Czas relaksu jednak minął,jutro znów Wrocław,auto do mechanika,dentysta,wpaść do mamy sprawdzić jak sobie z laptopem daje radę i autobusem do domu. Jeżeli czasu wystarczy to może uda mi się w końcu zdecydować co mam spakować.Wywaliłam wszystko na wierzch i zwiesiłam się,nie wiem co dalej.A szmaty leżą wszędzie i czekają na decyzję:)))Nienawidzę tego,nie umiem się pakować,za każdym razem mam ten sam problem.I zawsze potem nabiorę kupę niepotrzebnych rzeczy,nie dotyczy to naturalnie worka wełny i różnych dziewiarskich utensyliów,te są absolutnie niezbędne,tylko ciuchów,tych zawsze mam za dużo:)))
Pamiętacie,byłam w ubiegłą środę w urzędzie z uniżoną prośbą,żeby mi Bardzo Ważna Pani Urzędniczka dwa zdania z pieczątką napisała.Dzwonię więc dzisiaj do BWP Urzędniczki z pytaniem jak się mój papierek miewa.Bo "teoretycznie"mógł być na dzisiaj.I cóż?Kto zgadnie? BWPU mi odpowiada,że niestety ale ma dzisiaj tylu petentów,że w żaden żywy sposób nie jest w stanie tych dwóch zdań mi napisać.Jutro proszę przyjść. Dzisiaj, a podanie(!) o papier było w środę w południe złożone!
Jak to się mówi,zmęłłam w ustach przekleństwo i pytam grzecznie ,od której jutro pracuje, pomyślałam sobie,że rano po drodze do W.wpadnę do starostwa ,bo trzeba Wam jeszcze wiedzieć,że to człek za każdym razem jechać do powiatu musi .Przy polikwidowanych połączeniach,nie posiadający samochodu dopiero mają frajdę.
No więc myślę sobie ,zabiorę papier rano,podrzucę we Wrocławiu tłumaczowi i zanim dentysta ze mną skończy będę miała gotowe.A pani na to,że nieee,no tak dobrze to nie ma,te dwa zdania to będą dopiero po południu do odbioru.Tu prawie mnie szlag trafił.Oznacza to,że muszę w środę znów extra jechać tą nieistniejącą komunikacją (bo auto u mechanika będzie) co oczywiście oznacza kompletnie zmarnowany dzień.BWPU postawiła znów na swoim,miała na to tydzień ,to niech petent zna swoje miejsce i ten cały tydzień odczeka,ani dnia krócej.
Nie powiedziałam jej co o niej myślę,a może powinnam?Ale wtedy to już chyba zakaz wstępu bym dostała a nie zaświadczenie:)))
Nie rozumiem ,czy to naprawdę tak trudno taką bzdurną sprawę od ręki załatwić i niech się petenci nie pętają?Gdzie indziej można przecież,urzędnicy są pomocni i życzliwi.No doprawdy nie wiem dlaczego mnie pani tak nie lubi,przecież ja całkiem miłą osobą jestem:)))
Dobrej nocy Wam życzę:))I niech Się Wam ,broń Boże,żadni urzędnicy nie przyśnią:))
Świetne kwiatki :))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że trafiłaś na taki opór urzędniczej materii... może by ją tak w kosmos wysłać...? ;)))
Z największą przyjemnością:))
UsuńKwiatki są świetne. Natomiast dalsza opowieść wręcz przeciwnie. Już myślałam , że nas zaskoczy i powie , że ten świstek już czeka. Zdecydowanie podziękuj jej za uprzejmość i wyrozumiałość. Bądź ponad to. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTaki mam zamiar:))Jestem ponad to:)))
UsuńTonko, odpowiedziałaś sobie sama na pytanie - jesteś miłą, piękną,elegancką Kobietą, a tej pani poskąpiono tych cech, więc się mści, żal jej, zazdrosna, albo ma niegrzeczne dzieci. Podaruj jej szydełkowego kwiatuszka :-)))))
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementy:))Chyba jednak pozostanę przy podziękowaniach:)).
UsuńWystarczyłoby jej trochę dobrych chęci ale biurwa tak się dożyła że już się nikogo nie boi. A może było się zapytać mimochodem czy nie słyszała ale szykują się im zmiany personalne. ;) Kwiatuszki śliczne. :)
OdpowiedzUsuńDobra myśl z tymi zmianami personalnymi,godna rozważenia:)))).
UsuńPięknie kwiatkowo rozpoczęłaś kolejny miesiąc fajnego blogowania.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że jak ktoś robi komuś źle to takie samo kiedyś jemu się wróci. Być może niebawem trafi gdzieś do podobną do siebie urzędniczkę...
Tonka, uszy do góry.
Mam nadzieję,że trafi:))A ja tam się nie dam się byle urzędniczce choć nerwów mi trochę napsuje,nie takie rzeczy przeżyłam:)))
UsuńKwiatki śliczne. Te panie w naszych urzędach myślą, że są księżniczkami i wszystko im wolno. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to większość jest normalna,to tylko ja trafiłam na taki jeden nieużyty egzemplarz:))
UsuńKwiatuszki są boskie, a W Urzędach tak niestety jest. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa wiem ,że tak jest ale mnie to wkurza:).
UsuńTosiu ja to bym już była u jej szefa ze skargą.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle ja nie mogę właściwie jej niczego zarzucić,ona niby jest w porządku.Wiesz,to takie "krew wypije a śladu nie zostawi":)
UsuńOj nie zazdroszczę Ci tej przejażdżki, a swoją drogą gdzież ta kobieta się uchowała, przecież to ona jest dla ludzi, a nie odwrotnie komuna dawno upadła... chyba ją jeszcze nikt do pionu nie postawił:) A kwiatuszki śliczne;))pozdrawiam cieplutko Viola
OdpowiedzUsuńMoże o tym ,że komuna upadła nikt jej nie poinformował:))Okólnikiem jakimś na przykład:))
UsuńPrzykro mi że miałaś takie przykre doświadczenie z urzędem ale myślę że moja wiadomość poprawi ci humor... Gratuluję wygrałaś u mnie candy!
OdpowiedzUsuń