Brühl to moja miłość po prostu od pierwszego spojrzenia :))Cudowne miasto.Jak tylko wysiadłam z pociągu i wyszłam z dworca na wprost pałacu ,poczułam ogromną tęsknotę za tym miejscem.Może jeszcze kiedyś wrócę ,kto wie.
A tam trwa właśnie jarmark wiosenny,tłumy ludzi ,stragany,balony,jest co zjeść (!),jest co wypić :)))
Tam z lewej strony to nie ja :)))
Stragany z różnościami,niektóre smakowite,oj smakowite :))Tu na przykład z kandyzowanymi owocami.Dzielnie niczego nie kupiłam ale niektórych spróbowałam-niebo w gębie :))Jest tez obecne ,jakżeby inaczej,rękodzieło wszelakie-biżuteria
Ale czy były kupowane czy tylko oglądane to trudno powiedzieć.Niemcy nie wydaja już tak chętnie pieniędzy jak kiedyś i tak jak u nas przy takich okazjach więcej jest oglądających niż kupujących.Nie żałują jednak pieniędzy na jedzenie i picie tak ,że znalezć stolik na wolnym powietrzu graniczyło z cudem :))
I choć tych knajp,kawiarni,cukierni jest naprawdę bardzo dużo,to się porządnie naszukałyśmy zanim znalazłyśmy stolik.Ale tak czy siak sezon kawiarniany uważam za otwarty :)))
Rowerek odebrałam,miałam nawet taki pomysł żeby się nim do Bonn machnąć ale ten odmówił współpracy,nie żeby nie chciał jechać ale po pół roku stania w piwnicy na gwałt domaga się jakichś zabiegów kosmetycznych bo mu sie wszystko zastało :)))Tak więc kolejka.Gdy czekałam na pociąg podjechał taki oto wycieczkowy.Ludziska przy jedzonku i przy winku zwiedzają okolicę,niezły pomysł :)Swoją drogą ci to wiedzą jak korzystać z życia.
Pociągi jeżdżą normalnie co 20 min ale że było sobotnie popołudnie to co godzinę ,oczywiście przyszłam jak zwykle za pózno i musiałam 40 min czekać.Do tego kiosk gdzie zwykle kupuję bilety zamknięty.W pociągu są oczywiście automaty ale właśnie-Automaty!!!Nie cierpię ich!Kiedyś gdy gdzieś tam pociągiem jechałam dopiero za piątym (!) podejściem udało mi się bilet kupić.Na dodatek akurat w tych trzeba mieć bilon a ja w bilonie 2 euro.Na szczęście dobrzy ludzie rozmienili mi pieniądze.Miałam nadzieję,że nie będzie zbyt dużo ludzi bo to nie dzień roboczy ale myliłam się ,do tego co trzeci z rowerem.Wiosna!Uff.Jakoś wtarabaniłam się z tą moją kozą do pociągu,kupiłam bilet dla siebie i dla kozy(nie bez problemów), udało się znalezć dla obu miejsce.Siedząc obok cholernego automatu stwierdziłam za to z satysfakcją,że problem z kupowaniem biletu ma co druga osoba czyli nie jest ze mną jeszcze tak zle:)))
Dojechałam,rower stoi przypięty do słupa na ulicy a ja muszę jakieś smarowidło dla niego znalezć.W każdym razie jestem cała happy,że już nie muszę "piechty"latać.
Miłej niedzieli życzę :)))
Wszystkim razem i każdej z osobna bardzo dziękuję za wsparcie i trzymanie kciuków :)))
Kryska-a co niby miałabym mieć za złe :)))
Spędziłaś przemiłe popołudnie. Wspaniałe miejsce. Zastanawiam się czy sweterek w którym jesteś na zdjęciu to Twoje rękodzieło? No i gdzie zdjęcie zabytkowego roweru? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka. Koniecznie wstaw zdjęcie tego rowera. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW sumie to miałaś bardzo udana niedzielę. A rower zdecydowanie się przyda.
OdpowiedzUsuńWycieczka wspaniała, Twoja opowieść również, opis roweru jeszcze lepszy, ale Twój uśmiech, Tonko, najwspanialszy! :-) Chcę wierzyć, że to nie tylko do fotografa ale i do nas, prawda? :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka. Piękne zdjęcia.Miło Cię widzieć taką uśmiechniętą.
OdpowiedzUsuń