Cytatu z piosenki nie kończę,bo tak całkiem staruszkowo to się jeszcze nie czuję,a przynajmniej nie zawsze.Jednak dzisiaj wstałam późno i niechętnie po nieprzespanej nocy,za oknem mokra i ponura, pomimo całego złota ,jesień,pozwólcie więc że sobie trochę ponarzekam.
Coś mi było w biodro wlazło,wlazło i siedzi i może to biodro właśnie pobolewając nie daje mi spać po nocach .Choć nie wykluczam też doniosłej w tym roli obżarstwa,które to obżarstwo dopada mnie od czasu do czasu w długie wieczory,gdy nie mam co robić.A wczoraj ,no przyznam się,dopadło bo chwilowo nie mam zajęcia dla rąk.Sweter ,który dłubię już od dłuższego czasu, sprawia mi kłopoty.Zwiesiłam się na plisie zapięcia więc tymczasem go blokuję w nadziei ,że potem będzie łatwiej.Tak więc sweter schnie a ja nie chcąc zaczynać nic innego,dorwałam się przy serialu do czekolady i czegoś tam jeszcze, no i zostałam ukarana.Większości nocy nie przespałam a gdy już przysnę nad ranem ,swoje harce zaczynają koty.
Jedno wędruje sobie przeze mnie w tę i nazad,drugie ,jak już sobie udepta kołdrę,uwali się przygniatając ją, a w międzyczasie oboje trzeba trochę pomiziać.Taki codzienny poranny koci rytuał:).
Biodro to jedno, jeszcze wcześniej wlazło mi coś w kolano i wyleźć też nie chce. I tak sobie kuśtyk,kuśtyk,kuśtykam zanim się rozruszam.Kolano wkurza mnie z innego powodu,oprócz pobolewania ma się rozumieć.Otóż kupiłam sobie wiosną nowy rower w nadziei,że znowu sobie pojeżdżę i trochę się rozruszam.Nie jeździłam bowiem na rowerze odkąd mamie się pogorszyło i bardzo zardzewiałam.![]() |
Kiedy jeszcze jeździłam. |
A trzeba Wam wiedzieć,że górek to ci u nas dostatek.Właściwie to miasto z samych górek się składa.
Jak żyć?Oczywiście i kolano i biodro leczę metodą"samo wlazło,samo wyjdzie",sporadycznie wspomagając się metodami naturalnymi lub czasem jakąś maścią.Ale coś czuję,że się złamię i sięgnę po NLPZ bo to biodro to chyba jakieś zapalenie jest.Bo lekarzy to ja unikam jak ognia i nie dlatego,że im nie ufam(choć niektórym nie ufam rzeczywiście),ale z wielkiej nieśmiałości mej.Okropnie czuję się skrępowana tym wywnętrzaniem się,denerwuję się a tym samym zapominam po co przyszłam i cała ta sytuacja to ogromny stres, a stresów jak wiadomo unikać należy :). Niestety będę musiała jednak udać się do okulisty.Moja fryzjerka zauważyła jakieś zasinienie na moim oku,przy bliższych oględzinach okazało się że na obu coś takiego się zadziało.Niedługo nie dość,że kuśtykająca to jeszcze może ślepa będę.:(
Zrobiłam sobie przerwę w pisaniu bo mi się przypomniało,że kartofli nie mam na obiad.Chciał nie chciał trzeba było na targ się pofatygować.Tymczasem też i słońce na świat wyjrzało i zrobiło się zdecydowanie przyjaźniej.
Przyjechał też kurier z zamówioną drukarką,nad którą to spędziłam całe popołudnie usiłując ją zainstalować.Bez powodzenia niestety.To znaczy niby działa ale przedtem kamerka a teraz drukarka nie dogaduje się z moim wi-fi.Pogadałam z panami w T-mobile,obiecali jeszcze jakieś ustawienie zmienić i może zadziała.Jak nie to trzeba będzie dzwonić do dostawcy albo zwrócić.Będzie to druga już, bo jedną już zwróciłam -okazało się że ma wymagania co do systemu,których ja nie miałam ochoty spełniać i odesłałam dziadówę.Teraz kolejna ma jakieś fochy.