Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Książki,poduszki,urzędy...

     Dawno już nie zainteresowała mnie jakaś książka na tyle,by stanowić konkurencję dla internetu ale teraz tak się stało.Wpadły mi w ręce książki Marcina Ciszewskiego "www.1939.com.pl" ,"Major"  i "www.1944.waw.pl".Kto lubi fantastykę to polecam,świetnie się czyta,tfu,sorry,słucha bo słucham nie czytam :)  A czytane są też świetnie.
Słucham tego od kilku dni kiedy się da i przy okazji,jeśli mam akurat czas , szydełkuję.Ja tam fantastykę lubię i słuchanie wciągnęło mnie do tego stopnia ,że nawet po blogach latałam pobieżnie i z roztargnieniem,o pisaniu nie było mowy :))
 Własnie skończyłam słuchanie drugiej części i pomyślałam,że zanim znów w trzeciej ugrzęznę,pokażę co mam robótkowego do pokazania.Wiele tego nie ma.
Skończyłam jedną z poduszek.W tej wszystkie kwadraty są identyczne i tak podoba mi się najbardziej.Skorzystałam z wzoru  dostępnego u  Kryski . Poducha w środku jest za duża i wierzch nie wygląda jak należy.

Moje kwadraty połączyłam szydełkiem.Kolory są nieco bardziej podobne do rzeczywistych choć nie do końca.To co na zdjęciu jest niebieskie to fiolet,ostatni kolorowy rząd jest bardziej buraczkowy.No nie dam rady pokazać tych kolorów,poddaję się .


 Rozważane były  różne zapięcia a w końcu stanęło na sznureczkach bo po prostu te mogły być natychmiast.I gotowe :)


Włóczka to akryl,pomyślałam sobie że na poduchy może być a wygląda dość ładnie i ma nawet "jedwabny"połysk :)
Więcej na razie nie mam ale już kończy się druga a i trzeciej też dużo nie brakuje.

Dłubię  ostatnio jakoś marudnie ale tez trochę czasu mi brakuje (nowość :))! ),w międzyczasie wyjezdżałam, włóczyłam się też na przykład po urzędach ,usiłując zdobyć tzw.Schadstoffplakette czyli naklejkę pozwalającą mojemu autu na wjazd do centrum Bonn.Bo Niemcy sobie strefy ochrony środowiska w centrach dużych miast wymyślili,żeby takim jak ja życie utrudnić :)Bez takiej plakietki,najlepiej zielonej nie wolno w te strefy wjeżdżać.


