Na razie powstają elementy.Mam nadzieję,że wyjdzie to co myślę bo pruć się tego raczej nie da.
Kilka lat temu,pracowałam w pewnej rodzinie.Pewnego dnia z panem domu,mocno starszym człowiekiem,grzebaliśmy w szafie na strychu czegoś tam szukając.Szafa pełna była starych okryć wierzchnich obojga.Okrycia były prawie tak stare jak właściciele i właściwie kwalifikowały się do wyrzucenia.Dziadek Franz w nastroju jakoś rozdawnym był (a nie zdarzało się to przesadnie często) i usiłował wcisnąć mi jakieś stare szmaty.Migałam się jak mogłam od przyjęcia "prezentów" ale ponieważ lubiłam drania (bo to drań był:))) ,widząc jak bardzo jest zachwycony własną hojnością i nie chcąc sprawiać mu przykrości,w końcu przyjęłam dwa -starą kurtkę i stare karakuły:))
Kurtka wylądowała z miejsca w śmietniku,futro na pierwszy rzut oka też na śmietnik się kwalifikowało ale nie było go gdzie wyrzucić tak,żeby ofiarodawca się nie zorientował.Leżały sobie więc te karakuły i przeszkadzały.Przekładając je z miejsca na miejsce zaczęłam się im w końcu bliżej przyglądać.Futerko miało okropnie wyleniały przód i rękawy,długość ni w pięć ,ni w dziesięć,mocno przykrótkie rękawy,ohydny kołnierzyk z jakiegoś jasnego zwierza i kompletnie rozłażącą się podszewkę.
Przy bliższych oględzinach,przez dziurawą podszewkę dojrzałam,że futro pozszywane jest z małych kawałków ,wcześniej tego nie wiedziałam,że tak się je robi.Na ten widok zapukało mi coś w głowę jak pomysłowemu Dobromirowi:)))Kawałeczki?!To może da się wyciąć wyleniałe miejsca i wstawić łatki.
Czasu miałam sporo i tak zaczęła się zabawa:)))
Futro zostało skrócone do długości 3/4.Kołnierz wywaliłam,z obciętego dołu ,który był w dobrym stanie uszyłam stójkę,przedłużyłam krótkie rękawy a potem chyba z miesiąc wycinałam wyleniałe miejsca i wstawiałam łatki z reszty dołu.Wystarczyło akurat:))
Muszę zaznaczyć,że to wszystko RĘCZNIE!
Na końcu wszyłam nową podszewkę,ze starej wycięłam tylko ozdobny szlaczek i naszyłam go na nową.
I w ten sposób stałam się właścicielką ładnego futerka z karakułów,które mogę nosić bez wyrzutów sumienia bo nie ja przyczyniłam się do mordowania zwierząt:)
Nie mam niestety zdjęć futra w pierwotnym stanie , tak wygląda obecnie.
A tak wygląda na ludziu:)
Eeee...czy to jest to futro ode mnie?
Dziadek był okropnym skąpcem i jego mina wyraźnie świadczyła,że w tym momencie pomyślał-jak ja mogłem takie dobre futro wydać i pożałował swojej rozrzutności :)))A ja się cieszę,że nie zdążyłam go wyrzucić:)))
Tak,a teraz wystrojona w ciepłe futerko idę do przyjaciółki na obiad:))
U mnie zimno i popaduje to białe.....no,ten śnieżek znaczy się :)))
Miłego popołudnia:))
Ja żyję w tym rejonie Polski , gdzie śniegu napadało bardzo dużo. Nic teraz nie leci z nieba ale nie ma też słońca. Trochę szkoda. Z nim jest bardziej kolorowo. Nawet śnieg jest bardziej biały. :)))
OdpowiedzUsuńFutro prezentuje się świetnie. Nie dziwię się , że Franz był zaskoczony swą wielkodusznością. Ale futro zawdzięcza swą świetność Twojej pracowitości i ogromnej cierpliwości. Ja nie należę do osób tak dokładnych . Często przymykam oko na jakąś małą fuszerkę. Mam niejasne wrażenie , że już taka zostanę.
Właśnie moja powyższa wada nie pozwala mi robić dzianin z małych elementów. Łączenie ich jest dla mnie koszmarem. Twoje elementy będą bazą ciekawej dzianiny. Już kilka , wykonanych w tym stylu, dzianin ,pokazałaś nam . Czekam na efekt końcowy.
Pozdrawiam Cię serdecznie. Pamiętam , że nie lubisz niedziel . Sądzę jednak , że tą miło spędzisz.:*
Jej . Nie napisałam , że pięknie wyglądasz. Masz super linię. :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję:))Wiesz,jakoś ostatnio niedziele nie przeszkadzają mi tak bardzo,nie wiem czy to zasługa prochów czy urlopu,a może jedno i drugie:)
UsuńJadziu,przy tej pracy potrzeba było dużo cierpliwości ale już z dokładnością to jest różnie,ja też nie należę do tych dokładnych i czasami bardzo nad tym boleję ale nie umiem tego zmienić i muszę z tym żyć:))
Dobrze, że futerka nie skasowałaś!!! Po przeróbce jest doskonale. I ta podszewka - rewelacja. A dziadek Franz na bank miał potrzebę odebrania daru :)))
OdpowiedzUsuńZnając dość dobrze dziadka Franza jestem o tym przekonana:))
UsuńPo przeróbce futerko piękne i świetnie w nim wyglądasz. Podziwiam cierpliwość.
OdpowiedzUsuńTeresko,miałam na tę zabawę sporo czasu, chwilami rzucałam w kąt mając dość żeby po odpoczynku znów do niego wrócić:))
UsuńREWELACJA. Pomysłowa jesteś niesamowicie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDobrze,ze na to wpadłam i nie wyrzuciłam futra:))
UsuńI jak Ci ładnie w tych karakułach ;)) pozdrawiam serdecznie Viola
OdpowiedzUsuńDzięki Violu:))
UsuńTak futerko idealnie dla Ciebie. A swoją drogą cierpliwa jesteś i pracowita jak Kopciuszek.
OdpowiedzUsuńNa co dzień nie jestem tak cierpliwa ale wówczas nie dziergałam tak dużo i miałam na to sporo czasu:)
UsuńBrawo! Jestem pod wrażeniem twojej pracy z futerkiem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWysiłek się opłacił:))
UsuńToneczko, Ty chyba jesteś krewną króla Midasa - wszystko w złoto zamieniasz! Te szydełkowe kółeczka też już takie złotawe.... :), no rączki masz złote - ot co! Pięknie w tym futerku wyglądasz. Widać po oczach, że lepiej się masz :) Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńElżbietko,wygląda że prochy chyba działają,nawet weekendy nie bolą tak bardzo:)))
UsuńSuper wyglądasz w tych karakułach! Wysiłek opłacił się. Mnie chyba nie starczyłoby na taką dłubaninę cierpliwości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Drugi raz bym tego nie powtórzyła,to była benedyktyńska praca:))
UsuńMiałaś świetny pomysł. Czasem tak jest, że coś leży i leży, dojrzeje z pomysłem i jest! musi być ten czas, miejsce i zdolne rączęta jak Twoje. Miłego dnia
OdpowiedzUsuń