Potrzebny był mi prezent.Nie bardzo wiedziałam co by to miało być,zero pomysłów.Na dodatek dla mężczyzny.Ponieważ kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy,postanowiłam,mało oryginalnie,przyznaję,zrobić po prostu skarpetki.Wszystko na szybko,bo oczywiście nie pomyślałam o tym zawczasu.
Na jakiś wzór oczywiście tak naprędce też nie miałam pomysłu więc zrobiłam takie najprostsze na świecie ale za to z wełny "tak jakby luksusowej" bo z dodatkiem kaszmiru.Włóczka okazała się rzeczywiście przemiła w dotyku ale jakoś wyjątkowo upierdliwa w robocie.Na dodatek robiłam to na jakichś igiełkach,masakra.Moje wielkie łapy nie ogarniają takich rozmiarów drutów.
Wyszłam już grubo poza piętę,gdy się zorientowałam,że w połowie jednej skarpetki zgubiłam oczko :((Oczywiście prucie bo też przecież tradycji musi stać się zadość :((.
Tymczasem dzięki ciepłej pogodzie na działce jest wciąż sporo kwiatów i wciąż jest materiał na bukiety ,to cieszy:)).Choć pewnie skończy się w przyszłym tygodniu.
Sprułam,obydwie zresztą bo i pięty mnie nie zadowalały i zrobiłam od nowa a szło jak po grudzie.
Niesłychane,żeby jedne proste skarpety dziergać tak długo,pobiłam wszelkie rekordy powolności.A i tak nie zdążyłam w zaplanowanym terminie.
,kwiaty nieduże ale za to jest ich dużo i długo stoją w wazonie.
Zajęta skarpetkami i obowiązkami domowymi nie miałam czasu na działkę.Ledwo zdążyłam posadzić dymkę zimową,w kolejce czeka czosnek ,zwykły i słoniowy,tulipany a tymczasem grządki zupełnie nie przygotowane.
Na domiar złego mam kłopot z kamerką,na której mam mamę na podglądzie dzięki czemu nie jestem tak uwiązana jak pies do budy i mogę spokojnie wyjść na dłużej, na działkę na przykład.
Zmieniłam w ostatnich dniach internet z kablówki na światłowód i wszystko fajnie,tylko drobne sprzęty domowe takie jak kamerka właśnie,odkurzacz czy chromecast nie mogły się jakoś z nowym wi-fi skomunikować,miały problem z częstotliwością.W końcu po zresetowaniu wszystkiego odkurzacz i chromecast ogarnęły, natomiast kamerka nie.Masakra.Wreszcie po wielu nieudanych próbach,wkurzyłam się i zamówiłam nową.Jutro ma być i mam nadzieję,że się połączy.bo jak nie to mam problem.
Z działki już w zasadzie wszystko jest zebrane choć niewiele tego było.Ten sezon,może z powodu bardzo zimnej wiosny nie był szczególnie udany.Wiosną ślimaki zeżarły sałaty,to samo z kwiatami jednorocznymi,większość ich poszła na pożarcie.
Dynia urosła jedna i mieści się w dłoni. |
Ogórki niby ładnie rosły ale plonowały raczej mizernie.Pomidory też słabo ale za to przetrwały sezon bez zarazy i dopiero pod koniec pokazały się jakieś jej oznaki.
Świetna dalia,chyba nazywa się Hania,kupiona w markecie drugi sezon pięknie i obficie kwitnie |
Z owocami też słabo.Śliwki albo robaczywe albo zgniłe,gruszek było mnóstwo ale do zbiorów nic nie dotrwało i to mnie już ostatecznie przekonało,że grusza idzie pod piłę.Zresztą nie ona jedna ,większość tych ogromnych zarośli będzie wycięta bądź drastycznie przycięta.Taki mam plan na zimę.
Czereśni było w bród ale niemal wszystkie z lokatorami.Malin mało i jakieś niewydarzone a w jeżynach szpeciel.Jabłek raptem kilka.
Jak widać mojej działce daleko do doskonałości, z wymuskanymi rabatami i eleganckimi podwyższonymi grządkami.To raczej wielki chaos.Skrzynki to produkt zero waste,sklecone z różnych odpadów i wyłożone,co wygląda mało estetycznie, workami po ziemi.Nasadzenia też są mocno chaotyczne.Trochę wynika to z wiecznego braku czasu a częściowo z mojego podejścia do ogrodnictwa.
Udało mi się za to w porę przerobić kompost i spodziewam się,że na wiosnę będzie gotowy.Na kompostowniku ląduje wszystko z odpadami domowymi włącznie,tylko gałęzie nie ( nie mam czym ich rozdrobnić-niestety nie mamy prądu ) ale i tak zawsze mam go za mało.Pracy jeszcze sporo a tu się na domiar złego pogoda psuje.Ech,życie...
Ale dzisiejszy dzień wygląda obiecująco i może da się cmentarz ogarnąć i ,bez kamery to założenie mocno optymistyczne,jeszcze na działkę skoczyć.Zakładając ,że mama uprzejmie pośpi dostatecznie długo.
W skrzynkach namiętnie wylegują się działkowe koty i z lubością niszczą zasiewy.Widać tam w tym długim korycie jednego szkodnika:)). |
Życzę miłego weekendu i dobrych wyborów,zwłaszcza że to najważniejsze wybory od trzydziestu lat!
I nie dajcie sobie wcisnąć referendalnej ściemy.
WYBIERAM BO JESZCZE MOGĘ!
Skarpetki w rezultacie wyszły bardzo udanie. A w ogrodzie, to wydaje mi się, że jest nie do przerobienia. Ja nigdy nie zdążę z robotą, żeby warzywniak był idealny. Kwiaty u Ciebie jeszcze pięknie kwitną. U mnie po ostatnich chłodach zmarzły cynie i nasturcje. Utrzymały się tylko te co rosły pod murem chałupy. Jednak udało mi się zrealizować jedno przedsięwzięcie - zorganizować do końca część ogrodu z rododendronami i azaliami i przesadzić pięć sztuk z niefortunnie wybranego miejsca. Wczoraj prawie cały dzień wybieraliśmy przerośnięte kłącza lilii wodnych, by je poprzecinać i zasadzić ponownie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, praca nie do przerobienia. Jeszcze się nie zdarzyło żebym ze wszystkim zdążyła ale chciałabym przynajmniej to co najpilniejsze zrobić. Ten wieczny brak czasu. Ale i tak, choć to tylko działka, daje sporo radości i satysfakcji :).
UsuńBardzo fajne skarpetki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję,takie zwyklaki ale za to milusie i ciepłe.
Usuń