Pod moją gruszą zapanował wreszcie względny porządek.Co prawda to co powinno być trawnikiem wygląda jak klepisko,ale co tam.Skończyłam dzisiaj to co najpilniejsze,reszta musi zostać tak jak jest.Wygrzałam się jeszcze trochę w słoneczku na dowolnie wybranym boku :) i pożegnałam się z ogródkiem do jesieni
.I tak sobie myślę,że to co robię jest kompletnie pozbawione sensu.Przyjeżdżam,oporządzam na działce co się da(co zdążę) i nie wystarcza mi czasu żeby z tego skorzystać.Powinnam się pozbyć tego ale jak, jeśli tam prawie każdy krzak wyhodowany jest przeze mnie od maleńkiej gałązki.Każdej jesieni mówię sobie,że to był już ostatni rok a później przychodzi wiosna.....no i jeszcze tylko ten jeden sezon.I tak lecą lata:)Chyba wciąż mam durną nadzieję na zwyczajne życie z działką w tle :).
Wracajac na piechotę zauważyłam takie piekne czerwone jarzębiny
(Zdjęcia z komórki więc bardzo kiepskie)
I tak mi jakoś od razu jesienią zapachniało.
Ech,rozkleiłam się jakoś dzisiaj....
Spokojnej nocy życzę :)
Już czerwona jarzębina! Przecież to jesień! Nie bardzo chce mi się do jesieni... Z ogrodami tak bywa - więcej się robi, a czasu na cieszenie się efektami jakoś mało. Ech życie...
OdpowiedzUsuń