Urzędy jak u nas,trzeba się trochę po nich poszwendać i czasu cennego zmarnować:).
Znalazłszy wejście do urzędniczego królestwa udałam sie do recepcji po informację gdzie znajdę KFZ-Zulassungsbehörde czyli właściwe biuro.Pani,mniej więcej w moim wieku,z miną jak za naszej najgłębszej komuny warknęła że wyjść z budynku i coś tam.
Że po niemiecku warknęła to nie zrozumiałam co to jest to "coś tam" i grzecznie pytam:że co?
Wyjść z budynku i w lewo-warknęła tym razem wyrazniej :)
No to wyszłam i w lewo.Biur do licha i trochę ale poszwendawszy się w te i we w te zlokalizowałam właściwe.Weszłam.
Tu trzeba wiedzieć,że dla mnie załatwienie czegokolwiek w biurach to wyzwanie nawet po polsku.
Więc weszłam.I wyszłam bo zgłupiałam i spanikowałam,pomyślałam sobie-a,do diabła z plakietką,spadam stąd.
Ale za chwilę pomyślałam w inną stronę-co do cholery,z załatwieniem głupiej plakietki sobie nie poradzę ?!Wchodzę znów .
Weszłam.
Ludzi całkiem sporo.Od razu zauważyłam(jaka spostrzegawcza! ),że u góry wyświetlane są numerki czyja kolej i które stanowisko.Dobra nasza.Byłam raz we Wrocławiu w dużym urzędzie ,już takie ustrojstwo widziałam (bo w mojej wsi to normalnie,takich cudów jeszcze nie ma ) czyli nie jest tak zle.
Usiadłam i się rozglądam.Gdzieś powinno być urządzenie co to numerki produkuje jak się guziczek naciśnie.Obejrzałam całą niemałą salę raz-nie ma.Spokojnie,przecież musi być.Obejrzałam salę po raz drugi-no nie ma ,cholera!Siedzę dalej i uciekam się do starego sposobu czyli obserwacji co inni robią.A inne jakieś podeszło bez numerka prosto do stanowiska informacji i nie zostało wywalone,aha, czyli tam.Jak się stanowisku uważniej przyjrzałam to znalazłam napis,że to rzeczywiście tam te numerki dają.
Dobra.Wyciągnęłam moją ściągę (bo tego urzędniczego nazewnictwa nie sposób przecież zapamiętać) i idę.
Świadoma tego że szanse mam niewielkie,roztaczam swój wdzięk i urok osobisty, uśmiecham się promiennie do misiowatego pana za kontuarem i wyłuszczam czego chcę.
Pan ,pewnie pod wpływem moich nachalnych uśmiechów,również miło uśmiechający się i wyraznie mający dobre chęci,usłyszawszy w jakim wieku jest moje auto(tak mniej więcej w moim gdyby się lata aut jak psów liczyło)zmartwił się a gdy dodałam,że to diesel (diesle  ochronniesrodowiskowo są  be ) to już widziałam ,że klapa.Ale pan stwierdził,że on nie kompetentny i poszedł spytać kolegi.Niestety ,kolega siedział za ścianką a więc nieświadomy roztaczanych przeze mnie uroków stwierdził,że ewentualnie ale tylko czerwona.Z czerwoną co prawda w Bonn mogę wjechać tam gdzie potrzebuję ale prawdopodobnie tylko do lata bo potem mają być zmiany.A jak chcę się dokładniej doinformować to na 4 piętrze w kolejnym biurze.
Chciałam.Znalazłam biuro.Jednego pana.Drugiego pana.Się doinformowałam.
Wróciłam do pierwszego.
Reasumując:straciłam kupę czasu,porozmawiałam z jedną mocno niemiłą panią i z trzema bardzo miłymi panami ,zostałam z czerwoną plakietką w ręku za niewygórowaną sumę 5 euro ,uprawniającą mnie do wjazdu być może tylko do 1 lipca.
No ale kompetentny ,baaaardzo miły (i szalenie przystojny)młody człowiek powiedział,że rozszerzenie strefy ochronnej jeszcze nie jest przesądzone, a więc zobaczymy.
Jak już wylazłam stamtąd to przed sobą miałam taką piękną ulicę z kwitnącymi wiśniami.

Pomyślałam sobie, do diabła z urzędami i plakietkami,popatrz jaka wiosna jest piękna :))





I tak widzę,że zamiast o robótkach to ja znów gdzieś na jakieś ,tym razem urzędnicze manowce :)))No to niech tak już zostanie :))

Spokojnej nocy :))

Witam bardzo ciepło nowe obserwatorki :))

