkową chatę z 1800 roku.


I jeszcze jedna ,niemal identyczna, widziana w innym miejscu,obie pełnią rolę muzeum.
 
Spacer nad pobliskim jeziorem gdzie widać ruiny dawnej osady rybackiej.
 


I jeszcze jeden mały cmentarz  przy kościele,nudny jednak jak flaki z olejem.Idealnie zagrabione ścieżki,idealnie utrzymany i chyba w ogóle nie odwiedzany.
Co mnie u Szwedów zadziwia to ogromne połacie idealnie utrzymanych trawników:))
Ale oczywiście najważniejsze jest to,że mogłam pobyć z dziećmi :))W tym wypadku z dzieckiem najstarszym i z jego rodziną:))
Żeby nie było,że tylko filmy oglądałam , coś tam też leniwie dłubałam.Dokończyłam dziergadło zaczęte jeszcze ubiegłego lata,
 
Zaczęłam też coś nowego z wściekłego pomarańczu z którego robiłam kiedyś szaliczek ,jednak w trakcie okazało się że nie wystarczy mi na to co sobie wymyśliłam i stanęłam w miejscu,zastanawiam się spruć czy kombinować dalej.

Mam też pomysł jak wykorzystać kolejne zalegające motki


 ale muszę trochę odczekać bo rączka,która po odpoczynku już mniej bolała ,teraz boli znów bo jej zafundowałam 12-godzinną jazdę bez ortezy :(.Cóż,za głupotę trzeba płacić :((.

To tyle na dziś,w następnym poście pokażę tego gotowca:)).