Po jakimś czasie zaglądamy laptopowi w twarz-strona otworzyła się już czy jeszcze nie?
A jak się czasem już nawet otworzy to i tak jest super jak mogę sobie połówkę każdego zdjęcia obejrzeć ( w wypadku blogów ) bo z drugą połową już sobie nie daje rady.Taki mocarny.
Praktycznie nie ma mowy o komentowaniu czegokolwiek bo mam informację,że strona jest niedostępna i spróbuj pozniej.A pózniej z kolei jest niedostępny internet.
I tak to wygląda.Ostatniego posta tak jakoś przez trzy dni usiłowałam wstawić.
A gdzie fitnes?
Laptop stoi na górze a zajęcia wszelakie są głównie na dole,nie chcecie wiedzieć ile razy pokonuję te cholerne schody w płonnej nadziei że wreszcie się do tych blogów dorwę:)))Może mojej oponce to nawet dobrze robi ale moim nerwom wręcz przeciwnie.I uprzedzając ewentualne dobre rady-na dole nie ma siły żeby w ogóle jakikolwiek sygnał złapać :(((
Ale właściwie nie o tym chciałam.Chciałam ogłosić wieści z frontu bo jakoś dawno tego nie robiłam.
Miałam trzy tygodnie przerwy,bo przenosiny i tak dalej,właściwie nawet zaczęłam kolejny cykl ale po trzech dniach się złamałam ,niestety.Więc kolejny tydzień minął.Ale w końcu zebrałam się i w piątek z powodzeniem zaliczyłam,właściwie odliczyłam kolejne dwa kilogramy.Wszystkiego do kupy będzie 10 kg w dwa miesiące.Chyba niezle,prawda?Zostało mi niestety jeszcze co nieco do zrzucenia,będę musiała jeszcze co najmniej dwa kapuściane tygodnie zaliczyć,jeżeli nie więcej.Muszę powiedzieć,że każdy kolejny tydzień jest trudniejszy.Na samą myśl o zupie mój żołądek wyczynia jakieś dziwne harce.Jakoś jednak muszę doprowadzić to do końca.
Jednym z pozytywnych skutków jest to,że udało mi się wreszcie zdjąć pierścionek ,który dawno temu założyłam,jakoś mi nie przeszkadzał wiec go nie zdejmowałam a w pewnym momencie okazało się że już go zdjąć nie mogę.Już myślałam,że trzeba będzie palec uciąć a tu proszę :))
W eforii z powodu kolejnych kilogramów in minus posunęłam się nawet do tego,że upiekłam ciasto!!! Z rabarbarem.Kto mnie zna ten wie ,że jest to wydarzenie :))))Ciasto ,jak przystało na skończonego lenia,jest z gatunku tak prostych,że prostsze jest już tylko nic nie robienie :))
Jakby ktoś jeszcze był tak leniwy jak ja to podaję przepis.Gdzieś już nawet podobny w jakimś blogu widziałam ale może komuś się przyda.
20 dkg mąki
25 dkg cukru (tak dużo to do kwaśnych owoców,do innych daję mniej )
4 jajka
1/2 kostki masła czy margaryny ,ciut więcej jeżeli jest to oszukańcza 20 dkg kostka
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
masło rozpuścić,zmiksować z cukrem i jajkami,dodać mąkę,wymieszać,wylać do foremki
Na wierzch wrzucić pokrojony rabarbar czy co tam kto chce,ja to piekłam już chyba ze wszystkimi owocami.Ale najlepsze jest z kwaśnymi.Upiec.
I jeść:))
Jest pyszne mimo że takie proste.A ja sobie przypomniałam dlaczego nie wolno mi piec ciast.1/4 zjadłam zanim zdążyło wystygnąć :)))
Smacznego:))
A żeby nie było że całkiem bez robótek to mała zajawka kolejnej,w tej chwili już trochę urosła ,prucie też zaliczyła :)
Jak widać ,znów kwadraty do których wyraznie zapałałam uczuciem.I w ogóle do szydełka.Ale drutów też mi się chce więc zaplanowałam coś szydełkowo-drutowego.
