Doktory zaleciły mi ruch.Właściwie jedna doktor.Co najmniej godzinę dziennie.Ale wizyta u rzeczonej pani doktor ,ba,ta to dopiero mnie poruszyła:))).
Z powodu nieopanowanego obżarstwa a może uwarunkowań genetycznych,albo jednego i drugiego dopracowałam się nowego choróbska.Nowe choróbsko,nowy lekarz.Więc przychodzi baba do lekarza a lekarz ...też baba:))Baba powiedziałabym,hmm,bardzo zasadnicza.Już na początku wizyty w krótkich,żołnierskich słowach dała do zrozumienia kto tu rządzi i gdzie jest pacjenta miejsce.A właściwie ubezpieczonego czy jakoś jeszcze inaczej bo pojęcie"pacjent" podobno(donieśli dzwoniący do Trójki lekarze) w żargonie medycznym już nie istnieje:))
Niemal na dzień dobry usłyszałam,cytuję:
-No tak,jeszcze jedna co to nic nie wie.
Bo nie dość szybko i nie dość wyczerpująco udzieliłam odpowiedzi na zadane pytania.Pytania o wynik badań,o nazwisko lekarza który postawił diagnozę,o leki jakie zażywam.Cóż,może ja i trochę tępawa jestem ale cała sytuacja jest dla mnie nowa i stresująca ,mogę się chyba chwilę zastanowić. Wszystkie te informacje zresztą miała przed nosem w komputerze i w końcu tym moim tępactwem zdegustowana wszystko to sobie sama przeczytała.To nie można było od tego zacząć?
Dalej następuje tzw.wywiad i między innymi pytanie:
-Czy ktoś w rodzinie miał cukrzycę?
-Tak,mama.
Stwierdzenie,bo to nawet nie było pytanie:
-Mama zmarła z powodu powikłań cukrzycowych.
Trochę mnie przytkało,powiedziałabym że trochę bardziej bo" przytkana" już nieźle od początku byłam:))Ale logiczne, skoro córka taka tępa w tej materii to z matką nie mogło być po prostu inaczej:))
-Nie,mama żyje.-odpowiadam
(Dodam ,że akurat cukrzycę to mama ma opanowaną do perfekcji i wyniki doskonałe.)
Tu na chwilę przytkało panią doktor.Wyjąkała:
-Przepraszam
Ale zaraz wróciła do poprzedniego tonu.
-Czy pani wie co to jest indeks glikemiczny?
-No..... mniej więcej wiem....
-Co?
Cholera,regułkę mam jej podać czy co?Jakiś egzamin?Nikt mnie nie przygotował na to ,ze będę przesłuchiwana.
I tak dalej w tym stylu:))Po przesłuchaniu pani dr zajęła się moim wskaźnikiem BMI.No wiem przecież że grubą babą jestem ale odkąd została u mnie zdiagnozowana cukrzyca schudłam 5 kilo i staram się to kontynuować.Dukam więc nieśmiało,że ja wiem że mam nadwagę,że już trochę schudłam i.....
-To co pani ma to nie jest nadwaga.To się nazywa otyłość.
Jeżeli wcześniej miałam dla niej jeszcze jakieś ludzkie uczucia to w tym momencie definitywnie je utraciłam.I nawet nie o sam tekst chodzi tylko o ton jakim posługiwała się ta pani.
Potem już było z górki,badanie, wytyczne(godzinę ruchu,tego nie wolno,to należy!),jakieś ulotki -tego się nauczyć na pamięć!Cholera,będzie mnie z tego odpytywać?! Tak więc zrugana i potraktowana jak uczniak w podstawówce wylądowałam na korytarzu, długo nie mogąc się otrząsnąć z wrażenia.
Nie cierpię chodzić do lekarza,samym faktem jestem tak zestresowana,ze nie wiem jak się nazywam ale ta wizyta to było coś szczególnego.Tego samego dnia byłam u innej pani doktor( bo załatwiałam wszystko niemal hurtem) ,zupełne przeciwieństwo.Pani doktor "cukrzycolog"chyba dotąd nikt jak niżej nie potraktował.A może powinien?
