Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

piątek, 29 września 2023

Jeszcze lato


     I za oknem i w moich robótkach wbrew kalendarzowi trwa wciąż lato.I właśnie ostatnią letnią rzecz w tym sezonie chciałabym zaprezentować.Trochę późno jak na  lnianą, dziurawą sukienkę ale na następny sezon będzie jak znalazł.Na chybcika,póki aura wciąż letnia,udało się nawet obfocić.Co prawda pora dnia zupełnie do tego nie odpowiednia, bo to niemal samo południe,ale że akurat był i fotograf,i pogoda to trzeba było to wykorzystać.


Słońce oślepiało a okulary słoneczne tak skutecznie podczas przeprowadzki się zawieruszyły,że do  dzisiaj się nie ujawniły  :)).

W to miejsce nie zaglądałam od lat.Jest na uboczu ,zupełnie mi nie po drodze.Stacja kolejowa.Kiedyś tętniąca życiem i jak wiele,wiele innych umarła w czasie transformacji.Została przekształcona w budynek mieszkalny i choć ludzie tam mieszkają,z zewnątrz przedstawia opłakany widok.Po peronie i torach nie został prawie żaden ślad.Smutno jakoś.





Do stacji prowadzi ładna choć zaniedbana ulica,mało kto po niej jeździ,chyba tylko nieliczni mieszkańcy, ale może właśnie dlatego zachowała swój urok i nikomu nie przyszło do głowy ,żeby zalać asfaltem ten ładny ,poniemiecki bruk.Odkąd sięgnę pamięcią,przy ulicy rósł gąszcz krzewów i o dziwo nic się tu nie zmieniło.




Ale o sukience miało być.Może ktoś jeszcze pamięta,że uparcie pozbywałam się zapasów włóczki i właśnie w ramach tego pozbywania się powstała ta sukienka.Ostatnio w użyciu były tylko druty i  bardzo chciało mi się już szydełka.Gdy już wpadły mi w ręce szpule z lnianą przędzą ,po bluzce wzięłam się za szydełko i to z  takim dawno u mnie nie widzianym zapałem,że sukienka powstała błyskawicznie.Teraz tylko trzeba będzie uszyć do niej odpowiedni spód ,ale na to będzie dość czasu zimą. Sukienka miała być dużo obszerniejsza i taka była gdy ją przymierzałam.Brałam pod uwagę,że zbiegnie się w praniu ale myślałam ,że raczej na długość,tymczasem zbiegła się na szerokość.Na szczęście nie na tyle,żebym w nią nie weszła ale nie taki był plan.



Z każdej szpuli wzięłam jedną nitkę i powstał melanż w jakimś takim ziemistym kolorze, ale w sumie podoba mi się.Najgorsze jest to,że tej przędzy jakby w ogóle nie ubyło :(.Chyba nigdy nie pozbędę się tych zapasów pomimo tego,że jeden karton włóczek sprzedałam,jeden wielki oddałam do domu opieki na terapię zjęciową ,kolejny całkiem spory wysłałam właśnie na zajęcia dla dzieci.Do tego wciąż staram się je wyrabiać a ich, mam wrażenie, jest wciąż tyle samo.
Post bez kota jest postem straconym ;))

Wzór na sukienkę zaczerpnęłam z chusty Klaziena ,jest darmowy.

Na zdjęciach wykorzystałam moją zapomnianą już właściwie ozdobę/bransoletę na rękę,też z tego samego lnu ,z mojej siermiężnej serii.

Również prawie zapomnianą,choć w tym roku ją wywlokłam na światło dzienne,lnianą torebkę.Właściwie torebek to ja od dłuższego czasu praktycznie nie noszę,wystarczą kieszenie i jakiś wór na zakupy,nic dziwnego że zapominam że jakieś mam.


     

No,to teraz mogę w Biedrze szyku zadawać ;).

Miłego,jeszcze letniego weekendu:).

sobota, 23 września 2023

Lniana bluzeczka.

      Była zapowiedziana ,więc spieszę by ją pokazać.

Prosta bluzka z przędzy lnianej,przędzy którą kupiłam z 10 lat temu i która jakoś nie chce się skończyć.To taka próba pozbycia się jej,średnio udana bo wciąż jest jej dużo :) .W założeniach miała to być zupełnie prosta ,pozbawiona wszelkich ozdób lniana koszulka.Wymuszone jednak zachowaniem nici,które w ściegu pończoszniczym uparcie uciekały w bok,powstały paski,W sumie  dodały tej bluzce urody,bez nich byłaby mało ciekawa.




Takie lny są trochę nieprzewidywalne i okazało się ,że bluzka wyszła za długa,więc myk ze zmarszczeniem stał się kolejną wymuszoną ozdobą.Po podciągnięciu boków już jest ok.


Przy okazji zajawka kolejnej lnianej robótki .
Nie wiem dlaczego właściwie uznałam,że akurat len będzie najbardziej odpowiedni na koniec lata .
No i już na koniec przedstawiam dwoje moich kuchennych pomocników.
Czarno-biała panienka to Kicia,zwana Kićką albo Królewną a facet za nią to Gacek,zwany też Gaculkiem ewentualnie Bandytą.Ponieważ lekko oszalałam na ich punkcie,możecie się spodziewać moich pupili w nieprzyzwoicie dużych ilościach :).
Miłego weekendu:)