Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

środa, 31 października 2012

Listopad,cmentarz,czarny kot i szampan.

     Jutro Wszystkich Świętych.
Nie będę mogła być na grobach moich bliskich,zresztą jak prawie co roku , "był czas przywyknąć":).Za to opowiem Wam o jednym z tutejszych cmentarzy,może nie tyle o samym cmentarzu co o mojej tam bytności.Natknęłam się na niego całkiem przypadkiem włócząc się bez celu i poznając miasto.Kto podczytuje ten blog dłuższy czas,ten wie że ja cmentarze to po prostu pasjami lubię ;).Takie zboczenie:).
Więc kiedy okazało się ,że niechcący na jeden trafiłam to oczywiście polazłam bez wahania.Był koniec listopada,dzień co prawda słoneczny ale już popołudnie.Cmentarz położony jest na zboczu góry i gdy już tam weszłam to złośliwe słonko szybciutko myk za górę i nagle zrobiło się typowo listopadowo,szaro i ponuro.
Nie zrażona wrednym zachowaniem słonka poszłam zwiedzać:).Cmentarz Poppelsdorfer jest dziwny ,przez jego środek biegnie jakby w wąwozie droga prowadząca na górę czy raczej wzgórze Kreuzberg.Idąc nią, szczególnie samotnie ,mając po obu stronach położony wyżej cmentarz człowiek czuje się nieco nieswojo.


Jesień,wszystko zasypane liśćmi.


Jak na niemieckie stosunki to cmentarz jest jakby nieco zaniedbany,jakieś badziewiaste bramki boczne,byle jakie ogrodzenie z siatki .



Ponieważ cmentarz jest na wzgórzu,pełno jest wszędzie murków oporowych,schodków,przejść z jednego poziomu na drugi a wszystko to porośnięte roślinnością wszelaką.Nie ma tu też typowego dla Niemców porządku,cmentarz jest jakby trochę pozostawiony samemu sobie,szczególnie  część starsza,pełna zabytków.To wszystko sprawia,że na  cmentarzu .panuje szczególna,nieco tajemnicza atmosfera.

 Poppelsdorfer Friedhof nie jest tak znany jak Alter Friedhof ,mimo że spoczywa tu wiele znanych osób,jednak są to przede wszystkim naukowcy,profesorowie uniwesyteccy,ludzie ważni w Bonn ale nie znani szerzej.



 Obok starych nagrobków trafiają się tu i ówdzie nowe ,nie wytrzymujące chyba jednak porównania.




Po drugiej stronie drogi,w drugiej części cmentarza widać kilka wielkich grobowców,tam jednak nie dotarłam z powodów o których niżej.







Wędrowałam sobie tak przez ten cmentarz,coraz wyżej i wyżej,robiło się coraz ciemniej i bardziej ponuro (co widać też na zdjęciach,które też są ponure:)) aż w pewnym momencie uświadomiłam sobie,że oprócz mnie na całym tym cmentarzu nie ma ŻYWEJ duszy!!!Ja nie jestem specjalnie strachliwa,w duchy i inne nadprzyrodzone cuda nie wierzę,racjonalna do bólu -jednak ta atmosfera,ta ponura listopadowa pogoda,szarówka,szeleszczące pod nogami liście i fakt ,że nie było tam nikogo prócz mnie sprawiły,że poczułam się trochę niepewnie.Tymczasem  przede  mną była już ostatnia kwatera ale za to dość ciemna i pełna żywopłotów po obu stronach.Jak już człowiek raz straci pewność siebie to zaraz zaczyna sobie wyobrażać co też może się czaić za tymi cholernymi żywopłotami :)))


I tak sobie stałam zastanawiając się iść czy nie iść,kiedy zza żywopłotu (jednak się czaiło!)wyszedł sobie kot,czarny oczywiście,jakżeby inaczej:)))Wyszedł,postał,popatrzył na mnie i przeszedł na drugą stronę.Tego mi już był za wiele,nie zastanawiałam się dłużej tylko najbliższą bramką zwiałam na drogę:)))


A tam wcale nie było lepiej.Jakieś dziwne szopy,na jednej z nich siedziało następne wielkie kocisko i tak paskudnie na mnie spojrzało,że poczułam ciarki na krzyżu :)))


 Za szopami kupa jakichś chaszczy,które też robiły złowrogie wrażenie (wiadomo,strach ma wielkie oczy:)))

Tak więc szybko zakończyłam zwiedzanie,obiecując sobie że tu wrócę i obejrzę jeszcze drugą stronę.Tak minął rok,jakoś nie dotarłam tam po raz drugi i nie dlatego żebym się bała:))Tak jakoś się złożyło:))Ale może jeszcze się tam wybiorę,muszę te wielkie grobowce obejrzeć.No i znów będzie listopad czyli odpowiednia pora ;)


Lasek za cmentarzem


Był listopad,był cmentarz,kot też był a gdzie szampan?
Szampan tez jest:))Popatrzcie:)



Czyż to nie jest bardziej osobiste od zwykłych kwiatków?
To koniec mojej cmentarnej "opowieści":))Jeszcze droga powrotna z góry a w dole Bonn.