Skoro kazali to staram się ruszać a że jedynym ruchem do przyjęcia jest chodzenie więc chodzę "a co widział(a) i co słyszał(a) post ten zaraz Wam opowie":)))
Rododendrony już praktycznie przekwitły a zaczęły kwitnąć róże.
Lubię róże ale nie te sztywne i nienaturalne z kwiaciarni.Uwielbiam obsypane kwiatami róże parkowe,bynajmniej nie sztywne,wręcz przeciwnie,wdzięcznie się przewieszające.Cudne są pnące które tu rosną ogromniaste .A chyba najbardziej róże dzikie które kojarzą mi się z dzieciństwem:))
A że to przecież maj,to wszędzie widać przystrojone majowe drzewka,mam wrażenie że w tym roku jest ich szczególnie dużo.
A widzicie tę piękną hortensję pnącą?Albo ten cudny wiciokrzew poniżej?
Nudne są te spacery,sklepy muszę omijać z daleka bo już chyba zakupoholiczką jestem,na szczęście istnieją kwiaty i ktoś mądry wymyślił audiobooki:)))I kwitną i pachną,ach,jak pachną jaśminy:))
Zajrzałam też do ogrodu botanicznego ale na krótko i w dodatku zbiesił się mój aparat i robi byle jakie zdjęcia ,skubany sporo kosztował i takie numery.Muszę się pobawić ustawieniami,może to coś pomoże.Jedynie żółta piwonia nadaje się jako tako do pokazania.
To byłoby na tyle:))
Życzę Wam miłej niedzieli:))
Oj Tonko , duuużo zdrowia trzeba mieć ,aby chodzić do naszych lekarzy !!!
OdpowiedzUsuńAle pięknie piszesz :)))). Wszystkie mięśnie na brzuchu bolą mnie ze śmiechu. Może trochę sadełka
też mi z tego śmiania spadnie :)
Pozdrawiam serdecznie
Marianno jeżeli mój post się do tego przyczyni, będę bardzo zadowolona i obiecuję chodzić częściej do lekarza ;)
UsuńTosiu ja jako edukatorka diabetologiczna następną Twoją wizytę u mnie poświęcę dla Ciebie na szkolenie jak życ z cukrzycą i jak ją pokochac. Spacerki Twoje są bardzo kolorowe i pachnące .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Alu,obawiam się jednak że nie prędko się na ten wykład zgłoszę,z czasem krucho:))
UsuńŚliczne róże :)
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam opis wizyty, to aż mnie krew zalała. Jakim prawem tak postępuje? Ja rozumiem, że można być szorstkim i bezpośrednim - nawet cenię takich lekarzy, bo u nich wizyty zawsze są krótsze - ale to, co ta kobieta odstawiła, to już jest przesada. Na następną wizytę przygotuj się dokładnie (absolutnie nie z treści ulotek) i pokaż jej, gdzie jest jej miejsce. Lekarz ma być na równi z pacjentem, a nie stawiać się wyżej!
Igo,problem w tym że ja u lekarzy dosłownie "zapominam języka w gębie",zawsze tak było i nic się z wiekiem nie zmieniło.Nawet u tych których lubię jestem zestresowana.Jeśli jeszcze raz spotkam się u niej z tak "miłym" przyjęciem to po prostu zrezygnuję z tej lekarki.
UsuńNie liczyłabym na inne podejście do Ciebie, baba ma to we krwi. Jeśli nie jest to problemem, zabierz wygadanego syna albo synową, niech zrobią awanturę. Nawet u kierownika przychodni.
UsuńPrzygotuję się psychicznie i zmierzę się z tym sama,zobaczymy co będzie:))Człowiek uczy się całe życie,może czas nauczyć się awanturować:))
UsuńToś trafiła na na kobite....No cóż takich mamy lekarzy mądrych bo ci co coś umieją są za granicą.
OdpowiedzUsuńJa też mało chodzę po doktorach tyle co muszę ale mam fajnych specjalistów.O cukrzycy coś wiem ale współczuję ciągłego kłucia i diety i tak dalej.Bardzo wesoło opisałaś to całe zdarzenie.Kwiaty na zdjęciach cudne.Jak Toyotka się spisuje?Pozdrawiam serdecznie.
Małgosiu,przychodzi czas że człowiek musi zacząć szwendać się po lekarzach ,nie ważne jak bardzo by tego nie lubił.W zdecydowanej większości jednak lekarze są mili,rzadko trafia się na kogoś takiego,może trzeba będzie zmienić na innego,normalnego. Toyotka spisała się w długiej podróży pierwszorzędnie a teraz głównie odpoczywa:)))
UsuńTak to prawda,że kiedyś trzeba iść do lekarzy.Ja miałam w swoim życiu kilkuletni epizod z lekarzami,który zakończył się dla mnie szczęśliwie.Miałam 3operacje kręgosłupa.Teraz nawet kopię ogródek a było kiepsko.To za mną i jestem szczęśliwą 50+.Pozdrawiam cieplutko.
UsuńTo bardzo się cieszę,ze tak dobrze się u Ciebie skończyło:))Serdecznie pozdrawiam:))
UsuńKwiecie cudowne a wizyta u medyka cudownie opisana. Masz talent literacki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ola.
Dziękuję Olu:))
UsuńŚwietnie opisana wizyta.
OdpowiedzUsuńA róże cudowne!
A dziękuję:))Jak zawsze nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ,przynajmniej mam temat na post:))
Usuń..strasznie mi sie smutno zrobilo!....strasznie!....nie daj sie tak traktowac!....nawet, jezeli jestes zestresowana u lekarza, to nie daje prawa lekarzowi tak Cie potraktowac!
OdpowiedzUsuń..w przepieknych miejscach spcerujesz :)
...pozdrawiam Cie bardzo serdecznie :)
Dziękuję za wsparcie Tinki :))Ja niespotykanie spokojny człowiek jestem i dużo trzeba żeby mnie tak z równowagi wyprowadzić,żebym coś z tym zrobiła,zwykle wolę odpuścić.Ale jeżeli sytuacja się powtórzy to chyba zareaguję bo tym razem będę już przygotowana :))
UsuńTak to już jest z tymi DOKTORAMI :)))) zdrówka Ci Tonko życzę....a najlepsze lekarstwo...to...DIETA. Cudowne róże. Ta wysoka, czerwona..zakochałam się :)))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:))Ta dieta...to jest Krysko najtrudniejsze ale się staram:))
UsuńNieciekawa wizyta niestety, zdecydowanie nie na moje nerwy. Oj, jak ja bym się tam odezwała, to pani doktor musiałaby się do "głucharni" wybrać, bo by jej uszy nieco zwiędły. Nie często bywam u lekarzy (ostatni raz wczoraj, hihi) Nadwagę mam również i cukrzycę II, w ramach pozostałości po ciąży. Ale leniwa jestem i spacer to raptem jeden na tydzień może się zdarza. Małża gonię z dzieciakami po przedszkolu czy w weekendu, bo zawsze to obiad, to sprztanie, to robótki.... Ale, ale.... Niebawem sezon na grzyba, to i obowiązkowo 2 godzinki codziennie po lesie biegać będę. Choć tyle ku zdrowotności podziałam :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie spacerki kolorowe, cieszę się, że mogłam conieco podglądnąć. Pięknie, kolorowo i pachnąco, ach.....
