Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

sobota, 6 sierpnia 2011

Na luzie...

...choć nie do końca
.Przed trzema dniami stałam się znów osobą bezrobotną.
Trzy dni temu Josy umarła.Miała długie ,dobre życie,w sobotę skończyła 99 lat.Mimo tych lat jasny umysł,żadnej tam sklerozy,pamięć lepszą ode mnie,wspaniałe poczucie  humoru. Zawsze elegancka dama i dobry człowiek,wszyscy ją lubili.Zmarła spokojnie we śnie,czegóż chcieć więcej?

A ja siedzę jeszcze  w nagle opustoszałym wielkim domu i ni to pracuję  ni to urlopuję.Posiedzę tu jeszcze tydzień i jeżeli nic innego nie znajdę,pojadę do domu.Zresztą i tak  nie mogę się na razie ruszyć,bo-gamoń nad gamonie-przegapiłam termin zapłaty OC i teraz muszę czekać aż mi syn to w Polsce opłaci i przyśle polisę co naturalnie potrwa jakiś tydzień z naszą super szybką pocztą.Chyba tylko mnie się takie wpadki zdarzają.A swoją drogą znajomy Niemiec,któremu o tym opowiadałam ,był bardzo zdziwiony że musimy mieć nową polisę co roku.Oni zgłaszają się do ubezpieczenia raz i są ubezpieczeni już cały czas,składka płaci się z konta i nie potrzebują wciąż świeżych polis.No tak ,ja mam jednak auto w Polsce ubezpieczone i za karę muszę siedzieć na miejscu choć mogłabym sobie teraz po okolicy pojeździc,bez dowodu ubezpieczenia nie odważę się ruszyć.Cóż,za głupotę trzeba płacić :((

Drutuję sobie trochę ale jakoś bez entuzjazmu.Zachęcona trwającym całe TRZY dni latem,skończylam wreszcie  lniana siatkę.
Wykończyłam ją zwykłymi pikotkami,jakoś nic innego nie przyszło mi do głowy.Siatka wygląda wręcz niechlujnie,każde oczko inne ,tak się z tych nici robiło.Mimo to jakoś przypadła mi do gustu.Może po prostu bezguście jestem ale ja lubię takie mało perfekcyjne, luzackie ciuchy:))
Wyszło bodajże 7 dkg nici lnianych,tych nitek było chyba 6 ,druty nr 6.
Dół jest asymetryczny co tuszuje nieco mankamenty figury.Rękawki trochę zbyt motylkowate ale w rzeczywistości wygladają lepiej niż na zdjęciu.

Tak rozleniwiona jestem,że mi się nawet filmu nie chciało obejrzeć.Bez obrzydzenia spędziłam wieczór przy Vollksmusik,spokojnie słuchając pioseneczek w stylu disko-polo czy Tercetu Egzotycznego.W końcu lata przebywania z niemieckimi babciami zrobiły swoje ;)

A za oknem znów leje,leje,leje...

Mimo to miłej niedzieli życzę :)

Witam serdecznie Kai ,miło mi ze chcesz tu zaglądać :)

Antonino,ja też lubię czytać i oglądać zdjęcia nieznanych mi dotąd miejsc,z zainteresowaniem czytuje Twoje  wpisy bo okolic ktore pokazujesz nie znam zupełnie.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajna bluzeczka. Wiesz ja też nie lubię takich ugrzecznionych rzeczy. Rękodzieło ma to do siebie,że jest czasem nie równe i nie idealne tak jak masowa produkcja i to jest w tym właśnie piękne....
    Do takich podopiecznych się człowiek przyzwyczaja znam to

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż napisać - koleje życia.
    A bluzka ma swój urok - to jest własnie prawdziwe rękodzieło. Całkiem fajnie wygląda.

    OdpowiedzUsuń