Dochodzi 23.15 a moja J.postanowiła chyba dzisiaj w ogóle się nie kłaść.Cały dzień jeszcze jakoś tam daję radę ale po 22 i przed 6 rano nerwy mi już puszczają.Ja muszę spać żeby jakoś normalnie funkcjonować,niewyspana obijam się o ściany,wszystko leci mi z rąk i stanowię zagrożenie dla siebie i otoczenia.
J.natomiast zdaje się w ogóle snu nie potrzebować.I podczas gdy w dzień całkiem dobrze się dogadujemy to wieczorem i nocami jest dokładnie odwrotnie.
.Dzień mi się zaczął już o 5.30(niedziela!) i ciągle jeszcze trwa.Jestem zmęczona , śpiąca i wściekła!
Usiłuję coś dłubać ale jakoś mi nie idzie.Idę na górę,może da się mój nocny marek na łóżeczko namówić.
Scheisse Arbeit!
Miłych snów tym którzy mogą spać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz