Wciąż się pomału przeprowadzam ,co rozpakuję,próbuję sortować,pozbywać się niepotrzebnych rzeczy.Tym razem wzięłam się za włóczki.I się za głowę złapałam!Wcześniej poutykane w różnych miejscach nie rzucały się tak w oczy.
To co widać to tylko część,którą powyciągałam z tych różnych zakamarków.Są jeszcze dwa spore pojemniki,jeden z wełną ,drugi z bawełną.Już od dłuższego czasu jestem na odwyku,włóczek niemal nie kupuję,wyrabiam to co jest ale to jakieś szalenstwo,kiedy ja tego tyle zgromadziłam?!
Korzystając z pięknej pogody,ogarniałam swoje miejsce pod gruszą.Ogarnianie polegało głównie na paleniu gałęzi pościnanych podczas sezonu i ścinaniu kolejnych.Zamierzam wyciąć trzy jabłonki,być może też czereśnię,zostanie śliwa ,grusza (bo pod czym będę leżeć?:)))i świeżo posadzona brzoskwinia.W zamian zamierzam posadzić kilka jabłonek kolumnowych.Dużych drzew po prostu nie ogarniam,trzeba je ciąć,czasem opryskać a to już dla mnie za trudne.
Zdążyłam posadzić kilka nowych roślin i trochę nowych cebulek tulipanów.A poza tym cieszyłam się ostatnimi pięknymi kwiatami.
I owocami:))Prawdopodobnie też ostatnimi ,przynajmniej z tej jabłonki.
I sok z własnych malin.Tego też od dawna już nie robiłam,to pierwsze "słoiki" od lat:))Ilość może niezbyt imponująca ale jeszcze kilka doszło.Mała rzecz a cieszy:))Mało tego ,tak się kuchennie rozpędziłam,że nawet chleb sobie piekłam.W koncu nowiuśki piekarnik niech do czegoś służy ;).Synowa w Szwecji piekła takie chlebki i tak mi posmakowały,że sama też zaczęłam piec.Chlebek jest pyszny,czosnkowy i bardzo łatwy do zrobienia.
Gdyby ktoś chciał spróbować ,to proszę,tu jest przepis.
Biorąc pod uwagę,że miało mnie nie być 1 listopada,musiałam przygotować wszystko wcześniej,między innymi popełniłam taki stroik.
Zdarzyło mi się też inne "dzieła"dekoracyjne popełnić,jako wymyślone "na szybko"prezenty:))
Między innymi odwiedziliśmy z wnuczkiem fajne miejsce we Wrocławiu- Kolejkowo.Jak będziecie mieli okazję,to zajrzyjcie na Dworzec Świebodzki bo tam się to znajduje,warto.
Poza tym wszystkim jeszcze szyłam ,szydełkowałam i drutowałam ale co, to może już pokażę "następną razą":))
Miłego weekendu:)))
Z wełenkami mogłabyś mały sklepik założyć ;-)
OdpowiedzUsuńBywam we Wrocławiu, ale okazuje się ,że jest tam jeszcze sporo miejsc w których nie byłam. Pojadę tam bo lubię stare lokomotywy ;-)
Wrocław ma wiele do zaoferowania,ja bywam tam co kilka a w sumie niewiele jeszcze widziałam:))A jak lubisz Basiu stare lokomotywy,to polecam Jaworzynę Śl.i Muzeum Kolejnictwa.
UsuńAleż zapasy :O przy takich zdjęciach pocieszam się, że ze mną jednak nie jest tak źle :D
OdpowiedzUsuńChleb wygląda przepysznie, ale ta deska... ta deska jest boska!
Prawda?To prezent od moich Szwedów:)))
UsuńImponujące zapasy. Widać, że jesteś przygotowana na długie jesienno-zimowe wieczory :))
OdpowiedzUsuńPrzyjemne zdjęcia z ogrodu.
A taki chlebek sobie zrobię. Wygląda pysznie.
Pozdrawiam :))
Chlebek nie tylko wygląda pysznie ale taki właśnie jest:)
UsuńKocham Twoje włóczki. Jeśli miałabym miejsce, mogłabym mieć ich dużo, wszędzie, jak książki, które posiadam. Widzę, że sporo się u Ciebie dzieje. Grzybki, malinki, co swoje, to swoje, bez chemii. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńTych włóczkowych zapasów jest stanowczo za dużo,mnie przerażają.Żałuję,że mam za mało czasu na ogród i przetwory,rzadko uda mi się zebrać trochę owoców i coś z nich zrobić.
UsuńCzytam zawsze jak napiszesz ale z tym komentowaniem a przynajmniej zostawieniem śladu bytności to dużo gorzej :(
OdpowiedzUsuńPoprzedni wpis bardzo mi się podobał a cmentarze też lubię odwiedzać. Za to w tym śmiem twierdzić, że zupełnie nie jesteś osamotniona w posiadaniu zapasów włóczkowych a pomyśl jak wygląda zapas prządko-dziewiarki i wcale nie mam na myśli towaru ze sklepiku :)
Pozdrawiam
Z komentowaniem mam tak samo,a nawet z bywaniem ostatnio różnie bywa i potem czytam hurtem:))Te zapasy mnie wkurzają bo sporo jest po prostu włóczkowego chłamu z którym teraz nie mam co zrobić a z drugiej strony nie mogę sobie nowych cudnych włóczek kupować,bo przecież tyle ich mam:)))Sytuacja patowa:))
UsuńSporo włóczek:) Ja też tyle miałam ale już drugi rok nic nie kupuję i zrobiłam porządki. Część wyrobiłam a część sprzedałam i uwolniłam półki w szafie:) Teraz biorę się za materiały:) Wspaniała wycieczka:) A jabłonek szkoda:) Swoje drzewa prowadziłam od początku nisko i teraz nie mam problemów:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBędę musiała ze swoimi wloczkami też coś zrobić, może przynajmniej część da się sprzedać.Z jabłonkami jest ten problem, że nie mam jak ich dopilnować bo mnie ciągle w domu nie ma a jak wyrosną za dużo to rady nie daję, muszą być takie, które nie rosną.
UsuńTonko, w największym skrócie, proza życia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo tak....:)
Usuńhmm ja się boję wszystko z szafy wyciągnąć naraz...jak juz to przeglądam szufladami:))Wrocław uwielbiam o każdej porze roku, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWrocław jest the best:-)
UsuńSporo tego masz, jest w czym wybierać i tylko dziergać i dziergać :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAż za dużo Małgosiu, to już nie cieszy a przytłacza.
UsuńNiezły chomik z Ciebie - niestety, ja mam podobnie. Jesienny ogród taki nostalgiczny, refleksyjny, moje klimaty. Na chleb nabrałam ochoty, wygląda bardzo apetycznie:) Cieplutko pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńPodoba mi się , szczególnie pierwsze zdjęcie, ciekawe dlaczego?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
:D
Usuń