Jestem żywym przykładem ,że taka jednostka chorobowa jak
najbardziej istniejeJ.
Dlaczego?
Dostałam wczoraj na Skype wiadomość.
Od koleżanki.
Od koleżanki ,która mi żadnych wiadomości nie przesyła tylko
od czasu do czasu sobie pogadamy.
Wiadomość to plik cośtam,cośtam.exe .
Nikt normalny
takich plików nie otwiera i w normalnych okolicznościach ja też nie. Aż
krzyczał „jestem wirusem,łapy precz”.Ale..... tu właśnie zadziałała ta pomroczność jasna…..Rezultat?
Robal momentalnie
gdzieś się ukrył i zaczął działać.Skype zwariował ,przeglądarka padła,wszystko
się muliło.A to jeszcze nie wszystko.Po jakimś czasie zadzwonił kolega z
pytaniem co to jest ,to co mu wysłałam.Wysłałam?!Ludzie!Niczego nie wysyłałam!W tym
momencie uświadomiłam sobie,że to cholerne goowno nie dość,że mi zainfekowało
komputer,to jeszcze rozesłało się do moich wszystkich skypowych kontaktów !
Co ja narobiłam!Resztkę włosów z głowy
rwałam,popiołem posypywałam obficie przy tym”mięsem” rzucając.
Jedną osobę na pewno wrobiłam,swoją osobistą synową
mianowicie.Ona jest przynajmniej usprawiedliwiona bo ciągle sobie coś
przesyłamy więc niczego nie podejrzewała.
Rany,co robić?Znikąd ratunku,znikąd pomocyJ Informatyk ze mnie jak z koziej d…..a tu trzeba działać.
Chrom nie działa ale
przecież jest explorer,którego nie lubię,nie używam i w ogóle o nim na co
dzien nie pamiętam.Na szczęście pomroczność chwilowo minęła i sobie o nim
przypomniałam.Działał!Uf,co za ulga.A teraz szybko,dopóki działa trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie.Na początek
przeskanowałam laptopa swoim antywirusem ale bez efektów,coś tam znalazł ale to nie
było to.
Na samym początku
mojej komputerowej kariery,gdy sama się od podstaw wszystkiego
uczyłam,zapytałam telefonicznie mojego syna o coś
tam z tą nauką związanego .Synowi nie
bardzo się chciało ciemnej,matczynej masie tłumaczyć a może i sam nie wiedział
a nie chciał się przyznać (znamy to:))),w każdym razie powiedział mi
tak:
-Matka,tam w prawym górnym rogu jest takie okienko i napisane jest google,tam
znajdziesz odpowiedź na wszystkie swoje pytania.Mhm
Ok,urok poniałJ Od tej pory okienko jest moją alfą i omegą i tam
udaję się z całą moją niewiedzą i ciekawością a ono cierpliwie udziela mi
wyjaśnień.Nota bene synowi się zrewanżowałam ,gdy po kilku latach on o coś podobnego zapytał,usłyszał:Wiesz,tam w prawym,górnym rogu…..:)))
Wracając do
tematu,po pomoc udałam się oczywiście do tego googlowego okienka.Wyszukałam informacje o wirusach i ich pozbywaniu sie.Wyszło mi ,że potrzebuję narzędzia czyszczącego,ale jakiego?
Nie mam pojęcia jak się nazywał ten robal a tym samym nie wiem które narzędzie będzie właściwe.Postanowiłam zacząć od pierwszego lepszego.
Pobrałam jakieś,otworzyłam ,skanuje.Przeskanował,znalazł całą masę najróżniejszych zagrożeń (które antywirus spokojnie przepuścił) i informuje ,że można je wyrzucić.To klikam mu :wyrzuć a on na to ,że owszem ale dopiero jak mu zapłacę.O skubany! No to ja sobie przejrzałam caaaaałą długaśną listę tych tam zagrożeń- że niby nie będę kupować kota w worku,najpierw sprawdzę czy mojego robala przydybał.Jakoś nic nie wydało mi się do niego podobne.No to za taką robotę ja płacić nie będę,poszedł won.
No i znowu w internet i następne narzędzie.Tym razem
darmowe.Następne skanowanie,dużo znalazł
i wyrzucił.Ale wydało mi się,że to jeszcze nie to.No to następne
narzędzie i następne skanowanie - ten
nie znalazł nic.
Pomiędzy tymi zabawami dowiedziałam się od znajomej,że
owszem,dostała ten plik ode mnie ale jej antywirus to zneutralizował.O żesz ty,a
mój nic a nic, noo poczekaj no ,pójdziesz ty do kosza skoro nie potrafisz, a ja sobie
ściągnę ten co potrafi.
Tak też zrobiłam,pobrałam sobie AVG ,zainstalowałam ,jak
tylko się usadowił na moim laptopie ,zaraz znalazł jakiegoś robala ,w długim
ciągu niezrozumiałych znaków wyłuskałam słowo”skype”.Bingo?Kurcze,dopadł goJ Już
go za to kochamJ
Ponieważ nie mogę mieć
dwóch antywirusów trzeba było odinstalować Pandę.Powinnam była to najpierw
zrobić,wiem.Zapomniałam.
