Dorośli też. Siedzą sobie więc ci dorośli,sztuk dwie i dziergają przy telewizji (już nie pamiętam kiedy miałam taką dawkę seriali:))), podczas gdy na zewnątrz ciemno,mokro i obrzydliwie:))A jak już wychodzą,to zwykle kończy się to powiększeniem włóczkowych zapasów:))
I tak jeden wypad po zakupy:
Kolejny wypad po zakupy,tym razem nasze łupy z pchlego targu:)))
Tę fajną niteczkę też znalazła synowa
A wczoraj udało mi się też dokupić wełnę z której robiłam ponczo a którą to wełnę kupiłam tutaj w ubiegłym roku.Ponczo wyszło trochę przykrótkie i już nie miałam nadziei na przedłużenie go a tu proszę,taka miła niespodzianka:))
Mój stan posiadania powiększył się też o taki kartonik lnu i bawełny,który "trafiły"gdzieś tu moje dzieci za zupełną darmochę razem z kołowrotkiem,który już wcześniej dojechał do mnie i teraz zamiast na jakimś szwedzkim stoi na moim strychu, czekając na lepsze czasy:)))
Czyli dalej pojadę już nie z jedną a z dwiema "rumunkami"włóczek:)))Zupełne wariactwo:))A co gorsza zaraźliwe bo zarażona synowa siedzi dniami i nocami, i dzierga,dzierga,dzierga.....:)))
I tak od czasu jak przyjechałam wydziergała jeden komin
drugi komin
Pierwszą w życiu szydełkową serwetkę,zrobioną pod okiem teściowej:))
(jeszcze przed praniem i krochmaleniem,całkiem "na gorąco")
I jest w trakcie drutowania dwóch otulaczy (robienie kilku rzeczy na raz okazuje się też zaraźliwe:)))
Ja też nie próżnuję.Podczas spotkania robótkowego na Fb udało mi się skończyć część zasadniczą mojego męczonego poncza,teraz już tylko wykończenia.
W tych ciemnościach moja biedna komórka zupełnie nie daje rady,sorry za jakość zdjęć:)
Na razie ponczo zostało odłożone,i tak można je będzie chyba dopiero wiosną założyć więc mi się nie spieszy.
Ze zdobytych na pchlim targu różowości robi się kocyk dla dziewczynki,która ma się wkrótce urodzić.
Kocykiem miał być pokazywany niedawno kolorowy entrelak ale uległ unicestwieniu.Był robiony z włóczki bambusowej i uznałam ,że jednak bambus byłby bardziej na lato odpowiedni a na teraz lepsze będą bawełny.
Zaczęłam też chustę w wachlarzyki,nawet dwa razy ją zaczęłam:)))
Raz z Ranco Multy,która na zdjęciu wygląda nawet niezle ale w realu cały wzuór gubił się w tych kolorach.Sprułam.
Drugi raz z wygranego moherku,który zresztą w naturze okazał się jeszcze ładniejszy niż niż zdjęciu:))Jednak na ten projekt też nie był odpowiedni i też idzie do sprucia.
W ten sposób dalej szukam odpowiedniej włóczki na wachlarzyki:)))A tymczasem wracam do kocyka.
I jeszcze na zakończenie pokażę zadowolonego właściciela nieprzyzwoitej czapki,który jak widać skompletował sobie cały zestaw:)))
A za oknem dalej mokro ,mglisto i paskudnie,jesień w swoim najgorszym wydaniu :(
Słonka Wam życzę:)))
Ależ super to Wasze nudzenie się :)) Az zazdroszczę tych włóczkowych zapasów i czekam na efekty nudzenia :)))))
OdpowiedzUsuńTeż właściwie nie narzekamy:))Trochę mnie co prawda już kości bolą od kanapy ale,że na co dzień tego nie mam to ujdzie:)))
UsuńAleż te łosie urocze :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak 12 lat temu byliśmy na wycieczce w Norwegii, to takie łosie były przebojem. Kupiłam wtedy mężowi krawat - zielony we wzorki - jak ktoś się bliżej przypatrzył, to jego oczom ukazywała się cała kamasutra łosiowa :)
Krawat mamy do dziś :)
Najwyrazniej łosie cieszą się niesłabnącym powodzeniem:))Gdzieś w domu powinnam mieć taką nalepkę,pamiątkę z poprzedniego pobytu, którą miałam nakleić na samochód a w końcu zapomniałam:))
UsuńAle fajnie Ci sie udalo, ze masz synową z którą masz wspólne hobby...:)) chciałabym :))
OdpowiedzUsuńTak,tylko synowa mi daleko wyjechała i na co dzień razem to chyba przez Skype drutować możemy:))
UsuńOd razu mi lepiej, że z tym wariactwem włóczkowym nie jestem sama (nie wiem, czy do końca życia zdołam przerobić zgromadzone zapasy). Widać inne też tak mają, że kupują i kupują włóczki. A jak się spotkają osoby, które włóczki i dzierganie lubią, to zapasy rosną. Ależ masz tych włoczek - lnu? na szpulach. No cudeńka możesz robić.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy znajdzie się taka maniaczka robótek,która kupuje tylko na konkretny projekt i nie ma żadnych zapasów.Zdaje się,że norma to szafy/pudła/schowki pełne motków a i tak kupuje się wciąż i wciąż:)))
UsuńPobuszowałabym tam u Ciebie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAle skarby - szkoda że u mnie takiego targu nie ma :) ewa
OdpowiedzUsuńAle zawsze można po różnych second handach pobuszować,ja nie mam do nich szczęścia ale dziewczyny różne skarby znajdują:)).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZastanawiałam się skąd to milczenie. Teraz rozumiem. Tyle skarbów naściągałaś. I od razu widać. Już powstają nowości. Synowa też sobie świetnie radzi z włóczką i drutami. Szkoda tylko , że pogoda taka pluchowata. U mnie ostatnio były bardzo ładne dni. Piękna , złota jesień. Życzę zmiany pogody na lepsze. Pozdrawiam obie dziergaczki oraz właściciela łosi.