 Jurto Wszystkich Świętych.
Dla mnie to nigdy nie było smutne święto.Oprócz zadumy nad grobami są to też spotkania rodzinne czy z dawno niewidzianym znajomymi i przyjaciółmi,którzy zjeżdżają się w tym dniu, często z daleka.Życzę Wam pogodnego Święta i bądżcie ostrożni na drogach:)))

To jutro a dzisiaj
                    Happy  Halloween. 

czwartek, 25 października 2012

Pomroczność jasna

Skończyłam dziergać kocyk.Ładnie wykończyłam,zrobiłam mu sesję zdjęciową


następnie wyprałam,ułożyłam do zblokowania i dopiero wtedy......zmierzyłam.No i jak myślicie,co się okazało?Za mały oczywiście!!!!Chyba naprawdę dopadła mnie słynna pomroczność,jak można było nie zmierzyć w porę!?
Teraz myślę co z tym fantem zrobić,najprawdopodobniej zostanie spruty bo dokupywać włóczki na pewno nie będę.
Dla porządku jeszcze dodam  tylko,że wzór na kocyk zaczerpnęłam od Lete .

Ze zgryzoty złapałam włóczkę skarpetkową i zaczęłam skarpety,ale żeby sobie utrudnić (chociaż może ułatwić) to próbuję dziergać  magic loopem.Dotychczas dziergałam skarpety tradycyjnie ale chce mi się choć raz mieć dwie jednakowe:)))Na początku szło mi opornie,mam trochę za krótką żyłkę a i wprawy brak,ale pomału przyzwyczajam się do nowej metody ,może już przy niej nawet zostanę:)))

Zeźliłam się na siebie okrutnie za ten kocyk,do tego pogoda się psuje i zbliża się niestety weekend-same nieszczęścia.Trzeba było sobie jakoś humor poprawić a na to wiadomo co jest najlepsze-zakupy.Wysłałam więc właśnie e-majl z zamówieniem na  śliczną wełenkę,mam nadzieję że będzie się na wachlarzyki nadawała:)))



Idę dalej skarpety męczyć:)))
Dziękuję,że tu zaglądacie,komentujecie i jesteście po prostu:)))
Życzę Wam miłego weekendu:))

niedziela, 21 października 2012

Ponczo

    Po ponad dwunastu godzinach podróży,z atrakcjami typu dłuuuuuugaśne  mosty( wyszły nieco pijane choć nie wiem dlaczego,czy to wina mgły czy moich umiejętności,choć ja trzeźwa byłam:))).....


(wokoło gęsta mgła a pod nią morze)

....tunele,promy..



......że o zwykłych autostradach już nie ma co wspominać,dotarłam na miejsce :)))
Niemcy powitały mnie równie piękną jesienią jak Szwecja pożegnała:)I tu wspomnę jednak o autostradach,bo w przeciwieństwie do naszych ,niemieckie obsadzone są gęsto zieleniną wszelaką albo biegną przez lasy,a przynajmniej A1 którą jechałam.O tej porze roku jedzie się tamtędy naprawdę przyjemnie,jakby w przepięknym kolorowym tunelu.Tym razem nie wygłupiałam się ze zdjęciami z samochodu,ruch był duży a ja zmęczona ale na parkingu to i owszem:)))



Ale do rzeczy czyli do poncza:)))
W poprzednim poście już była zajawka  ale w lesie niewiele było widać,teraz więc przedstawię je trochę bliżej.




Modelka ze mnie najgorsza z możliwych,zwykle stoję jak słup soli  więc raz figur popróbowałam :))))


 Ale chyba jednak  pozostanę przy pozowaniu w charakterze solnego słupa:)))



 Ścieg-dwa oczka prawe,dwa lewe,ponczo robione w całości na końcu zszyte na bokach.


 Wykończenie dekoltu i rękawów to robiony osobno i przyszyty warkocz (20 oczek,po trzy z każdej strony jako brzeg,warkocz z 16 oczek,przeplatany co 14 rząd)



Zużyłam 7 motków i jakąś 1/3 z ósmego,druty Addi  na żyłce nr 6



Ponczo jest super.Nie mam tu na myśli mojego wykonania,które jak zwykle pozostawia wiele do życzenia,ale wszystko inne czyli włóczkę,fason,wygodę noszenia.Jestem z niego bardzo zadowolona.Na szczęście zrobiło się ciepło i ładnie,można je trochę ponosić na co już nie miałam nadziei:))

piątek, 19 października 2012

Pożegnania :(

     Jeszcze ostatni wypad na grzyby,ostatni spacer po bukowym lesie nad kolejnym przepięknym  jeziorem i......walizki spakowane i jutro wyjazd :( Wiadomo, wszystko co dobre  szybko się kończy:(.Ale jeszcze podzielę się z Wami tą cudowną jesienią.Tak,wiem że jestem nudna ale jest tak pięknie:))

















Miłego i pogodnego weekendu:)))
PS
Zrobiło się ciepło,  zmobilizowało mnie to do intensywniejszego wysiłku i skończyłam ponczo ,nawet wybrałam się w nim na spacer ale dokładniej już w następnym poście:))