No to próbuję go odinstalować, ja mu : proszę won,a on mi na to
okienko z jakimś ble,ble,ble w niezrozumiałym języku.
No to ja znów : precz z komputera a ten
nie, że niby error i coś tam,znów jakieś ble,ble.Nie powiem ,zeźliłam się. Ja ci dam error ,już ja na ciebie coś wymyślę.
Mądre
google podpowiedziało,że może w trybie awaryjnym zechce się ta panda
wynieść.Niestety, nie zechciała i znów we
mnie okienkiem.
Przy okazji,gdy
chciałam error z okienka przetłumaczyć,wyszło na jaw że bluetooth nie odbiera zdjęć z mojej komórki ,a
przedtem odbierał.No i Chrom w dalszym ciągu nie chciał współpracować.No
nie,tego już za wiele,moja cierpliwość się wyczerpała,zwłaszcza że ta walka
trwała już kilkanaście godzin,te skanowania zabierają mnóstwo czasu. Trzeba się
uciec do drastycznych środków czyli do przywracania systemu.Wymyśliłam sobie,że
to właśnie powinno te wszystkie problemy rozwiązać.Jak pomyślała tak zrobiła.
I voila!
Pandę wywaliłam bez żadnych problemów,zainstalowałam
od nowa AVG (bo ten z kolei wywaliło przywracanie ),Chrom jak nowo narodzony a
i zdjęcie się przesłało.Cud ,miód i orzeszkiJ
I tak to po prawie 24 godzinach myślę nieśmiało ,że dzień co
prawda zmarnowałam ale chyba problem rozwiązałam.Gdyby nie to ,że sama go sobie sprowadziłam,mogłabym być z siebie dumna ;)
A post piszę ku przestrodze,żeby ktoś się nie naciął tak jak
jaJ
I tak szczęście,że znalazłam wreszcie w tym domu miejsce gdzie
sięga sygnał internetowy,bo gdybym musiała tę walkę na dworze toczyć ….A
dzisiaj wichura,ulewa i co tam tylko jesień ma najlepszego :)))
Życia bez wirusów życzę,internetowych i innych też J
I właśnie o mało nie skasowałam tego całego posta,oj ta pomroczność to chyba rozgościła się u mnie na dłużej:))
Czyta się tą opowieść pt " Ku przestrodze" jak kryminał.
OdpowiedzUsuńŚwietnie sobie poradziłaś. Rozgniotłaś robala.
Pozdrawiam. Ola.
Olu,całkowitej pewności jeszcze nie mam ale wygląda,że jest ok:))
UsuńJesli nie Ty sama, to ja jestem z Ciebie dumna:) a Google, to też mój wielki przyjaciel:)))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBez Google już sobie nie wyobrażam jak mogłabym funkcjonować,zwłaszcza że wciąż na wyjazdach pozbawiona jestem normalnego dostępu do dóbr wszelakich :))
UsuńNo to miałaś długi romans z robalem. Wiesz, ja nie ściągam tych darmowych programów antywirusowych, ja po prostu kupuję licencjonowany. Jest na dwa komputery a roczna opłata nie zwala z nóg- więcej w roku wydaję na przysłowiowe waciki, a program jest naprawdę bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńTonko , jesteś b. dzielna , że sobie poradziłaś.
Miłego, ;)
Aniu,darmowe też są dobre,zwłaszcza do zwykłego domowego użytku,mój okazał się dla robala za słaby ale nowy,też darmowy,poradził sobie świetnie.Ale mimo to zastanawiam sie nad zakupem.Ten który pobrałam jest w zasadzie wersją płatną i mam miesiąc na testowanie po czym albo wracam do wersji podstawowej bezpłatnej albo kupuję.Może kupię:))
UsuńPrzecież ja też mam kompa tylko do użytku domowego. Od wielu lat kupuję ten program, to Kaspersky.I nigdy mnie jeszcze nie zawiódł.
UsuńMiłego, ;)
Aleś pięknie opisała ta walkę z robalem:) Uśmiałam się gdzie nie gdzie :)
OdpowiedzUsuńI o to chodziło ;)
UsuńTonko, ale adrenalina! :)Wspaniale sobie poradziłaś, szacun :)))) Całe szczęście, że można znaleźć sposoby na poradzenie sobie z takimi problemami. Ja strasznie nie lubię jak coś mi się w komputerze psuje, więc płacę za program antywirusowy, a niedawno czytałam rankingi i okazało się, że ten mój wcale nie jest taki najlepszy. Nie masz żadnej pomroczności, po prostu komuś zaufałaś :))) Zyskałaś nowe doświadczenie i umiejętności. Patrz, są i korzyści! :) Pozdrawiam Cię serdecznie i oby wszystko już ciągle pięknie działało.
OdpowiedzUsuńRacja Elu,nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.Wkurza mnie jednak,że spokojnie można było tej całej hecy uniknąć i mam do siebie o to duże pretensje.
