Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

poniedziałek, 18 marca 2019

Odzienie maskujące ;)

      Tak jak poprzednio pisałam,sprawiłam sobie coś ,co nieco zamaskowałoby obfite kształty,a głównie ciążę spożywczą.Jedną z bluzek już pokazywałam ale chciałam Wam pokazać ilustrację przysłowia"co nagle to po diable":))Chciałam sobie ją ,tę bluzkę znaczy,poprawić.Bez zaszewek leżała źle i postanowiłam jej te zaszewki dodać.Poprawiłam,zaszewki uszyte ale po tym zabiegu przód podniósł się i tył,i tak dłuższy,wydłużył się zupełnie nieproporcjonalnie.Szybko ciachnęłam nadmiar,chciałam zszyć .....i co widzę?Ciachnęłam ten i tak krótszy przód!
Nooo nie.....:(((
Powiedziałam sobie dobitnie,co o sobie myślę, słowami powszechnie uważanymi za obelżywe,powściekałam się a na końcu zaczęłam myśleć.I wymyśliłam,że jakoś ten obcięty kawałek trzeba przyszyć,bo inaczej całość pójdzie do kosza.I tak oto te moje kombinacje  wyglądają :))Tył skróciłam ,tym razem 5 razy sprawdzając co robię:))

Ale powiem Wam,że po tym modelu bardzo mocno ucierpiało,już i tak nieco nadwyrężone, moje zaufanie do Burdy.Jakiś zupełnie nieudany,nawet biorąc poprawkę na moją niekoniecznie idealną figurę.
      Przy następnym modelu już nie sięgałam do niej ,natomiast zrobiłam sobie wykrój ze starej bluzki,czytaj:pocięłam bluzkę i od  niej wykroiłam nową.Kiedyś kupiłam sobie za psie pieniądze takie dwie dzianinowe bluzeczki.
O matko!Jakie stare zdjęcie!To czasy przed-blogowe jeszcze! Właśnie sobie uświadomiłam,że się pomyliłam w liczeniu i mój blog ma prawie 8 lat a nie 9 jak napisałam :/

Taki targowy badziew niby a służyły mi długo i bardzo je lubiłam,głównie dlatego ,że nie musiałam się ciągle pilnować z wciąganiem brzucha ;)
Aż do teraz były "na po domu" bo okazały się niezniszczalne.Dlatego uszyłam sobie dwie nowe,identyczne:)).Akurat miałam dwa kupony dzianiny.
Sorry,zdjęcia są fatalne,drastyczny brak światła w mieszkaniu :(

Ten kawałek okazał się po prostu nie do podwinięcia bez overlocka.Jeszcze rękawy jakoś tam podszyłam jednym ze ściegów elastycznych ale dół wyglądał fatalnie czegokolwiek bym nie próbowała.Ręcznie tego też nie da się podłożyć.już mi opadły ręce,kiedy przypomniałam sobie o koronce,którą w zapasach miałam.Okazała się pasująca kolorystycznie,naszyłam ją po wierzchu no i tak to wyszło.

Druga bluzka na szczęście podwinęła się bez większych kłopotów,zastosowałam po prostu wąski ścieg zygzakowy,nie kombinując już z elastycznymi.
Bluzki nie są przewidziane na jakieś wielkie wyjścia tylko do pracy,czyli coś więcej niż po domu a mniej niż na wyjście:))


Usiłuję pozbywać się nie tylko zalegających włóczek ale i materiałów.Szukając dzianin na bluzki ,natknęłam się też na inne tkaniny,które można byłoby teraz wykorzystać.Między innymi znalazłam taki udziwniony jeans,który mi się kiedyś spodobał i nie wiadomo na co kupiłam.Wymyśliłam ,że byłby dobry na kamizelkę,taką dłuższą za tyłek,również maskującą ;)Kiedyś miałam  podobną i była bardzo przydatna.
Kamizela jest na podszewce,wewnątrz ma kieszonkę i obowiązkowo kieszenie co bym miała gdzie łapy wpychać:))).


Na wiosnę będzie jak znalazł .
Dół podszewki i rękawy podszyłam ręcznie.Odszycie musiałam jakimś innym jeansem sztukować  bo na całe nie wystarczyło.


Te zdjęcia są fatalne,brak światła,brak fotografa a i moja kamera w telefonie chyba też już powoli odmawia posłuszeństwa.
To na tyle:))
Miłego tygodnia:)))

P.S.
Pierwsza zupa już za mną,jest obrzydliwa :(((






piątek, 15 marca 2019

Realizacja ogrodowych planów

     Wiosna wpadła do nas na chwilę,podpuściła żeby np.prace ogrodowe zacząć i znów się ukryła.Cały czas wieje i to tak,że na mojej górce mam chwilami wrażenie,że odfrunę z tym wiatrem.Teraz wiatr nieco odpuścił to znów pada co i rusz.Ponieważ zamierzam intensywniej w ogrodniczkę się bawić,robię miejsce na warzywa.Oznacza to ,że z  części działki rośliny ozdobne muszą się przeprowadzić na inne miejsca.Podczas tych ciepłych dni wykopałam między innymi krzak białego pięciornika....
 

.... i nie bardzo wiedząc gdzie go posadzić, tymczasowo wrzuciłam do wiadra na czas,kiedy ja będę myślała gdzie by go tu -żeby już więcej go nie tarmosić.Myślę nad tym  już od jakiegoś czasu a biedny pięciornik wegetuje nadal w tym wiadrze.Pada, to raczej nic mu nie będzie.Dzisiaj deszcz nieco ustał,trochę obeschło,skoczyłam więc na działkę specjalnie po to ,by wreszcie  biedaka posadzić.

Zdecydowałam się na miejsce docelowe ale tam rośnie biała funkia....

Funkia WHITE FEATHER unikat o białych liściach
Zdjęcie ze strony producenta od którego na Allegro kupiłam-akex-Albamar
....nota bene i tak przeznaczona do przesadzenia bo jej za ciemno i zła na to, nie bieleje tylko (z tej złości pewnie )zielenieje.
Trzeba więc tę funkię najpierw wykopać.
Wykopałam.Ale że nie mam pomysłu gdzie posadzić , tymczasem więc do doniczki ,na przeczekanie.
Ale wszystkie odpowiednie doniczki zajęte!
Rozejrzałam się co by tu....Rozmnożona lawenda!Trzy doniczki zwolnię jak ją posadzę,wiem gdzie nawet:))

Posadziłam jedną,drugą ,trzecią...W wolną doniczkę wsadziłam funkię.
Przy okazji znalazłam pod krzakiem ,gdzie nie miały szansy się przebić, jakieś  narcyzy(chyba).

Wykopałam i przesadziłam.

Idąc do beczki po wodę,zawadziłam o wystającą i przeszkadzającą mi małą sadzonkę bzu,....

który przywędrował do mnie od sąsiadki.Szkoda było po prostu go wyciąć, więc wykopałam i posadziłam za altaną bo bzów nigdy za wiele.

Po czym zaczęłam wygrabiać trawnik i przy tym zastał mnie deszcz, a że nie lubię pracować w deszczu, to zwinęłam majdan,zerwałam bukiet ciemierników i ruszyłam do domu.

Gdy już wychodziłam z działki przypomniałam sobie - biedak pięciornik nadal siedzi w wiadrze!!!:))).

PS
Żeby była jasność-zdjęcia poglądowe,nic z tego co pokazane  (oprócz ciemierników) jeszcze u mnie nie kwitnie ;)

Miłego weekendu :)))

środa, 13 marca 2019

Takie tam...I girlanda:)

     Grzebałam ci ja ostatnio na moim blogu,grzebałam,przeleciałam niemal cały 2012 rok i skonstatowałam co następuje:

    Po pierwsze primo-mój blog ma niemal 9 lat !? Szmat czasu,nie ma co.I wiecie co?Nieskromnie powiem ,że to był kiedyś fajny blog:)))

    Po drugie primo-okrutnie płodna na początku byłam,107 postów w pół roku w 2011,164  w 2012! A potem już mniej i mniej aż do  13 w 2018(sic) :)))Nie wiem co się stało,że tak mocno przystopowałam.Może to przerwa na remont mieszkania....
..... kiedy to już nie miałam zwykle siły i czasu na pisanie.A potem człek zwyczajnie odwykł.

      Po trzecie primo-Bardzo dużo było wówczas postów "życiowych",osobistych, nie tylko robótkowych.Jakoś teraz nie jestem już taka otwarta ale blog chyba na tym stracił.Że już nie wspomnę,że nieustannie Was katowałam ogrodem ....

botanicznym:))))Teraz na odmianę niemal wyłącznie robótki,suche informacje i tyle.Nuuuda.
To też stało się jakoś tak niepostrzeżenie.

        Po czwarte primo-Odkryłam,że przez cały niemal rok 2012 katowałam z kolei siebie dietą kapuścianą.I o to właśnie chodzi.O tę dietę.Bo wprawdzie od razu sobie przypomniałam obrzydliwy smak zupki....

..... ,to jednak gdy pooglądałam zdjęcia ,to rezultaty zobaczyłam całkiem zachęcające.

A ja od listopada siedzę z mamą w domu.
Gdy byłam sama,gotowałam gdy miałam na to ochotę,kupowałam tylko tyle,żeby było do zjedzenia na raz i przeważnie będąc w domu raczej nie tyłam.To w pracy zajadałam stresy,nudę itp.
A teraz odwrotnie.Gotuję (i jem) obiadki,a to ciasto upiekę (i jem) ,a to chlebek ( i jem choć kupowanego normalnie unikam).
A pora roku też jakoś nie sprzyjała i nie zachęcała do ruchu ,zresztą ja nie taka znowu do tego ruchu skora.I tak to przez tę zimę, siedząc na kanapie , wyhodowałam sobie potężną ciążę spożywczą,tak na oko jakiś 8 miesiąc :(
.A tu przecież wiosna idzie!

Zamierzałam sobie odpuścić.Nawet żeby się pod czymś ukryć,nowe bluzki maskujące sobie uszyłam(to już następnym razem pokażę) ale poczytawszy sobie siebie, powzięłam mocne postanowienie poprawy.Wprawdzie już miało nie być żadnych diet ale przecież tylko krowa nie zmienia poglądów.Tak więc od poniedziałku biorę się do roboty,znaczy do zupy.
Oczywiście ,tak jak przed laty tak i teraz ,mocno liczę na Wasze wsparcie bo ja tzw.silnej woli to zupełnie nie mam i bez pomocy nie wydolę :)))
Dlaczego od poniedziałku a nie od razu?No bo dzisiaj jest Bożeny( Bożenki i Krystynki drogie,przyjmijcie życzenia wszystkiego najlepszego,żebyście nie musiały żadnych diet stosować:))) a w niedzielę urodziny wnuka;).
Nota bene babcia własnoręcznie  prezent uszyła:)))


To prezent bardziej dla rodziców ale w pakiecie jest też coś bardziej odpowiedniego dla dwulatka:)).

Rozumiecie więc,dlaczego musi być od poniedziałku:)). 
Tak więc od poniedziałku proszę o trzymanie kciuków:)))
Miłego dnia:)

sobota, 9 marca 2019

Synowski sweter

     Jakoś tak niepostrzeżenie znów minął miesiąc.To po prostu niewyobrażalne żeby ten czas tak gnał.Tymczasem zrobiło się wiosennie i ozdoby  z poprzedniego posta powędrowały na swoje miejsca,czyli wianek na drzwi a kompozycja kwiatowa na cmentarz.
     W tym czasie udało mi się wreszcie skończyć sweter dla syna.Miałam co do niego jakieś tam pomysły, ale wszystkie nie do końca mnie przekonywały.Nawet coś tam już zaczęłam (pierwsze z lewej) ale też mi to nie podeszło.
W końcu zrezygnowałam z robienia niespodzianki i zapytałam rzeczonego syna jaki sweter by chciał.Muszę dodać,że już raz popełniłam ten błąd z pytaniem i skończyło się to wysoce pracochłonnym  swetrem D&G (no prawie) :))).Było dużo pracy i dużo prucia.
Nie inaczej było i tym razem.Zapytałam no to się dowiedziałam,takiego sobie zażyczył był:
Denley.pl

  Na melanż nie byłam przygotowana,musiałam dokupić czarnej włóczki.Nord Dropsa jest dość cienki,można było dziergać w dwie nitki.Dziergałam,dziergałam,dziergałam,trochę-a jakże-prułam,końca nie było widać.W końcu jednak udało mi się skończyć.Chuda jest dużo za chuda dla męskiego swetra wisi więc jak na kołku :/





Wszystkie zdjęcia mało wyraźne ale w warunkach domowych nie dało się zrobić lepszych.
Zużyłam ok 15 motków Norda,robiłam w dwie nitki na drutach nr 4.Zdjęcia poniżej lepiej oddają prawdziwy kolor swetra.





Tak mnie ten sweter zmęczył(a nawet nie jestem do końca z niego zadowolona choć syn nosi i nie narzeka),że na razie druty leżą odłogiem,zwłaszcza że zaczyna się sezon ogródkowy a ja zamierzam w tym roku poświęcić na to dużo więcej czasu niż zazwyczaj.Nakupiłam już masę nasion i będę się bawić.W czasie kiedy nie mogę grzebać w ziemi wzięłam się za szycie.
Ale o tym już będzie"następną razą":))

Miłej wiosennej niedzieli :))