OdpowiedzUsuńNa pogodę trudno coś poradzić,na szczęście mamy zajęcie:))Pozdrawiamy:))
UsuńWłóczki to jeden skarb i dziergająca synowa to drugi skarb, czy można chcieć innych skarbów? ;)
OdpowiedzUsuńTonko, ale pomimo odrzuconych prób wachlarzowych potwierdzisz, że ten wzorek wciąga? Mnie już korcą następne, ale tak mi się inne pomysły mnożą, że chyba w jakimś wariatkowie niedługo wyląduję...wełnę tez kupiłam :-))))) Pozdrawiam Cię ze słonecznej Jelonki! (na czwartek zapowiadają 20 stopni). Dzisiaj co prawda troszkę padało, ale to się nie liczy.
Proszę! Nie odkładaj tego poncza na zbyt długo, bo ja czekam na efekt końcowy. Rozumiem, że dzidzia... rozumiem, aleee... :-))))
Serca do wachlarzyków nie straciłam,bardzo fajnie się je robi i na pewno do nich wrócę.Do poncza też,ale zastanawiam się jeszcze nad wykończeniem.Cieszę się,że przynajmniej u Was jest ładnie,pozdrawiam:))
UsuńTy szybko dziergasz i zapasy szybko Ci zmaleją.
OdpowiedzUsuńDobrze, że w synowej masz bratnią duszę. Razem zawsze jest weselej. Pozdrawiam Ciebię i Twoją rodzinkę.
Nie dziergam niestety tak szybko jak bym chciała i zapasy wciąż rosną,już nie mam gdzie ich upychać:)Też pozdrawiamy:))
UsuńNo to życzę miłego nudzenia. ;) Fajnie mieć towarzystwo do dziergania, czapka bardzo urocza. :)
OdpowiedzUsuńOJ, ależ bogactwo nitek i splotów. Pracowita z Ciebie osóbka:) Bardzo podoba mi się zwłaszcza serweteczka, bo ja uwielbiam takie koroneczki. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńSerweteczka to dzieło mojej synowej,to jej pierwsza taka robótka:))
OdpowiedzUsuńwłóczka synowej rewelacja! i kolor i faktura..przydał by mi się moteczek do filcowania....jak się nazywa ta włoczka poszukam sobie na alll...???
OdpowiedzUsuńprzystojniak przystojny w swoim komplecie :))
masę roboty sobie samo przygotowujesz....będzie się działo...ciepła i pogody życzę...pozdrowienia
A którą masz na myśli?Bo w większości to nie jest wełna i sfilcować raczej się nie da.A robota?Robota-wiesz-lubi głupiego:)))
OdpowiedzUsuńtę guzkowatą...kolorową...a do wfilcowania wcale nie musi być wełna! ostatnio nawet i nylonem operuję... jak masz nazwę napisz mi proszę....
UsuńWłóczka nazywa się Canto firmy SandnesGarn i ku memu zdumieniu okazało się,że jest to jednak wełna:)))Znalazłam tę firme i tu masz link do tej włóczki http://www.sandnesgarn.no/garn/canto-1131 tylko inny kolor ,myśmy tę kolorową na pchlim targu kupili.
Usuńdziekuję
UsuńTosiu ale się u Ciebie dzieje cudne te łupy, a ja chwilowo nie mogę się ogarnąć ze wszystkim, ale to pewnie minie i wskoczę na właściwe tory:) a teraz idę się jeszcze pogapić na te cudne włoczki:))
OdpowiedzUsuńKomplecik czapka i koszulka luzik :)) pozdrawiam Viola
Violu,to musi jednak trochę potrwać zanim przyzwyczaisz się do nowego rozkładu dnia ale myślę ,że szybko się wszystko ułoży:))
UsuńFascynujące łupy. Fajnie, że synowa też złapała "bakcyla" . Bardzo miła zaraza u Ciebie panuje. Czapeczka w dechę, wymiękłam :))
OdpowiedzUsuńMiłego dnia życzę
Jeszcze rok temu gdy byłam tu z wizytą wszyscy łącznie z synową krzywo na mnie patrzyli,gdy nieśmiało sobie drutować próbowałam:))
UsuńPrzynajmniej masz wspólną pasję z synową. No piękne zakupy. Az mnie ściska, chociaż podotykać mogłabym. Fajnie synowi w tej czapeczce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo nie jest mój syn,moi dostali takie czapeczki już dawno:).
UsuńŁupy wspaniałe, ja nic ostatnie nie mogę trafić fajnego:)
OdpowiedzUsuńWidać, że pod Twoim czujnym okiem rośnie nam nowa dziewiarka. Serwetka śliczna:)
pozdrawiam, Marlena
Tak,zdaje się że" choroba"rozwija się w szybkim tempie:))
UsuńZ czapką dałaś czadu :)
OdpowiedzUsuńTak niewiele osób chce się uczyć robić na drutach i na szydełku... Chyba, że u Ciebie jest inaczej...?
OdpowiedzUsuńMożesz być dumna z synowej :-) Świetnie wychodzą jej dziergotki :-)
Zakupy włóczkowe... zazdroszczę :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Jakich bogów trzeba czcić i komu kadzidełka palić, żeby udawały się takie polowania i zakupy?? Synowa do pozazdroszczenia!
OdpowiedzUsuń