Chce mi się też mnóstwo innych rzeczy spróbować.Myślę nieśmiało o bizuterii (ciekawe kiedy?),ciagnie mnie do spróbowania przędzenia ,zresztą kołowrotek już od dawna czeka na mnie w Szwecji:))
Nakupiłam materiałów i mam wielkie plany szyciowe (też ciekawe kiedy) .Patchworki mnie też niesamowicie podniecają:))Przydałoby się skończyć haftować zaczęty kiedyś obrus a i haftu krzyżykami może się wreszcie nauczyć.I jeszcze...i jeszcze..
Reasumując-całkiem mi odbiło:))
Miłego wieczoru :)))
P.S
Zimna Zośka popisywała się tutaj jak mogła,rzucała deszczem ,gradem,pomrukiwała burzą a teraz spochmurniała i na razie się przyczaiła,zobaczymy co knuje :))
P.S.2
Post ten zaczęłam pisać przedwczoraj ,wczoraj dokończyłam a dopiero teraz udało sie go opublikować.Nieco zdezaktualizowany ale juz nic nie robię bo kto wie jak długo sygnał będzie.Miłego dnia tym razem :)))
Gooocha,Kasia,Tereska,Elusiek,-dziękuję:))
Kryska,Marlena-a proszę bardzo choć nie mam co pozwalać ,to nie mój pomysł :))Jest bardzo prosty i błyskawicznie się dzierga.Pozdrawiam :))
Viola-jasne,machnij sobie:)))
Anabell- w moim wypadku to jest zaleta bo w ten sposób nieco brzuch zamaskuję :))
Zazdroszczę fitnesu i mów co chcesz ale chodzenie po schodach dobrze działa na odchudzanie :-))
OdpowiedzUsuńA jak ja nie lubię jak nie mogę ściągnąć pierścionka... Koszmar...
Pozdrawiam serdecznie.
idę się skusić na ten placuszek z rabarbarem może mi siły witalne wrócą..... ciekawe co tam niebieskiego tworzysz? Coś ostatnio bardzo mnie męczą elemnety może kolejne machnę? między jedną, a drugą robótką...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię cieplutko bo u nas zimno jak licho... Viola
Kiedyś też podobne męki przeżywałam, potem zmieniłam operatora i jest ok :) Ale ruch zawsze się przydaje, szkoda tylko, że przy okazji rozstroju nerwów można dostać ;) Trzymam kciuki i pozdrawiam cieplutko :))
OdpowiedzUsuńA ja bym tylko spała, takie ciśnienie niskie, czy co?
OdpowiedzUsuńCiasto rabarbarowe też już mam za sobą, przetestowałam na Violi :-), w sobotę. Odzywa się na blogach, to znaczy, że żyje :-)))))
Tonko, ja Ci mówię, ciasto jest o wiele lepsze niż zupa kapuściana!
Wybór należy do Ciebie :-)))))) Tak jakoś przypomniała mi się piosenka Adios pomidory, tylko zamiast "pomidorów" wstaw sobie "smakołyki" ;( Pozdrawiam !
Kłopotów z internetem nie zazdroszczę ale bieganie po schodach jest zdrowe:)Placuszki z rabarbarem mam co tydzień i też lubię ciepłe, choć nie muszę sobie odmawiać (54 kilo):) A pomysłów i nakupionych różności mam pewnie tyle co Ty oprócz kołowrotka, do tego zapału nie mam. Za to maszyny nie mam chęci otworzyć choć materiałów kolorowych na spódniczki i tuniki sobie mnóstwo nakupiłam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Nie, nie, nie. Nic Ci nie odbiło. Z nami fankami prac ręcznych tak po prostu jest.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dietę i podsyłam wór z cierpliwością. Wiem, jak to jest. Kiedy przechodziłam to z początkiem roku na nowym miejscu, chciałam skoczyć do Sekwany :)
No, ale wszystko mija. Będzie dobrze :)
ale sie u ciebie dzieje...trzymam kciuki za diete...ycze cierpliwosci z netem...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuń