Tę oto różę dostałam na dzień matki od mojej przyjaciółki z komentarzem : bo czasem jesteś dla mnie jak matka.
Pewnie czasem tak jest,dziewczyna jest w wieku moich synów.To miłe.
Niedawno trafiłam do sklepu lniarskiego,coś tam sobie kupiłam i-ponieważ były tam też dziane ciuszki- oczywiście zapytałam czy nie mają czasem włóczki lnianej w ofercie.Włóczki co prawda nie mieli ale mieli przędzę lnianą,niteczka cieniuśka i na dużych (zapomniałam jak się toto nazywa) szpulach.Ale że ja len kocham,a mnie(głupią!)robota lubi to oczywiście przytaszczyłam do domu takie cóś:
Kolory są trochę przekłamane,ten granat to naprawdę bardziej fiolet,pozostałe też się trochę różnią od oryginałów.Nie wiem po jaki grzyb mi to,przecież można było sobie fajną lniana włóczkę kupić!No ale jak już to mam(za śmieszne pieniądze zresztą,chyba ze skąpstwa to kupiłam:) to się wzięłam za zwijanie.Nie powiem,robota że...Ale w ostateczności przy filmach z napisami można się tym zająć bo dziergać wtedy trudno.Po jakichś trzech filmach mam tyle:
I to jeszcze nie koniec tej szpuli.Zaczęłam robić próbkę z trzech nitek,robi się niezbyt dobrze,nici są sztywne,oczka wychodzą nierówne,jednym słowem koszmar.
Próbka rozrosła się do rozmiaru szaliczka(aha,jeszcze się kręci czyli ucieka na ukos),ukos w tym wypadku nie przeszkadza a nawet przeciwnie.Brzegi wykończyłam szydełkiem najprościej na świecie.Po praniu len trochę zmiękł,po następnym będzie jeszcze lepszy.Szalik miał już swoja premierę i mimo swej niepozorności został -a tak!-zauważony.Len się mimo wszystko nada,już mam co do niego pewne plany.Tylko kiedy ja to zwinę!?To się chyba masochizm nazywa;)
A z innej beczki-w dzisiejszej poczcie znalazłam jesienne propozycje VOUGEknitting,mnie się podobają,parę rzeczy chciałabym mieć.
Miłego dzieńmatkowego wieczoru życzę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz