Nasze planowanie wycieczek trwa mniej więcej 5 min i wygląda z grubsza tak:
-To co robimy?Wycieczka?
-Może być...
-A dokąd?
I tu następuje to co akurat przychodzi nam do głowy-czasem konkretne miejsce,czasem kierunek i co tam się po drodze trafi jak np.maraton wycieczkowy l , ll i lll ,i tak naprawdę tylko wycieczka do Keukenhof i Amsterdamu była jak należy zaplanowana.
Tym razem rano przeglądając internet trafiłam na informację,że dzień wcześniej została oddana do użytku nowa kładka nad jeziorem Bystrzyckim. Z tej okazji była wielka feta i mnóstwo gości.I tylko ta wiadomość spowodowała,że na pytanie :
-Gdzie?
odpowiedź brzmiała:
-Zagórze.
Jeszcze wrzuciłam do torby sweter na wypadek gdyby się dało go gdzieś po drodze obfocić i jedziemy.Bez zastanowienia i przygotowania,na tyle bez zastanowienia,że z przyzwyczajenia wskoczyłam w klapki w których latem latałam na co dzień.Opamiętałam się dopiero po drodze.
Klapki!
A zamek Grodno w Zagórzu na górze stoi!
Ale co tam,w końcu Choina to nie Giewont:))).
Z powodu tych klapek wybraliśmy łagodniejsze podejście pod zamek od strony Zagórza ,które jednak i tak było dość strome, po drodze zastanawialiśmy się jak to tam karety wjeżdżały.No chyba ,że wszyscy konno.
Tak z 15 min trzeba się wspinać.
Nie będę Wam historii zamku opisywać,to wszystko znajdziecie choćby w Wikipedii,pokażę co sama widziałam:)).
Przepiękny budynek bramny.
Popatrzcie! W świetle tego co dziś się wyprawia,jak wycinane jest co popadnie,murowana podpórka lipy zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie.
Na zamku jest restauracja,podobno można w niej dobrze zjeść ale nie byliśmy aż tak głodni.Jest też kiosk z goframi i tych spróbowaliśmy ale szczerze mówiąc mi nie smakowały .Choć sprzedawczyni bardzo miła.Obok restauracji jest darmowa toaleta.Wstęp - 20 zł lub ulgowy(bycie emerytem ma swoje zalety ;)) 16 zł.
Zamek Grodno nie jest "martwym"zamkiem,podsłuchaliśmy jak przewodnik mówił,że zamek zaczyna znów żyć.Odbył się tutaj bal sylwestrowy i ślub w kaplicy zamkowej i to był z pewnością dopiero początek:))
Pofatygowaliśmy się też,a jakże,na wieżę.Była to rzeczywiście fatyga bo wysoko i bardzo stromo ale było warto bo widoki na okolicę niezrównane:).
 |
Powyżej widać też tę nową kładkę. |
Trzeba przyznać,że okolice Wałbrzycha są naprawdę piękne.
A potem trzeba było po tych niezwykle stromych schodach zejść!A ja w tych klapkach !
Pomału i ostrożnie udało się zejść a nie zlecieć i odpocząć po trudach wspinaczki przy oknie z widokiem na dziedziniec:))
Żelazna dziewica,żelazny fotel a w piwnicy cała izba tortur...Brrr
Mało udane próby pokazania swetra i studnia na dziedzińcu w której można zobaczyć.....kupę śmieci,bynajmniej nie zabytkowych.Co za ludzie!
Niedaleko znajduje się punkt widokowy ale uznałam,że widok z niego nie będzie lepszy od widoku z wieży,no i te klapki...Darowaliśmy sobie:))
Za to pojechaliśmy szukać drogi na zaporę.
Przy jeziorze nie ma zbyt wielu miejsc do plażowania.
Spotkane po drodze :
Obejrzeliśmy naturalnie tę kładkę ,która była bodźcem do wyjazdu właśnie do Zagórza.Nowiutka,jeszcze ciepła,betonowa,z gadającymi (lub grającymi -nie sprawdzałam) ławkami.Wygodna i solidna.Ale ja z nostalgią wspominam tę starą przez którą chodziliśmy gdy dawno,dawno temu biwakowaliśmy nad zalewem z kolegami z internatu:)).
A przy okazji wycieczki mogłam pokazać jedną z dwóch bluzek,które uszyłam sobie wykorzystując na jedną stare,szerokie letnie spodnie a na drugą resztkę z jakiegoś dawnego projektu.
Wykrój pochodzi z lipcowej Burdy,jest prosty,ma zaszewki (!) i jest dokładnie taki jakiego potrzebowałam.Bez rękawów a jednak nie nazbyt powycinany,taki akurat.Tkaniny to chyba jakaś wiskoza,może mieszanki,trudno powiedzieć,w noszeniu przyjemne bardzo i choć obie to gnieciuchy to i tak noszę z przyjemnością:)).
I to by było na tyle:).
Polecam wycieczkę do Zagórza gdybyście byli w pobliżu.W okolicy jest też wiele innych miejscowości i obiektów godnych uwagi więc na pewno warto tam pojechać.