Rodzice maluchów wiedzą z pewnością kto zacz.Moja wiedza na ten temat wynika z posiadania małego wnuczka,który czytuje z mamą historyjki o Puciu więc pomyślałam,że może taki spodobałby się małemu.
Moje umiejętności w zakresie zabawek są prawie żadne,co dobitnie ilustruje choćby ta jedna ,którą kiedyś wymęczyłam,ostatnich ośmiornic nie liczę,bo to trochę inna robótka.Po ninjago Jay zarzekałam się wprawdzie,że nigdy więcej ale że trochę czasu już upłynęło,to zapomniałam że z amigurumi to mi raczej nie po drodze.
Szybko sobie jednak o tym przypomniałam :))
Nie miałam dobrej bawełny na taką zabawkę i użyłam tego co miałam czyli akrylu.To była masakra!Akryl się rozwarstwiał i stawiał opór na wszelkie możliwe sposoby.Z głową poszło już lepiej bo to bawełna.
Ręce to jakiś kosmos!Jak można robić takie chude rzeczy,moje wielkie łapska tego nie ogarniają:)))
Oczy robiłam trzy razy!
Raz dopiero po przyszyciu zobaczyłam,że przyszyte są nierówno .Odprułam.
Po następnym przyszyciu(!) okazało się ,że Puciowi zrobiłam oczy na swój obraz i podobieństwo czyli jedno oko większe ,drugie mniejsze.Jak mogłam nie zauważyć,że guziczki są różnej wielkości?!Odprułam.
Użyłam innych guzików,choć mniej pasujących ,za to jednakowych.Tym razem niby dobrze ale już nie było miejsca na brwi.
A o poróżowaniu policzków po tym wszystkim po prostu zapomniałam.
Skorzystałam z darmowego wzoru od Ani z bloga W pogoni za szyciem.Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy-moja wersja ma się tak do oryginału jak Maluch do Mercedesa.Po raz kolejny przekonuję się,że zabawki to nie dla mnie.
Pucio pojechał wreszcie wczoraj do właściciela.Trochę się obawiałam jak go przyjmie ale wygląda,że się zaprzyjaźnili:)).Wybrali się razem na spacer,Pucio został usadzony w wózeczku,Młody prowadził:))
I tylko się martwię czy te ręce są dostatecznie mocno przyszyte na takie noszenie:)))).
Miłego weekendu :)))
Najważniejsze, że obdarowany zadowolony, chociaż myślę, ze trochę przesadzasz- zabawka jest bardzo ładna . Wprawdzie rozumiem Cię - ja też nie lubię ich robić. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŁucja
Piękna zabawka dla wnuczka:) Ważne, że spędza z nią czas- w końcu to prezent od Babci :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzepiasz się, to całkiem fajnie Ci wyszło. I najważniejsze- Wysoka Komisja zaakceptowała, a tylko to się liczy!!!!
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Superaśny 🤗🤗🤗🤗Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wnuczek zaakceptował.Nie jest taki zły jak
OdpowiedzUsuńpiszesz. Tez nie lubię robić maskotek:)
Jak się robi coś z duszą to zawsze się spodoba. Ja lubię robić maskotki, jednak nie mam komu.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wnusiowi się podoba. Włożyłaś w pracę całe serce i to najbardziej się liczy. Pozdrawiam serdecznie.Małgosia.
OdpowiedzUsuńPucio, skąd ja go znam? Moja wnuczka jest jego fanką, ale ja go robić na pewno mnie będę, bo wena odeszła w siną dal i powrócić nie chce. Może wróci,kto wie, na razie jestem na etapie czapek dla lalek, które mała usilnie nakłada lalkom i nie marudzi, że nieładne . Może dlatego , że ma dopiero 20 miesięcy.
OdpowiedzUsuńAle Pucio oczywiście ma to coś w sobie.
UsuńTeż nie przepadam za robieniem takich drobnych rzeczy ale jakoś zabawek na szczęście nie muszę robić. Ładnie wyszedł:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPucio jest prześliczny Tonko! Wnuk na pewno jest zadowolony! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle się ubawiłam tym opisem :))
OdpowiedzUsuńPucio jest elegancki i wygląda świetnie. A najważniejsze, że wnuczkowi się podoba :))
Pozdrawiam.