Oj kochana,też z tym lenistwem walczę i często niestety przegrywam,staję na głowie żeby wymyślić jakiś pretekst żeby się na kanapę uwalić zamiast na spacer:)))A za tymi grzybami też pobiegałabym,oj ,pobiegała,może się nawet uda,kto wie:))
UsuńNiestety Tonko, bywają zwyczajnie niekulturalni lekarze, a Ty miałaś niefart i do takiej baby trafiłaś.A nie powiedziała Ci ta wielce mądra diabetolożka, że tę godzinę to powinnaś "odrabiać" po spożyciu obiadu? A najlepiej po każdym posiłku powinnaś iść pospacerować ,albo robić w domu jakieś wygibasy gimnastyczne.Tak mówią u nas. Roślinki cudnie tam u Ciebie kwitną. Pnąca hortensja to moje ciche marzenie, ale... Wiciokrzew kiedyś miałam , ale potem zachorował na jakiegoś kwiatowego wirusa i musiałam go wykopać.Zdrówka Ci zyczę i nieco sympatyczniejszej lekarki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Aniu,po każdym posiłku!?Litości:))Pnącą hortensję mam i to nawet wiekową tylko nie bardzo biedaczka ma się po czym piąć więc i nie wygląda tak spektakularnie jak ta na zdjęciu.Mój wiciokrzew nie jest tak ładny ale za to cudnie pachnący,niestety,uwielbiają go mszyce.Dziękuję za życzenia:))
UsuńFilmik mnie rozbroił :)) jak to mówią, by chodzić po lekarzach to trzeba mieć zdrowie. Pozostaje mieć nadzieję, że za fasadą nieuprzejmości, krył się tylko gorszy dzień lekarki, a wszystko nadrobi skutecznym leczeniem.
OdpowiedzUsuńTak też sobie tłumaczę,czy jest tak w rzeczywistości okaże się przy następnej wizycie.Filmik jest super,polecam zresztą cały film,uważam że warto obejrzeć:).
UsuńTeraz trudno trafić na "rozgarniętego" lekarza:), ja w piątek trafiłam na "ekspresa" w medycynie pracy. Cała wizyta 10 minut i jestem zdrowa i zdolna:). Twój spacerek przecudny w doznania wizualne. Życzę zdrowia i cierpliwości:). Pozdrawiam. Małgosia.
OdpowiedzUsuńJa jakoś ostatnio na normalnych trafiałam więc ta wzięła mnie niejako z zaskoczenia :))
Usuń... i życzę sobie, co by jak najdłużej żyć w zdrowiu i nie musieć chodzić do lekarzy....
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję, że musiałaś się spotkać z tak czarującą osobą.
I chciałabym mieć tą odwagę, żeby chociaż raz w życiu odegrać w realu tą scenę z filmu :-)
Dużo zdrowia Ci życzę.
Pozdrawiam serdecznie.
Podzielam Kasiu Twoje pragnienie a póki co życzę Ci żeby się spełniło i żebyś nie musiała do lekarzy chodzić:))
UsuńWychowana to ta cała lekarz nie była, oby tylko diagnoza i leki były ok.
OdpowiedzUsuńZdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka i pokazuj nam takie piękne zdjęcia ze swoich obowiązkowych spacerów. Pozdrawiam Pstro
No ,nie powiem,zbadać zbadała,leki przepisała,skierowania dała-pod tym względem nie ma się czego przyczepić:))Jakby ją jeszcze ktoś z dobrego wychowania przeszkolił miałaby szanse lekarzem idealnym zostać:))Dziękuję Małgosiu za życzenia:))
UsuńLekarka zastosowała terapię wstrząsową. Kiedyś też podobną przeżyłam-rozumiem Cię i to bardzo. Nikt nie nabywa praw do zachowań jakie opisałaś.
OdpowiedzUsuńTeż jestem "cukrową panienką" i na to diabelstwo najlepsza dieta i ruch.
Sesja zdjęciowa znakomita.Dużo zdrówka życzę.
Serdecznie pozdrawiam :)
Dziękuję Urso:))Dla mnie wystarczającym wstrząsem była wcześniej diagnoza i doprawdy więcej wstrząsów nie potrzebuję,szczególnie takich:))Pozdrawiam Cię serdecznie:))
Usuń