Robótki babci Tereski-ja tez dziwidło po raz pierwszy "na żywo"widziałam
Jadziu-oczywiście ,zawsze staram się coś znaleźć" na pocieszenie"i nie musi to być winko np.:)),sama wiosna daje mi mnóstwo radości a dzięki takiemu a nie innemu terminowi wyjazdu i dzięki temu że tu wszystko jest wcześniej,będę miała dwie wiosny :))
To,że trochę przytyłaś to nie koniec świata a święta nie są co dzień.Odchudzamy się dalej :))
Antonino-zawsze do usług :))
Eve-jank-dziękuję :)
Anabell-naturalnie wiem,że winko jest mocno kaloryczne ale zarówno winko jak i np.czekoladki to dla duszy nie dla ciała.A dusza nie daje się leczyć przekąskami wysoko-błonnikowymi-te są dla ciała :)))Bywają takie dni,że się nie da inaczej.Odchudzam się możliwie rozsądnie,staram się nie popadać w przesadę.Pozdrawiam :)))
Anust-zadziałało,jasne :))
Violetto-też uwielbiam,dlatego je ciągle pokazuję :))
Elusiek-dzięki :)))Tak bardzo wierzę w moje szczęście,że toto lotek do dziś leży nie sprawdzony.W najbardziej optymistycznym wariancie może być tylko trójka więc nie chce mi się strony otworzyć i sprawdzić :))A co do winka-z ust mi to wyjęłaś ;)
Agawu-proszę bardzo :))

7 komentarzy:

  1. Muszę przyznać , że się zastanawiałam , czym tłumaczyć Twoje milczenie. Teraz rozumiem. Ja ostatnio pokonałam 900 stronicowego potwora Sthepensona pt Panatema. Też fantastyka. Ale ze względu na masę (w twardej obwolucie) nie mogłam się za nią zabrać.
    Widzę , że urzędy wszędzie podobne.
    Już się pogodziłam z tym faktem , że jestem pogodowo z 1,5 miesiąca za Tobą.Kwitnące kasztanowce mnie powaliły.
    Twoje podusie bardzo mi się podobają. Nie robię szydełkiem. Wolę druty. Mam ciekawy projekt na drutach ale nie jestem zadowolona z włóczki z jakiej go robię. No cóż włóczka leżała i czekała ponad dwa lata.
    Zgubiłam nawis świąteczny !!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie zazdroszczę tej wizyty w urzędie, niestety te piekielne numerki pojawiają się u nas w różnych miejscach i są jak zaraza ... a wiosna cudna:) podusia bardzo mi się podoba :)) pozdrawiam słonecznie Viola

    OdpowiedzUsuń
  3. Poducha śliczna i kolorki ładnie dobrane, tył i sznureczki też super:)
    Piękna wiosna u Ciebie i te kwitnące kasztany!!!
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam się z tych numerków których jeszcze nie ma u Ciebie na wsi...:))))-
    u mnie też ;).Ale od czego nasz kobiecy urok,faceci miękną.A swoją drogą myślałam że urzędy pracują tak tylko u nas,kilka lat temu kiedy kupowaliśmy auto w Niemczech mój mąż po raz pierwszy spotkał się z tymi numerkami i był bardzo zadowolony,wiadomo kiedy czyja kolej i jak długo trzeba jeszcze czekać żeby załatwić soją sprawę.
    Wiosna cuuuuuudowna:)
    pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  5. A wiosna u tych Niemców rzeczywiście piękna. U nas próbuje nieśmiało, ale marnie jej idzie. Twoje zmagania urzędowe świetnie i z dowcipem opisane. Poduszka świetna, a tylne rozwiązanie bardzo mi się podoba (może nawet bardziej niż przód; żartuję; przód też jest ładny), no znakomicie to wymyśliłaś i wygląda naprawdę dekoracyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz chyba źle ustawione kolory na monitorze, bo u mnie są takie jak napisałaś. Nigdzie nie ma niebieskiego, fiolet, róż i coś zbliżonego do fuksji.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja idę w tym tygodniu na badania okresowe, to dopiero będzie hardcore! :-) Jakie tam numerki, jaka kolejka, nic nie obowiązuje. Wezmę robótkę i uzbroję się w cierpliwość :-)
    Podobała mi się Twoja historyjka w urzędzie. Takie niemieckie warknięcie musi być niesamowite! :-)))) No i piękne manowce...
    A ja ani na rowerku, ani przed domem, tylko nadal na kanapie pod kocem, jakby czas się zatrzymał.... Pozdrawiam Cię, Tonko.

    OdpowiedzUsuń