UsuńAle walkę z robalem rozegrałaś, no brawo Tonko 1:0 dla Ciebie. Nie wiem czy ja bym sobie poradziła . Z tego wynika , że wcale taka tępa nie jesteś, chylę czoła:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Marleno,w większości przypadków muszę sobie radzić sama,rzadko jest na kogo zwalić:))A to jest tak,że jak człeka zmusi to sobie jakoś daje radę ,poradziłabyś sobie na pewno:))
UsuńTy jesteś jak super specjalista. Podziwiam. Ja nie dała bym rady.Teraz już nic Cię nie zaskoczy.
OdpowiedzUsuńJakoś długo jesteś na wyjeździe. Myślę , że wkrótce wrócisz do swobodnego dostępu do internetu.
Pogoda u nas podobna. Pozdrawiam.
E tam,jasne że dałabyś radę :))Jadziu,za kilka dni wracam,jeden dzień będę w domu i lecę w świat na tydzień,po powrocie cztery dni w domu i do pracy:((
UsuńPowodzenia. Szczęśliwej podróży. Ty jesteś kobieta światowa :)
UsuńDzięki Jadziu:))Tak się złożyło ,że się włóczę ale ja domatorka jestem,tyle że bez domu :))
Usuńdużo tego czegoś wszędzie..trzeba uważać...
OdpowiedzUsuńCo racja to racja,choć niektórych zagrożeń czasem nie sposób uniknąć,ale żeby tak wpuścić sobie własnoręcznie to już mistrzostwo świata z mojej strony ;)
UsuńŁo matko współczuję.... I Tobie również życzę życia bez wirusów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu:))
UsuńAle przeszłaś batalię. Niesamowitą. Współczuję. Takimi rzeczami zajmuje się mój mąż.
OdpowiedzUsuńTo bardzo wygodnie mieć kogoś pod rękę,kto się zna,ja niestety muszę sama:))
UsuńPrzeczytalam kryminal z ogromnym zaciekawieniem, pomimo komputerowej katastrofy genialnie i jakby nieco z humorem mimo wszystko opisany. Tak na pocieszenie dodam, ze poswiecilam niedawno 4 dni na skanowanie komputera, pomimo iz u mnie jest wylacznie AVG. Niestety konik ktorego dostalam, ekonomiczny bo owsa nie potrzebuje, a zwie sie trojanski, taki byl madry, ze sam mi AVG odinstalowal i nie chcial zadnego programu przyjac. W koncu sie udalo i usmiercilo konia. Znam niestety te batalie, choc moje zwierze przyszlo po cichu nie wiadomo skad, bo ja zadnej dziwnej wiadomosci nie dostalam :(
OdpowiedzUsuńMoze jakis czosnek do monitora trzeba przykleic, coby te stwory zarloczne odganial.
Pozdrawiam
O matko,to jeszcze lepiej niż u mnie,ja przynajmniej natychmiast wiedziałam że wlazło.Wirusy są coraz przemyślniejsze i nawet jak człowiek jest ostrożny to jakoś może go złapać.Dobrze że udało Ci się go uśmiercić,mam nadzieję że nie narobił wiekszych szkód.A czosnek...można spróbować...przecież nie zaszkodzi ;)
UsuńFaktycznie trihlerry mogłabyś pisać:)) przeczytałam ten co powyżej, no i wyrazy uznania, ale ciekawa jestem, czy jak mam Kasperskiego antywir, to mnie tez może dopaść???
OdpowiedzUsuńJa sie nie znam ale Kasperski to chyba jeden z najlepszych,tak mi się wydaje choć z drugiej strony wirusy też są coraz to nowsze i doskonalsze jeśli tak można powiedzieć :))Życzę Ci żeby Cię nie dopadło:))I uwążaj żebyś sama śmiecia nie wpuściła tak jak ja to zrobiłam:))
UsuńToneczko, Ty kochasz wujka googla, a ja Ciebie za takie superaśne pisanie. Czytadło na medal, a i porady przydatne. Masz polot, poczucie humoru i nie masz już wirusa. O to chodzi, prawda? Serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńDziękuję Azalio,wolałabym jednak opisywać mniej drastyczne przypadki :)))
UsuńSwietnie opisałaś swują batalie z wirusem. Bardzo Ci współczuję. Gratuluję, że sobie poradziłaś sama. Ja to dzwonie do syna a mam zainstalowanego Nortona.
OdpowiedzUsuńWszystkich ,do których mogłabym ewentualnie dzwonić mam o setki km stąd,chcę czy nie muszę sama :))
UsuńAle horror zaliczyłaś... Cieszę się, że wszystko działa teraz jak należy, jesteś wielka :)) A opowieść to się na książkę sensacyjną nadaje :))
OdpowiedzUsuńAniu,wciąż jeszcze szperam w komputerze w poszukiwaniu ewentualnych zagrożeń ,tak do końca to nie jestem pewna czy aby wszystko jest czyste.
OdpowiedzUsuńTonko,jestem pod wrażeniem jak poradziłaś sobie z nie proszonym gościem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobrze ,że nie otworzyłam tego pliku od Ciebie.Jesteś bardzo dzielna i prawie jak haker radzisz sobie z komputerem.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń