Ale do rzeczy.Torebkę zrobiłam tym razem z różnych nici.Czarne to bawełna taka jak w tej i w tej ,natomiast malinowa (bo może ,a nawet na pewno, tego nie widać ale to malina jest) to mieszanka bawełny i akrylu.Muszę stwierdzić,wbrew temu co poprzednio gdzieś pisałam,że z tej bawełniano-akrylowej mieszanki bardzo dobrze się robiło.Włóczka miękka i łatwiejsza "w obróbce" niż merceryzowana bawełna,nawet pomimo tego że luźno skręcona i mam nadzieję,że w użytkowaniu też nie będzie sprawiać problemów.
W pasek wrobiłam sznurek żeby się nadmiernie nie wyciągał.
Dno z żyłką.Szydełkując je,należy nie tylko kontrolować nitki, co jakiś czas je naciągając ale i żyłkę,tę jednak trzeba co jakiś czas wcisnąć z powrotem bo inaczej dno robi się wklęsłe.

W trakcie musiałam połączyć dwie żyłki.Zastanawiałam się jak by to zrobić i w końcu skleiłam je taśmą klejącą.Łączenie jest ok,trzyma się i jest niewidoczne.

No i tyle.Jak na dwa miesiące to niewiele :(.
Aha,jeszcze zrobiłam dwie pary skarpetek "kręconych".Jedne zostały za morzem a drugie dopiero za morze pojadą:)).
Nawet więdnąca hortensja na zdjęcie się załapała:)))
Jesień przyszła ,nie ma na to rady....Czas na antydepresyjny dziurawiec:))
Miłej niedzieli:))