W środku miasta kołu uniwerytetu są takie rozległe tereny zielone schodzące aż do Renu.
A to Uniwersytet
Można z góry popatrzeć na Ren z widokiem na Siebengebirge. I na mnie :)))
Drutowanie nad Renem okazało się niezbyt dobrym pomysłem a to dlatego,że ławeczki tam wyjątkowo niewygodne są.Trzeba było w ogrodzie zostać.Zmierzając do "wełnianego"sklepiku minęłam dom w którym urodził się Beethoven (ten różowy)a przed nim kłębiła się chińska(chyba)wycieczka zawzięcie go fotografując
A tu pan Beethoven we własnej pomnikowej osobie :)
A tu już mamy wrota do raju.Jak widać Chinki nie tylko Beethovenem były zainteresowane :))
Kupiłam niewiele,tylko to co musiałam.Chociaż "musiałam" to dużo za duże słowo :))Chciałam, powiedzmy :)Dzielnie ominęłam inne pułapki w postaci np.sklepiku Lana Grosa czy innych.
Wiosną kupiłam 4 motki tego Kid Mohair'u na coś tam,w międzyczasie uznałam że zrobię coś innego jak uda mi się dokupić dwa motki.Jak widać udało się.Chusty wczoraj nie udało mi się dokończyć ale za to zrobiłam to dzisiaj i teraz blokuje się.Nie jestem tylko pewna czy mi się podoba ale zobaczymy jak będzie już zblokowana.
Życzę miłego dnia :)
Bardzo lubię takie wycieczki i wpisy pokazujące nowe, nieznane mi miejsca, zabytki, czy kawałek historii.
OdpowiedzUsuń