W krótkim czasie chcieliśmy zwiedzić jak najwięcej i lataliśmy kurcgalopkiem w te i we wte:))Miotając się tak w pewnym momencie opamiętaliśmy się,że jest późno a my do domu Rembrandta przecież chcemy....I znów galop.Zagalopowaliśmy się za daleko,z powrotem,chyba tu ...Tu?Tu,bingo!
Ale okazało się ,ze mamy tylko pół godziny do zamknięcia!Dlaczego muzea są tak wcześnie zamykane?Nie rozumiem tego.
W czasie się zmieściliśmy ale to nie zwiedzanie, to był znów galop od pomieszczenia do pomieszczenia,pstrykanie zdjęć a w między czasie usiłowałam zrozumieć co słuchawka z przewodnikiem do mnie gada i jeszcze mniej więcej to przetłumaczyć:))
Dom jest wierną rekonstrukcją domu malarza,gdzie mieszkał w latach 1639-1658.Znajduje się w nim duża kolekcja jego rycin,obrazy jego uczniów.
Wąskie,strome holenderskie klatki schodowe.Tak sobie myślę,że oni musieli nieustannie z tych schodów spadać,szczególnie kobiety w obfitych kieckach:))
To nie jest szafa jak mogłoby się wydawać.To alkowa czyli miejsce do spania.Nie do wiary?Za mało miejsca żeby się położyć?Nic podobnego.Dawniej spano w pozycji niemal siedzącej,uważano bowiem że kładąc się człowiek umiera.Czy jakoś tak:))
A swoją drogą nie chciałabym spać w szafie:))
A to alkowa samego mistrza.
Nie gadam przez telefon,usiłuję tego słuchawkowego przewodnika zrozumieć:))
Ze stojącego pod oknem krzesła był dobry widok na ulicę,często tu siadywano a na podwyższeniu też dlatego ,żeby było cieplej:)
Przez okienko na korytarzu można było zerknąć do sali gdzie Rembrandt-marszand (bo tym się również zajmował)przyjmował swoich gości?klientów?
Pracownia mistrza.To duże pomieszczenie z najlepszym światłem.W pracowni wyjątkowo znajdowały się dwa piece ,żeby mistrzowi nie marzły rączki podczas pracy a i modele mieli nieco więcej komfortu.
Zresztą w ogóle był to jak na holenderskie warunki dość obszerny dom.
Pokój-magazyn ,gdzie przechowywał swoje zbiory eksponatów.
Holenderska kuchnia.Sądząc po stroju tej baby co się tam pęta,zdjęcie zrobione w innym muzeum (no właśnie,ten mój chaos )ale u Rembrandta oglądaliśmy bardzo podobną.Wygląda,że to wystrój typowy.
W głębi,koło okna widać pompę ,wody jednak się nie piło.Do picia służyło piwo ,bo woda uchodziła za niezdrową.Pewnie też i była.
I tak to przelecieliśmy przez muzeum:))Aha,z kartą wstęp do domu Rembrandta jest bezpłatny.
Do końca dnia jeszcze daleko a my mamy na dzisiaj(niedzielę)Czerwoną Dzielnicę zaplanowaną.Jest zimno.Na tę dzielnicę za wcześnie,na muzea za późno bo wszystkie "porządne" są już zamknięte.Wydedukowaliśmy,że jedynym otwartym będzie pewnie "nieporządne" czyli ...Muzeum Seksu.
Ale kawałek trzeba się przejść:)
Barki mieszkalne,mnie się bardzo spodobały,fajnie byłoby tak mieszkać:) |
Wstęp 4 euro i ukończone 16 lat.Euro się znalazło ,nie legitymowano nas a więc na 16 pewnie wyglądaliśmy:))
Turystów witają plastikowe postacie wyskakujące nagle ze ścian.Obejrzymy historię pornografii od XIX wieku zilustrowaną zdjęciami, magazynami, filmami. Ekspozycji towarzyszy dyskretna muzyka z filmów porno.
Zastanawiałam się czy cokolwiek stamtąd pokazywać,blog jest otwarty a u nas ludzie jakoś dziwnie dużo uczuć do urażania mają:)))Ale trochę mimo wszystko pokażę:)))
Domek jest sześciometrowy,ciasny,strome choć nowe schody.
Fotel może mało wygodny ale za to oryginalny:))) |
Bezeceństw wystarczy:))).Więcej zdjęć mogę pokazać jedynie prywatnie.Nie wyobrażam sobie takiego muzeum u nas.Moherowa armia pewnie zlinczowałaby zwiedzających:))Co innego wolny i frywolny Amsterdam:))
Wciąż jeszcze widno,szukamy tej Red Light District.
Powinna być tuż koło Oude Kerk czyli Starego Kościoła (sic!).
Mijamy po drodze Wagę Miejską.
Począwszy od średniowiecza w wielu miastach północnej Europy w pobliżu miejskich rynków istniały publiczne budynki gdzie oficjalnie, pod odpowiednim nadzorem ważono towary, które zmieniały swojego właściciela. Jako że nie istniały jeszcze międzynarodowe standardy pomiarów, instytucja Miejskiej Wagi pełniła bardzo ważną funkcję. Waga w Amsterdamie uchodzi za jedną z najstarszych i najsłynniejszą.
Uliczki Red Light District czy po holendersku De Wallen w biały dzień nie różnią się jakoś specjalnie od innych.
Za to gdy zapada zmierzch ,okolica powoli się zmienia.Zapalają się czerwone światła w oknach,czerwone krzykliwe neony,kłębią się tłumy ludzi .Zmienia się wygląd uliczek i atmosfera.
De Wallen, dzielnica czerwonych latarni, w sercu starego Amsterdamu to najsłynniejszy legalny dom publiczny na świecie. W plątaninie wąskich uliczek, alejek, zakamarków i zaułków, mieszczą się setki maciupkich, jednopokojowych mieszkanek w których panie uprawiające najstarszy zawód świata oferują swoje usługi. Wszystkie, co do jednego, mieszkanka mają okna wychodzące na ulicę, we wszystkich oknach palą się czerwone lampki i pod wszystkimi lampkami prezentują się, niczym ciastka w cukierni, skąpo odziane dziewczęta.(http://docelowo.pl/amsterdam/ciekawe-miejsca.html
Zmarznięci prawie na kość ale pełni wrażeń ,późnym wieczorem docieramy do hotelu:))
W poniedziałek,jak już pisałam,był ten nieudany rajd po muzeach.Wracając z centrum miasta do IKEI po auto,przez niezbyt czyste szyby metra zobaczyliśmy jako ostatnią już atrakcję Arenę Ajaksu:))
W zasadzie ostatnią atrakcją miało być morze.Koniecznie chciałam choć trochę nad morzem pobyć.Najpierw stojąc w korkach,potem jadąc przez płaski kraj,dotarliśmy na wybrzeże.
Widzicie te szpalery drzew? |
Cóż,Morze Północne zobaczyłam....
Jednak z powodu pewnej różnicy zdań,pobyt nad nim potrwał jakieś....5 min:)))Nie zdążyłam dojść do plaży:)))Ale byłam?Byłam.
I to był koniec wycieczki.Udanej trzeba przyznać.Chciałam koniecznie zobaczyć Keukenhof i Amsterdam.Zobaczyłam.Nie zobaczyłam wszystkiego,czuję ogromny niedosyt ale to tylko motywacja do powtórki:))I powtórzę gdy tylko trafi się okazja,bo warto:))
Dziękuję za cierpliwość:)))
Właściwie nie wiem po co się tak rozpisywałam ,kiedy można było wszystko opowiedzieć w prosty sposób:))
Np.tak (sorry za wulgaryzmy):
Pojechał dresiarz do Paryża, wraca i opowiada swemu kumplowi jak tam było. Mówi:
- Wiesz co, Wiechu, idę, patrzę, a tu wielki plac! Patrzę na lewo... och*jeć można! Patrzę na prawo... o ja cię pie*dolę! Patrzę przed siebie... oźesz ku*wa mać! Wiechu na to:- Wiesz, Bodziu, ja to cię podziwiam za wybitną pamięć do detali! :))
PS.
Słucham cały czas o tych sklepach otwartych/zamkniętych w niedziele.W Amsterdamie ,w centrum,w niedzielę wszystko było otwarte.
Odbyłam szybką , poranną wycieczkę z Tobą. Aż dostałam zadyszki. Muszę tu jeszcze dziś wrócić . Teraz szykuję się do wyjścia. Ale dowcip na początek dnia , dobra rzecz. Pozdrawiam. Za oknem słoneczko. Ostatnio było brrrr. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńCzyli biegałaś tak jak my tam:))U mnie też słoneczko.Miłego dnia:))
UsuńOj :))), jak lubię czytać twojego bloga !!!
OdpowiedzUsuńMożna i pozwiedzać i pośmiać się :))
Ciepłego dnia
Marianna
Dziękuję Marianno:))
UsuńDowcip pierwszorzędny. Wycieczka jak widzę bardzo udana i pełna wrażeń. Uliczki i kamieniczki urocze, czyściutkie. Klatka schodowa jest taka, że po procentach nie odważyłabym się wejść. Muzeum pornografii niesamowite. Nie widzę nic tu sprośnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Prawdziwe sprośności mam w prywatnych albumach,nie odważyłam się na ich publiczne pokazywanie :)))
UsuńNo nie powiem - widoki wspaniałe :-) A i tak w pamięci po tym poście pozostanie mi dowcip na zakończenie no i oczywiście Muzeum Seksu :-)
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka.
Pozdrawiam serdecznie.
Dowcip był tak bardzo a'propos ,że nie mogłam sobie odmówić umieszczenia go:))
UsuńCieszę się, że Twoja relacja z Amsterdamu była bardziej szczegółowa, niż ta z Paryża :)
OdpowiedzUsuńAż nabrałam ochoty na podobną wycieczkę, może mi się uda namówić znajomych, to z pewnością skorzystam z Twoich notatek .
Dzięki :)
Szczerze polecam,wspaniałe miasto i z pewnością nie będziesz żałować:))
UsuńHa ha ha :D Fajny dowcip!
OdpowiedzUsuńA zdjęcia i opowieść, jak zwykle, fantastyczne :)
Nigdy bym nie przypuszczała, że może być muzeum seksu. Fajny fotel na którym siedzisz. A tak poważnie to podobał mi się dom Rembrandta.Tam są chyba same płaskie tereny.Dzięki za piękne zdjęcia i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJest tam Teresko muzeum seksu,muzeum erotyki,tortur,haszyszu:))Ale jest też ogromna ilość "poważnych"muzeów i warto zajrzeć i do jednych i do drugich:))
UsuńJest rzeczywiście płasko.
Dzisiaj dopiero, spokojnie przeczytałam Twoje ostatnie relacje - bardzo interesujące. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję:))
UsuńPrzeczytałam wszystkie trzy części i jestem zachwycona , opowieścią i zdjęciami . Sprawiłaś nam rewelacyjną wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)Miło mi,że się podobało:)
UsuńJa Ci też bardzo dziękuję. Nigdy tam nie byłam i chyba nie będę - dzięki!
OdpowiedzUsuńDla mnie bomba!!!Jestes poprostu niesamowita,cudnie opowiadasz i i jeszcze do tego to poczucie humoru...i ten talen w ràczkach i czas na wszystko...fotki i te komentarze,podziwiam ,szczerze podziwiam,no i zadnych blèdòw..pozdrawiam serdecznie,ola
OdpowiedzUsuńOjej,tyle słodyczy na raz,zarumieniłam się:))Dziękuję:)
Usuń