Jakoś ostatnio przydarzają mi się różne,mniej lub bardziej nieprzyjemne rzeczy.
A to walnę kołem w krawężnik i zakup opon planowany na wiosnę trzeba przełożyć na już.A to drobne zaprawki na lakierze skutkują diagnozą :
matka ,ty sprzedaj to auto i kupuj nowe.
Tja....
Już się przyzwyczaiłam do myśli o zakupie nowego(starego nowego gwoli ścisłości)auta,gdy jako następna padła mi komórka.Fakt ,nowa nie była,swoje przeszła,nie jestem wymarzoną właścicielką,traktuję przedmioty ....no,jak przedmioty właśnie:))Nie byłam więc specjalnie zaskoczona,zdradzała już pewne objawy kończenia się ale miałam nadzieję,że tak do jesieni dotrwa.Nie dotrwała.Kolejny ,choć planowany jednak nie na teraz,wydatek.
Niedawno przyjechała więc nowa,śliczna zabawka.Mam mocne postanowienie poprawy,nie chcę traktować jej po macoszemu i zastanawiam się w co ją ubrać:)))
Zabawka jest fajna,jeszcze jej całkiem nie oswoiłam ale powoli sie uczę:))
Planowałam pobawić sie nią w ogrodzie botanicznym.Byłam raz ale krótko,rzuciłam okiem .....
......komórki i obiecałam sobie przyjść na dłużej i porządnie wszystko nowym sprzętem obfocić:)))
Ten plan miał być realizowany własnie dzisiaj.Było trochę czasu,pogoda jak marzenie:))
Ale najpierw chciałam wysłać paczkę ze spódniczką dla Joasi,wpaść do dwóch sklepów i potem już spokojnie oddać się przyjemnościom:))
Taki był plan.Skończył się na schodach prowadzących z przejścia podziemnego pod dworcem.
Potknęłam się,rąbnęłam jak długa,waląc kolanem o kant stopnia.Stwierdziwszy,że chyba jestem w jednym kawałku pozbierałam się z tych schodów cholernych i próbowałam dzielnie przeć do przodu.Na kolanie momentalnie wyrosła mi bania jak pięść,trochę je do tego zdarłam.Żeby było śmieszniej miałam na sobie białe spodnie,które po wywrotce bardzo białe już nie były.Dokuśtykałam jakoś do poczty bo była dość blisko,załatwiłam co miałam do załatwienia i czuję,że chodzić to ja za bardzo nie mogę.Kuśtyk,kuśtyk jeszcze kawałek do taksówki.Uczynny kierowca, Turek, koniecznie chciał mi głaskać kolano,żeby nie bolało i całą drogę mnie pocieszał:))
A teraz kolanko wyleguje się na podusi i tylko zmieniam mu chłodne okłady.
W związki z powyższym wycieczki zostają zawieszone do odwołania:))
Na podusi wyleguje się też razem z nogą kolejna zaczęta robótka,traktowana jako robótka na wynos lub towarzysząca przy grze:))Początkowo taką na wynos miał być sweter ale jak się do niego przyssałam,to zrobił się za duży żeby z nim na spacery latać:))
Przeszedł już jeden z etapów drutowanych,zaczynam drugi.Ale już nie wiem czy mi się to wszystko podoba:))
Sporo udało mi się podgonić z robotą w piątkowy wieczór kiedy sąsiedzi imprezowali i spać sie nie dało.Tym razem jednak nie wzięli nas z zaskoczenia,o nie.W piątkowe przedpołudnie ujrzałam przy naszej bramie takie oto ogłoszenie:
 |
Drodzy sąsiedzi,z powodu urodzin może być dzisiaj u nas nieco dłużej głośno.Jeżeli ktoś niemógłby z tego powodu spać,zapraszamy do nas na piwko.Dziekujemy za zrozumienie.
Sympatycznie,prawda? I jak tu się złościć:)) W ramach przygotowań zabezpieczyłam sobie własny środek nasenny...
|
....rezygnując z sąsiedzkiego piwa i poświęciłam wieczór robótkowaniu rzecz jasna:)))Imprezowicze,wykazując się zrozumieniem dla sąsiadów, grzecznie o 1 skończyli,nie było tak źle:))
Włócząc się ostatnimi dniami po ulicach,niewiele uwagi poświęciłam drzewkom,krzaczkom czy kwiatkom co,jak wiadomo, zwykle mnie zajmuje.Teraz oglądam samochody:)))Nie wiem co mam kupić ,specjalnie obznajomiona z motoryzacją nie jestem no to nadrabiam braki w wykształceniu.Ale przez to nie zauważyłam jak pięknie kwitły dorodne derenie,gdy się opamiętałam były już mocno sfatygowane po deszczach.Jeden z mniejszych ,bo sa prawdziwe drzewa ,takich dużych nie widziałam:))
I informacja drzewkowa dla Marleny - Marleno,Catalpy kwitną :)Tylko nie przyjrzałam sie z bliska i nie wiem czy dopiero czy już przekwitają,bo kwiaty jakieś takie maławe.Ale pachnie wokół zabójczo:))
Czy ja jeszcze jakieś różności dla Was miałam?A tak,chciałam się zakupami pochwalić:))W sierpniu mam w rodzinie wesele,w poszukiwaniu "czegoś"nawiedziłam miedzy innymi sklep z tkaninami.Na wesele nic nie znalazłam ale natknęłam się na dwie fajne resztki,które przygarnęłam:))
To na wierzchu to mieszanka lnu z czymś tam w pięknym srebrno-szarym kolorze,ta druga tkanina to bawełana z przeznaczeniem na spodnie.Lnu nie jest dużo ale jakaś bluzeczka będzie:))
I to by chyba było na tyle:))
A,jeszcze jedno ;)Jak myślicie dokąd wybrały się te buty?
Miłego tygodnia Wam życzę,ciepłego i bez wypadków:))
PS.
Jeszcze a'propos ogłoszeń na drzwiach,przypomniała mi sie taka historia.
Otóż dawno temu,za głębokiej komuny,miałam sąsiada,który prowadził tzw.melinę.Młodsi niech zapytają rodziców co to takiego;)Interes dobrze prosperował aż do momentu ,gdy zainteresowała się nim milicja ,tym razem nie zainteresowana zakupami tylko wykonywaniem obowiązków:))Nie wiem co taż milicja mu zrobiła ale pewnego dnia na jego drzwiach pojawiła sie informacja:
Proszę nie pukać,bo nie ma po co i już nie będzie.
Proszę udać się pod inny adres.
Notabene tych adresów wówczas było zatrzęsienie:)))
Dobrej nocki:))