Nooo nie.....:(((
Powiedziałam sobie dobitnie,co o sobie myślę, słowami powszechnie uważanymi za obelżywe,powściekałam się a na końcu zaczęłam myśleć.I wymyśliłam,że jakoś ten obcięty kawałek trzeba przyszyć,bo inaczej całość pójdzie do kosza.I tak oto te moje kombinacje wyglądają :))Tył skróciłam ,tym razem 5 razy sprawdzając co robię:))
Ale powiem Wam,że po tym modelu bardzo mocno ucierpiało,już i tak nieco nadwyrężone, moje zaufanie do Burdy.Jakiś zupełnie nieudany,nawet biorąc poprawkę na moją niekoniecznie idealną figurę.
Przy następnym modelu już nie sięgałam do niej ,natomiast zrobiłam sobie wykrój ze starej bluzki,czytaj:pocięłam bluzkę i od niej wykroiłam nową.Kiedyś kupiłam sobie za psie pieniądze takie dwie dzianinowe bluzeczki.
O matko!Jakie stare zdjęcie!To czasy przed-blogowe jeszcze! Właśnie sobie uświadomiłam,że się pomyliłam w liczeniu i mój blog ma prawie 8 lat a nie 9 jak napisałam :/ |
Taki targowy badziew niby a służyły mi długo i bardzo je lubiłam,głównie dlatego ,że nie musiałam się ciągle pilnować z wciąganiem brzucha ;)
Aż do teraz były "na po domu" bo okazały się niezniszczalne.Dlatego uszyłam sobie dwie nowe,identyczne:)).Akurat miałam dwa kupony dzianiny.
Sorry,zdjęcia są fatalne,drastyczny brak światła w mieszkaniu :(
Ten kawałek okazał się po prostu nie do podwinięcia bez overlocka.Jeszcze rękawy jakoś tam podszyłam jednym ze ściegów elastycznych ale dół wyglądał fatalnie czegokolwiek bym nie próbowała.Ręcznie tego też nie da się podłożyć.już mi opadły ręce,kiedy przypomniałam sobie o koronce,którą w zapasach miałam.Okazała się pasująca kolorystycznie,naszyłam ją po wierzchu no i tak to wyszło.
Druga bluzka na szczęście podwinęła się bez większych kłopotów,zastosowałam po prostu wąski ścieg zygzakowy,nie kombinując już z elastycznymi.
Bluzki nie są przewidziane na jakieś wielkie wyjścia tylko do pracy,czyli coś więcej niż po domu a mniej niż na wyjście:))
Usiłuję pozbywać się nie tylko zalegających włóczek ale i materiałów.Szukając dzianin na bluzki ,natknęłam się też na inne tkaniny,które można byłoby teraz wykorzystać.Między innymi znalazłam taki udziwniony jeans,który mi się kiedyś spodobał i nie wiadomo na co kupiłam.Wymyśliłam ,że byłby dobry na kamizelkę,taką dłuższą za tyłek,również maskującą ;)Kiedyś miałam podobną i była bardzo przydatna.
Kamizela jest na podszewce,wewnątrz ma kieszonkę i obowiązkowo kieszenie co bym miała gdzie łapy wpychać:))).
Na wiosnę będzie jak znalazł .
Dół podszewki i rękawy podszyłam ręcznie.Odszycie musiałam jakimś innym jeansem sztukować bo na całe nie wystarczyło.
Te zdjęcia są fatalne,brak światła,brak fotografa a i moja kamera w telefonie chyba też już powoli odmawia posłuszeństwa.
To na tyle:))
Miłego tygodnia:)))
P.S.
Pierwsza zupa już za mną,jest obrzydliwa :(((